Eveline Cosmetics Glycol Therapy, Kuracja peelingująca 10% kwas glikolowy 

Kupiłam ten produkt, jako zamiennik tego z the ordinary. Był on w pewnym momencie hitem. Trzeba uważać z używaniem kwasów i na pewno nie stosować gdy nasza bariera skórna jest uszkodzona. Nie zauważyłam u siebie spektakularnych efektów. Po użyciu skóra jest mocno podrażniona, po tej kuracji must have'm jest mocne nawilżenie.

Jest po prostu cudowny. Już po pierwszym zastosowaniu zauważyłam efekty. Niestety trochę wysuszył moją skórę, ale trzeba się z tym liczyć sięgając po większość kwasów. Pomaga też w walce z zaskórnikami, ale nie radzi sobie tak dobrze jak kwas salicylowy. I tak bezapelacyjnie polecam.

Produkty na bazie kwasów wprowadziłam do swojej rutyny pielęgnacyjnej już kilka lat temu. Są to głównie sera, toniki lub peelingi, ewentualnie żele myjące z bardzo niskim stężeniem. Zawsze przy recenzjach tego typu produktu zaznaczam, że w przypadku kwasów na początku „mniej znaczy więcej”, więc jeśli dopiero zaczynasz swoją przygodę -nałóż kwas o niższym stężeniu lub trzymaj go nieco krócej. Pamiętaj, że w kwestii kwasów trzeba zbudować sobie tolerancję. Jestem posiadaczką cery mieszanej. Po kurację od marki Eveline sięgnęłam szukając czegoś, co zastąpi mi krwawy peeling od The Ordinary, bo ten wiecznie był wyprzedany i dostępny tylko online. Produkt zapakowany jest w małą tubkę z cienką rurką-dozownikiem na końcu, jakie często mają kremy pod oczy. Sama tubka jest mała zatem mieści małą ilość produktu, ale z racji tego, że nie trzeba go wiele -i tak wystarcza na kilka użyć. Konsystencja produktu jest żelowa, barwa czerwona, lekko transparentna. W kwestii zapachu ja nie wyczuwam nic. Jakie substancje aktywne są w składzie produktu dowiesz się z opakowania, nie będę więc wydłużać recenzji, która i tak będzie małym wypracowaniem ;) Produkt nakładam na 10 minut na całkowicie suchą, oczyszczoną skórę twarzy (omijam rzecz jasna cienką skórę wokół oczu), po tym czasie obficie spłukuję wodą. Już po pierwszym użyciu zauważyłam efekty, mianowicie „odsłoniła się” zdrowa, promienna skóra, miałam wrażenie naturalnego glow nie tylko na gołej skórze, ale także po nałożeniu makijażu -zawsze po uprzedniej aplikacji peelingu wygląda on świetnie. Cera jest miękka w dotyku, koloryt wyrównany, drobne zaskórniki wyciszone, mniej widoczne. Przy każdej kolejnej aplikacji wyżej wymienione rezultaty pogłębiają się, a już po dwóch miesiącach regularnego stosowania raz w tygodniu mamy naprawdę porządnie oczyszczoną cerę. U siebie różnicę zauważyłam głównie na nosie i w jego okolicach, gdzie szczególnie borykałam się z głębokimi zanieczyszczeniami, zapchanymi porami. Choć problem całkowicie nie zniknął (śmiem wątpić czy to w ogóle możliwe), produkt miał i ma naprawdę ogromny wpływ na zminimalizowanie tych mankamentów. Odpowiednio stosowany, kosmetyk nie podrażnia ani nie ma negatywnego wpływu na cerę. Pamiętaj, że chcąc stosować kwasy, całorocznie należy zabezpieczać skórę kremem z wysokim SPF. Z racji że niemal identyczny (a nieco droższy) produkt od The Ordinary był moim numerem jeden, a znalazłam mu godnego następcę -mianuję Eveline Glycol Therapy swoim nowym hitem.

Nie najgorszy produkt ale nie zauważyłam jakiegoś spektakularnego działania. Jest dosyć mało wydajny i zapakowany w bardzo mały pojemnik więc przy regularnym stosowaniu najlepiej kupić kilka na raz bo bardzo szybko się kończy.

Peeling kupiłam żeby przetestować, byłam ciekawa jak moja skóra zareaguje na tego typu peeling, zawsze stosowalam raczej te drobnoziarniste do mycia twarzy. Tym razem skusiłam się na coś innego i zakupiłam ten od Eveline. Bardzo fajne opakowanie, wąska tubka z dzióbkiem daje kontrolę nad ilością produktu. W tubce dostajemy czerwony żel, który nakładamy na oczyszczoną skórę twarzy i szyję. Trzymamy 10 minut po czym splukujemy dokładnie letnią wodą. Tak też zrobiłam. Po zmyciu produktu nie zauważyłam żadnych podrażnień i zaczerwienień na twarzy, a trochę się tego obawiałam. W sumie to nie zauważyłam wcale różnicy przed ani po zastosowaniu. Nałożyłam więc serum i krem, jak co wieczór i poszłam spać. Rano za to zauważyłam, że dzięki peelingowi preparaty nałożone po nim na skórę lepiej zadziałały, buzia była gładka i odzywiona, super nawilżona. Stosuje peeling raz w tygodniu żeby nie przesadzić i zauważam że dzięki niemu kosmetyki lepiej się wchlaniaja a buzia jest naprawdę w lepszej kondycji. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam jakieś suche skórki na twarzy. Polecam przetestować, tym bardziej za tą cenę. Peeling jest bardzo wydajny i wystarczy na bardzo długo pomimo swoich 20ml.

Opakowanie produktu to mała tubka z białego plastiku, pokryta minimalistycznymi, czarnymi napisami. Dzięki małej rureczce na końcówce, produkt łatwo dozuje się poprzez naciśnięcie tubki. Produkt miał intensywny, malinowo-czerwony kolor, dość lepką, żelową konsystencję i nieco apteczno-chemiczny zapach. Odnośnie działania - szybko zasychał na twarzy, czasem nieco mocniej szczypał, złuszczał naprawdę średnio i niestety zupełnie nie wpływał na szybsze gojenie się niedoskonałości czy też zmniejszenie ich ilości (nawet nakładany punktowo grubszą warstwą i na dłuższy czas). Dodatkowo kilka razy spowodował u mnie miejscowe przesuszenie i podrażnienie. Mimo dość łatwej dostępności zdecydowanie nie kupię go ponownie, ponieważ na mojej skórze nie daje żadnych pożądanych efektów.

Moja cera jest mieszana, ale wrażliwa. Na strefie T, a najbardziej na mojej brodzie pojawia się dużo niedoskonałości i przebarwień po nich. Postanowiłam zakupić produkt od Eveline. Zakupiłam go w drogerii za mniej niż 20 zł. Zamknięty jest w małej tubce o pojemności 20 ml. Przy używaniu na cała twarz według mnie starczy zaledwie na pare użyć. Ja stosowałam go punktowo, głównie na brodę i czoło. Konsystencja jest żelowa a kolor czerwony. Produkt po nałożeniu trochę piecze przez wysokie stężenie kwasów w składzie. Myślę, że jest zbyt mocny dla wrażliwej cery dlatego tez nie nakładałam go na cała twarz. Peeling trzymałam ok . 8 minut na skórze po czym zmywałam woda. Stosowałam go ok. 1 raz w tygodniu pamiętając o jednoczesnym stosowaniu kremu z ochrona UV. Skóra po użyciu była bardzo wygładzona i złuszczona. Po kilku zastosowaniach zauważyłam rozjaśnienie się przebarwień, z którymi walczyłam przez długi czas. Niestety niedoskonałości na brodzie dalej się pojawiają. Ogólnie uważam, że jest to produkt godny polecenia mimo, że nie spełnił wszystkich moich oczekiwań.

Peeling zakupiłam juz chyba spoy czas po wielkim boomie na "krwawe" peelingi. Był chyba kaurat w przecenie, za jakies 23 zł. I nie zawiodlam się Aby przylizyc Wam nieco moją ocene: #MOJA SKORA Mieszana, sucha na policzkach, ze skłonnościa do przetłuszczania się w strefie T. Do tego jest to cera trądzikowa, w "gorszych" czasach traktowana różnymi wysuszajacymi kremami przeciwtradzikowymi. Zimą zawodnik jest nawet gorszy - potrafi sie przesuszac na całym obszarze i wciaz zaskakiwac mnie tradzikiem ;) Skora 30-letnia, lekko zszarzala, pozbawiona blasku (ah, ta zima!), z przesuszonym naskorkiem którego chciałam sie pozbyć. A jednoczesnie z rozszerzonymi porami #MOJE OCZEKIWANIA Oczekiwalam enzymatycznego delikatnego peelingu, ale takiego który jednak dobrze oczysci skóre i pozwoli pozbyc się starego suchego naskórka. I, o dziwo, to wlasnie dostalam Co dostałam? #PEELING PLUSY: +ciekawa konsystencja, dosc rzadka, przez co produkt łatwo sie rozprowadza nie przeszkadza to wcale w jakosci dzialania. Nawet mniej znaczy lepiej przy takim stezeniu kwasow + z racji powyzszego bardzo wydajny + oczyszcza i zweza pory +skóra po zastosowaniu jest gładka + zmniejszyly sie nieco przebarwienia + skóra wyglada jakby promienniej po zastosowaniu + delikatny - nie podraznil mojej cery, nie uczulil pomimo nieawnej kuracji antytradzikowej Ja najbardziejjestem zachwycona efektem zwezonych porow i gładkiej skory. Naprawde, dla nich warto sporobowac tego peelingu.I polowac na okazje jesli cena regularna do Was nie przemawia. ale dla efektow warto chyba nawet kupic w regularnej - przy tej wydajnosci to i tak beda dobrze zainwestowane pieniadze.

Jestem z tego produktu bardzo zadowolona robi wszystko to co jest napisane. Bardzo mocno peelinguje skóre więc trzeba z nim uwazac. Jest zamiennikiem slynnego krwawego peelingu w moim odczuciu działaj identycznie. Różnica jest konsystencja eveline jest gestszy dlatego używa się go jak dla mnie przyjemniej. Bardzo wazne jest z nim nie przesadzic i tak naprawde obserwowac swoja skóre po działaniu nim.

Musiałam znaleźć odpowiednie zastosowanie. Mianowicie- na cała twarz jest dla mojej wrażliwej skory za mocny, ale używam go punktowo na podskórne gule, albo małe pryszczyki. W tym temacie sprawdza się idealnie, niedoskonałość w ekspresowym tempie się zmniejsza. Trzeba jednak wyczuć „ten moment”. Doskonały zamiennik kultowego the ordinary. Bardzo polecam!

Kupno „krwawego” peelingu chodziło mi po głowie od dawna. Najbardziej skłaniałam się ku produktowi z marki The Ordinary, ale gdzieś przeczytałam, że peelingująca kuracja kwasowa Eveline jest jego zamiennikiem. A że akurat w Hebe była promocja, to skusiłam się. Jedno opakowanie już zużyłam, więc to dobry moment, by podzielić się opinią. Peeling został zamknięty w tubce zakończonej dzióbkiem, możemy zatem dozować go dosłownie po kropelce. Pojemność to jedynie 20 ml, ale niech Was ta ilość nie zmyli – produkt jest szalenie wydajny i wystarcza na długi czas. Ma on całkiem przyjemną, lekko żelową konsystencję, dzięki czemu aplikacja przebiega szybko i bezproblemowo. Wyżej użyłam określenia „krwawy peeling”, a to dlatego, że ma on czerwony (krwisty) kolor. Uprzedźcie domowników, zanim im się pokażecie, bo mogą się zdziwić… :D Formuła tego kosmetyku zawiera 30% stężenie kompleksu z kwasami AHA (w tym z glikolowym) oraz 2% kompleks z kwasem salicylowym. Zalety peelingu można wymieniać i wymieniać. Doskonale złuszcza i wygładza skórę, świetnie oczyszcza, zmniejsza widoczność porów, reguluje wydzielanie sebum, zmniejsza ilość powstających niedoskonałości oraz niweluje przebarwienia. Skóra po jego zastosowaniu jest miękka i promienna. W moim przypadku produkt ten nie podrażnił i nie wysuszył skóry, jednak warto pamiętać, że przy tak dużym stężeniu kwasów zawsze trzeba zachować ostrożność. Stosowanie kremu z SPF to oczywiście must have. Poza tym należy bezwzględnie przestrzegać zaleceń producenta w zakresie czasu trzymania peelingu na skórze oraz częstotliwości jego stosowania. Warto również przed rozpoczęciem kuracji wykonać próbę uczuleniową, a jeśli w jej trakcie pojawi się niepożądana reakcja skóry, to lepiej zaprzestać używania peelingu, bo może narobić jeszcze większych szkód. Cena regularna kuracji waha się między 20 a 35 zł. Biorąc pod uwagę efekty jej stosowania, kwotę tę uznaję za niską. Poza tym produkt ma bardzo dobrą dostępność, więc w zasadzie w każdym momencie można go znaleźć w promocji. Podsumowując, kwasowa kuracja peelingująca Eveline to naprawdę świetny kosmetyk, który polecam. Sama z pewnością zaopatrzę się w kolejne opakowania.

# moja skóra jest sucha w stronę dojrzałej z przebarwieniami które cały czas chcę zminimalizować. Nie jest wrażliwa ,rzadko co mnie podrażnia Sporadycznie pojawiają się niedoskonałości. Kupiłam ten peeling z ciekawości ponieważ kwasy są ostatnio na topie. Dużo osób pisało że to tańszy zamiennik The Ordinary (krwawy peeling).Nie miałam go ale chciałam sprawdzić o co tyle szumu więc kupiłam Eveline. Zapłaciłam ok. 18 zł w Hebe i po przyjściu do domu troszkę zdziwiłam się wielkością kosmetyku. Myślałam że będzie to standardowa tubka bo kartonik był spory a dostałam coś na kształt kremu pod oczy. Tubka jest zakończona aplikatorem dzięki czemu można w higieniczny sposób go nakładać. W środku mamy żel o czerwonej barwie który po nałożeniu na twarz też nadaje jej taki kolor. Chwilę po aplikacji zaczyna szczypać i piec a broń Boże jeśli mamy jakieś ranki to pali żywym ogniem. Ale wiadomo że kwasów nie nakłada się na uszkodzoną skórę :) W składzie mamy 10% kwas glikolowy który rozjaśnia przebarwienia , reguluje wydzielanie sebum , wygładza 2% roztwór kwasu BHA (salicylowego)-działa bakteriostatycznie, zapobiega powstawaniu zaskórników 30% kompleks kwasów AHA które złuszczają , oczyszczający. Mamy też nawilżający i łagodzący sok z aloesu oraz kwas hialuronowy. # Początkowo nakładałam go raz w tygodniu cienką warstwą na 7-10 minut potem zabieg stosowałam rzadziej tak raz na dwa tygodnie. Skóra stała się niezwykle gładka w dotyku. Suche skórki zniknęły, pory zostały odblokowane. Makijaż lepiej się trzyma na tak gładkiej buzi a kosmetyki pielęgnacyjne mają szanse lepiej zadziałać. Zgodzę się że skóra zostaje rozjaśniona i wygładzona. Tubka mimo że mała bo 20 ml jest wydajna. Przy mojej częstotliwości używania ledwo zdążyłam go skończyć w zalecanym czasie (3mc wg PAO) Czy będę do niego wracać -nie wiem bo mam wrażenie że troszę jest dla mnie za mocny

Zawsze chciałam wypróbować krwawy peeling z firmy The Ordinary, który jest trudno dostępny. Ale przy okazji zakupów w Hebe ekspedientka powiedziała, że kwasowa kuracja peelingująca Eveline ma identyczny skład co The Ordinary. Nie pozostało mi nic innego jak go wypróbować. Opakowanie - Peeling zamknięty w tubie, która jest wygodna w użyciu. Zawiera 20 ml produktu. Konsystencja i zapach - konsystencja jest żelowa, delikatna, dość gęsta. Nie spływa z twarzy. Kolor peelingu czerwony, krwawy :) Jest praktycznie bezzapachowy wręcz nie wyczuwalny. Działanie - skóra po nałożeniu peelingu piecze. Jest to spowodowane kwasami w składzie, ale jest to do zniesienia. Wystarczył mi na około 5 użyć. Na skórze trzymałam go zgodnie ze wskazówkami producenta 10 minut. Efekty były naprawdę zadawalajace. W ostatnim czasie moja skóra miała sporo niedoskonałości i mogę powiedzieć że wróciła do normy. Poradziła sobie z niedoskonałościami a także z przebarwieniami. Dodatkowo skóra była wygładzona i bardziej promienna. Z pewnością wrócę jeszcze do tego produktu i polecam wypróbować

Szukałam odpowiednika The Ordinary tzw krwawy peeling. Przypadkowo w Hebe trafiłam na peeling Glycol 10%, który praktycznie nie ma zapachu, ma czerwony kolor - oprócz opakowania to moim zdaniem podobny do oryginału. Na twarzy czuję delikatne pieczenie, kiedy go aplikuję, ale jest to normalne w produktach kwasowych. Oczywiście używam go 1-2x w tygodniu, i trzymam go na twarzy do 10 minut. Po ponad miesiącu stosowania mogę napisać, że już czuję mocne oczyszczenie twarzy po każdej aplikacji. Na pewno nie odstawię tego produktu, ponieważ pomaga mi w walce z przebawieniami oraz niedoskonałościami na twarzy, a także z dużą ilością wydzielanego sebum.

Peeling kupiłam zachęcona pozytywnymi opiniami i nie zawiodłam się tym razem, jednak trzeba na niego uważać. Zamknięty w małej, niepozornej tubce, ma czerwony kolor. Używałam go bardzo cienką warstwę, dzięki czemu można powiedzieć, że jest wydajny. Jeśli chodzi o działanie, stosowałam go wedle zaleceń producenta, gdyż jest to produkt kwasowy i można zrobić sobie nim krzywdę. Po zmyciu produktu skóra była lekko zaczerwieniona, ale mijało to szybko. Cera po regularnych peelingach stała się gładsza, czysta i pojawiało się mniej niedoskonałości. Myślę, że wrócę do niego zimą.

Mam cerę mieszaną w kierunku tłustej, kupiłam go myśląc, że nic jej nie podrażni, a jednak ten produkt jest zwyczajnie za mocny. Moja cera stała się ostatnimi czasy bardziej wrażliwa i myślałam, że może to kwestia wieku, ale po dłuższym zastanowieniu zrobiła się taka, gdy zaczęłam raz w tygodniu używać tego produktu. Teraz jestem bardziej świadomym odbiorcą rynku kosmetycznego i wiem, że zwyczajnie naruszyłam barierę hydrolipidową. Nie skreślam tego produktu, wiem, że wielu osobom służy i dlatego też nie dam jednej gwiazdki - jeżeli masz grubą skórę i umiejętnie używasz kosmetyków, to warto spróbować, ale zachęcam do poszukania czegoś delikatniejszego. Agresywne działania nie są pomocne w pielęgnacji skóry, chyba że pod okiem profesjonalisty. Dodam, że cera mi odżywa po rezygnacji z tej kuracji i dwóch tygodniach dbania głownie o nawilżenie.

Produkt można nazwać odpowiednikiem "krwawego peelingu" The Ordinary z tą różnicą, że kosmetyk Eveline jest tańszy i łatwiej dostępny. Stosuję produkt raz w tygodniu w celu oczyszczenia, odnowy i regeneracji skóry. Intensywnie czerwono-malinowy kolor ułatwia dokładną aplikację, a lekko żelowa konsystencja sprawia, że produkt nie spływa z twarzy. Podczas stosowania twarz delikatnie piecze, ale absolutnie nie jest to ból. Po zmyciu skóra jest aksamitna w dotyku i nie błyszczy w strefie T. Cera jest przygotowana na dalszą pielęgnację. Kosmetyk przy dłuższym okresie stosowania zmniejsza widoczność blizn po wypryskach i nawilża skórę. Dodatkowy plus za to, że produkt jest odpowiedni dla wegan.

Produkt kupiłam, ponieważ byłam ciekawa efektów po wszystkich przeczytanych opiniach a że akurat była promka w Hebe żal było nie kupić. Kosmetyk znajduje się małej, białej poręcznej, miękkiej tubce o pojemności 20 ml. I tu muszę wrócić swoje 3 grosze, dziwię się niektórym opiniom, że nie jest wydajny, bo ja go stosuje 2 razy w tygodniu, minął miesiąc a ja jeszcze nie mam pustego opakowania. Być może go za mało aplikuje, ale nie wydaje mi się, że wieksza ilość tego typu produktu na twarzy działa lepiej, wręcz przeciwnie wychodzę z założenia mniej znaczy lepiej. Kosmetyk jest koloru truskawkowej galaretki, konsytenscja troszkę taka rozwodnionego żelu. Nie wyczuwam żadnego zapachu. Co do działania, pierwszym razem użyłam go w ciągu tygodnia tylko raz, żeby sprawdzić czy zrobi mi dobrze, czy będzie dramat. Okazało się, że zaprzyjaźnił się z moją cera. Już po pierwszym użyciu buzia stała się gładsza, pory czyściejsze, nic mnie nie piekło, żadnych alergii, podrażnień. Nie miałam żadnego wysypu niedoskonałości a czytałam w opiniach, że na początku tyle dziewczyn miało, ja na odwrót, wszystko przygasło. W następnym tygodniu pokusiłam się o aplikacje 2 razy w tygodniu i było jeszcze lepiej, buzia stała się widocznie rozjaśniona, dużo gładsza. Po miesiącu stosowania stwierdzam, że to jest bardzo dobry produkt, czarne kropki (miałam ich niewiele, ale jednak) zniknęły, wszystkie wypryski ugaszone, nic nowego mi nie wyskoczyło, buzia gładka jak pupcia niemowlaka, pory zmniejszone, co do działania na zmarszczki ciężko mi się wypowiedzieć, bo ja jestem już w takim wieku, że używam tylko produktów przeciwzmarszczkowych, w każdym razie nie mam nowych, nie miałam przesuszonej skóry. Dodam, że używałam też toniku z tej serii, ale między aplikacją tego produktu, w dni, w których stosowałam peeling odstawiałam. W połączeniu są naprawdę całkiem fajne efekty. Na pewno kupię kolejne opakowanie