BodyBoom Masło do ciała ujędrniające `Cellulitowy zbawca` 

Masło do ciała kupiłam pierwszy raz. Zazwyczaj kupowałam olejki, kremy lub balsamy Ujędrniające masło do ciała miało być moim pomocnikiem w walce o piękniejszą skórę a okazał się niewypałem. Produkt jest bardzo treściwy czego miałam świadomość wybierając masło. Niestety jest również bardzo tępy w użyciu i bardzo się roluje podczas rozprowadzania a o masażu z tym produktem jest niemożliwy. Lubię po nałożeniu kosmetyku do ciała wykonać lekki masaż czy to rękoma, bańką lub rollerem, ale tu się nie dało bo się rolował a na dłoniach zostawały mi takie kłaczki jakbym zamiast produktu pielęgnującego użyła gruboziarnistego pilingu i faktycznie efekt jaki uzyskałam rano po wieczornej aplikacji to było wygładzenie jak po piling, i tu widzę jedyny plus. Nie zauważyłam ujędrnienia ani odżywienia , nawet nie nawilżenia. Produkt stosowałam dość długo bo musiałam wspomagać się innym produktem co drugie smarowanie , żeby co nieco dostarczyć pozytywów mojej skórze.

Miewam produkty bodyboom i zwykłe sobie chwalę. Moim ulubieńcem jest olejek, którego używam na mokre ciało, zastępuje mi balsam. Niestety to masło jest tak męczące, że najchętniej bym się go pozbyła, no ale staram się być racjonalna ;-) Przede wszystkim zostawia skórę matową i tępą, co działa mi na nerwy. Nie czuję też nawilżenia po wsmarowaniu. Zapewne jakieś jest, być może to uczucie tępej skóry daje takie wrażenie. Kolejnego dnia rano jest lepiej, ale spektakularnego nawilżenia bym nie oczekiwała (po maśle można oczekiwać zdecydowanie więcej). Podczas wcierania maże się, ale to bym jeszcze przeżyła, gdyby produkt miał inne zalety. Dodatkowo zapach jest męczący na dłuższą metę, taki słodkawy, mdlący. Nie liczyłam na efekty ujędrniające toteż się nie zawiodłam w tym aspekcie. Zmęczyć i zapomnieć - to mój plan na resztę tego produktu :-)

Użytkuje balsam już miesiąc- zdjęcie przedstawia saszetki ponieważ jestem na urlopie, a ponieważ na wyjazdy biorę jak najmniej to wrzuciłam saszetki, które dostałam jako próbki w drogerii koło siebie podczasz zakupów. Co mogę on nim powiedzieć po m-cu : * bardzo dobrze nawilża-co moim zdaniem jest na plus ponieważ mam suchy typ skóry * ma cudowny świeży zapach * ma też kolor pudrowy różowy:) * konsysytencja faktycznie takiego masełka-bardziej osełki :) * mimo dość gęstej konsystencji dość szybko się rozsmarowywuje i szybko wchłania * nie zapycha skóry * plusik też za wydajność i dostępność. Ale jest jedno ,,ale,,. Nie nienazwałabym go ,,cellulitowym zbawcą,, . Nie zauważyłam u siebie żadnego efektu zmniejszenia się cellulitu :(. Czy go kupię ponownie po skończeniu tego opakowania- chyba tak ponieważ tak cudownie pachnie i tak fajnie nawilża.

Krem ma gestą, dość toporną konsystencję i mnie ciężko się go używało. Po nałożeniu na ciało dobrze sie wchłania, jest prawie niewyczuwalny. Nie daje błyszczącego wykończenia. Zapach jest intensywny, jak dla mnie aż za bardzo bo męczy. Efektów antycellulitowych brak, ale nie kupowałam produktu z myślą o tym tylko jako balsam do ciała. Ogólnie masło bardzo przeciętne, nie sięgnę po nie ponownie.

Do zakupu tego balsamu zachęciło mnie ładne różowe opakowanie . Zapach balsamu piękny bardzo mi się podoba. Balsam szybko się wchłania , skóra jest pięknie nawilżona gładka przez wiele wiele godzin . Po dłuższym stosowaniu skóra przestała być suchą , cellulit mam wrażenie że się odrobinę zmniejszył z czego jestem zadowolona. Balsam jest gęsty , dobrze się rozprowadza na skórze :) kupiłam już dwa opakowania :)

Jako masło do ciała dla mnie jest super, mam skórę ze skłonnością do przesuszeń i na moim ciele bardzo dobrze i szybko się wchłania. Przede wszystkim co dla mnie jest bardzo ważne nie jest tłusty i nie zostawia tłustej powłoki, używanie go jest przyjemne, ma miłą konsystencję dzięki czemu lubię po niego sięgać bardziej, niż po inne balsamy. Zapach o którym pisały już dziewczyny jest bardzo przyjemny i naturalny. Antycellulitowy? No cóż... Na magiczne lekarstwo bym nie liczyła ;)

Coś około 2005r - lat miałam mniej, skórę młodą i prężną, portfel skromniejszy. Kupiłam balsam niedrogi, w przezroczystym, prostym opakowaniu, opatrzony był przezroczystą naklejką „malinowy” albo „jogurtowy, malina” – nie pamiętam dokładnie. Wbiłam sobie w pamięć, że była to Luksja ale może właśnie Bielenda? Pierwsze użycie tego masła obudziło wspomnienia. Jak dla mnie, to właśnie gęsta wersja tamtego produktu. Która była lepsza? Tamta! Możliwe, że czas i sentyment zatarł prawdę ale jakoś śmiem twierdzić, że tamten tani, o mniej topornej konsystencji, opatrzony nazwą malina zamiast wąkroty azjatyckiej, korzenia żeń-szenia, masła kakaowego i obietnic działania antycellulitowego był prosty i prawdziwy. Tu jest za dużo marketingu. Zapach jest piękny, malinowy. Na początku może wydawać się zbyt intensywny i męczący ale tutaj, w przeciwieństwie do większości tanich mocno perfumowanych produktów, ulatnia się elegancko. Na skórze najpierw czuję przesadną, cukierkową sztuczność ale po jakimś czasie wchodzi w taki subtelny, elegancki, nie „pyzieje”. Konsystencja masła, czyli zbita, toporna i bez sensu. Wolę balsamy. Preparat nie rozpływa się w rączkach, aplikacja to niepotrzebne tarcie skóry. A jak masło, to i wydajność mała. Zdecydowanie wolałabym, aby ten kosmetyk był balsamem. Działania antycelulitowego nie ma ale już chyba nikt nie wierzy, że te kosmetyczne masełka mieć mogą. Ogólnie: + zapach - tępa konsystencja - zbyt dużo marketingu, który nabił cenę Gdyby zbić cenę, wyrzucić otoczkę, przejść w balsam, to produkt wróciłby na moją półkę i już tam na stałe gościł.

Masełko urzekło mnie kolorystyką i zapachem. Lubię różowy kolor a w zapachu też go czuć. Kojarzy się mi z pastylkami pudrowymi. Cieszy mnie też opakowanie - wygodne w użyciu plastkowe pudełko. Konsystencja jest taka, jaka na masło przystała - gęsta. Jednak bardzo dobrze rozprowadza się na skórze a do tego szybko się wchłania. I nie trzeba dużo nanosić go na skórę. Efekt nawilżenia pozostaje całkiem długo. Jeśli chodzi o działanie antycellulitowe to nie miałam zbyt dużych oczekiwań. Ale i tych nie spełnił. Nie zauważyłam żadnego efektu ujędrniającego.

Lubię kosmetyki tej marki, a w szczególności niezawodne peelingi. Tym chętniej sięgnęłam po kolejną nowość. Zawsze z przymrużeniem oka podchodzę do nazwy "anty lub cellulitowy" gdyż wiem, że żaden kosmetyk nie usunie samodzielnie tego defektu. Masło od BodyBoom ma piękny zapach - od razu po usunięciu wieczka i pachnie mocno i intensywnie, lecz krótko. Trochę szkoda, bo byłoby się czym zachwycać. Masło ma dość tępą konsystencję - nie liczcie na to, że wchłonie się od razu, choć mi to zupełnie nie przeszkadza. Pozostawia na skórze lekki tłusty film, musimy dać mu czas na wchłonięcie. Poza tym zawiera aż 98% składników pochodzenia naturalnego, co w kosmetykach bardzo cenię. Jednak zawsze najważniejsze jest działanie, a w przypadku tego kosmetyku jest znikome. Masło na pewno świetnie nawilża i regeneruje skórę. Nakładając go na suche partie dobrze nawadnia i koi. Po użyciu moja skóra jest miękka i delikatna. Jednak nie zauważyłam, aby choć w niewielkim stopniu przyczynił się do poprawy jędrności skóry, czy uelastyczniał, a takie jego główne zadanie. Ten fakt nie zachęca mnie, aby kupić go ponownie, chyba, że dla samego efektu nawilżenia i regeneracji. BodyBoom piękne opakowanie to nie wszystko - pamiętaj o tym!

Nie wierzę w działanie produktów tego typu. Bez odpowiedniej dawki ruchu nie da się ruszyć cellulitu ale jako coś dodatkowego to czemu nie. Produkt ma konsystencję masła, dość dobrze się rozprowadza ale trzeba chwilę wmasować co w sumie też jest dobre dla skóry z cellulitem. Zapach jest bardzo ładny, wręcz zachęca do częstego stosowania. Opakowanie jest przyjemne dla oka. Po użyciu skóra jest napięta lub jest to tylko moje wrażenie. Pewne działanie to nawilżenie skóry. Dodatkowy plus za dobry skład i polskego producenta.

Na początku poczułam autentyczne zakochanie. Ale jak to w przypadku tak gwałtownych uczuć nie było to rozsądne, tylko podyktowane wieloma aspektami, które wpływają na przyjemność z użytkowania. Konsystencja jest maślana, gęsta, ale nie tępa, nie tłusta, rozciera się odrobinę topornie, ale wchłania się szybko jak na tak zbitą masę. Zapach jest cudowny, bardzo słodki, owocowy, naturalny. Opakowanie dla mnie praktyczne, bo widzimy ile nakładamy i można zużyć do końca. Działanie faktycznie ujędrniające. Pierwszy raz spotkałam się z tak wyraźnym napięciem, zwłaszcza na udach. Nie nawilża w stopniu dla mnie zadowalającym, ale jeśli potrzeba ujędrnienia to warto zaaplikować miejscowo. Zostawia wyraźną powłokę, ale jakby suchą. Jest to dla mnie fenomen i bardzo sobie to chwalę. Jakby dosłownie skóra go wchłonęła i przyjęła od niego ochronę. Nie klei się i nie lepi, nie wiem jak osiągnęli taki efekt. Nie jest niestety wydajny, ale dla tych chwil z nim warto, chociażby jako dodatkowy produkt na nierówności na skórze.

Pierwsze co mnie zaskoczyło to konsystencja - jest bardzo gęste. Ale nie jest to w sumie ani plus, ani minus, całkiem ok się rozprowadza. Ma delikatny, tym razem w moim odczuciu przyjemny zapach. Jeśli chodzi o działania to przyjemnie nawilża skórę, w działanie ujędrniające trochę wątpię, ale jestem do tego sceptycznie nastawiona jeśli chodzi o takie zwyczajne kosmetyki...

Masełko jest bardzo treściwe i gęste, fajnie nawilża skórę i nic poza tym. Zgodnie z zaleceniami używałam go codziennie, ale tylko na nogi. Trzeba chwilę z nim popracować, aby dobrze wchłonął się w skórę. Tutaj to rozumiem, ze względu na działanie ujędrniające masaż ma to wspomóc, jednak nie zauważyła tego efektu ujędrnienia. Jego zapach jest słodki, nawet przyjemny ale niestety krótko się utrzymuje. Masło dostałam jako prezent, i nie zakupię kolejnego opakowania. Nie jestem też fanką takiego typu opakowań - wolę balsamy w tubach albo butelkach z pompką.

Ten balsam urzekł mnie od pierwszego użycia przede wszystkim za ten piękny słodki zapach. Masełko jest bardzo treściwe , świetne nawilża skórę i ją wygładza. Dodatkowo dość szybko się wchłania, pozostawiając delikatną powłoczkę ( nie jest tłusta ). Ma śliczne różowe opakowanie i naturalny skład no czego chcieć więcej ♡︎

Ujędrniające masło do ciała marki Body Boom „Cellulitowy zbawca” poznałam dzięki próbkom otrzymanym bezpłatnie do zamówienia w internetowej drogerii. Nigdy przedtem nie używałam produktów antycellulitowych, gdyż nie mam monstrualnych problemów tego typu, a poza tym nie specjalnie ufam tego rodzaju specyfikom. Czy moja opinia się zmieniła pod wpływem działania recenzowanego produktu? Konsystencja, zapach, kolor i wchłanianie Na temat opakowania nie będę się rozwodziła, bo próbki otrzymałam w saszetkach – fakt, że identycznych, jak szata graficzna pełnowymiarowego produktu, ale rzeczonego nie widziałam na oczy. Mogę ocenić jedynie konsystencję, zapach i działanie produktu. Masełko ma bardzo gęstą konsystencję koloru bardzo jasnego różu. Zapach ma ładny, owocowy, ale nie przesłodzony ani nie landrynkowy. Przypomina mi sorbet malinowy. Masełko bardzo dobrze rozsmarowuje się na ciele i szybko wchłania. Ale… trzeba mieć na to sposób. Gdy zaaplikowałam je na ciało i zaczęłam delikatnie wcierać, rozmazywało się, tworząc białą powłokę. Wzięłam się więc za niej bardzo energicznie i wcierałam je stanowczymi ruchami. Wówczas natychmiast wchłonęło się w skórę. Skład produktu i działanie Atutem tego produktu jest prócz apetycznego zapachu także jego dobry skład – 98% składników pochodzenia naturalnego. Znajdziemy w nim m.in. wyciąg z wąkroty azjatyckiej, ekstrakt z korzenia żeń-szenia i masło kakaowe. Produkt nie zawiera: SLS, PEG-ów, parabenów, ani olei mineralnych. A do tego jest wegański. Zużyłam 6 próbek tego kosmetyku. Co mogę o nim powiedzieć? Jego zapach szybko ulatnia się ze skóry. Miejsca, w które go aplikuję są miękkie w dotyku, wygładzone, ale specjalnego nawilżania nie zauważyłam. Skóra sprawiała wrażenie lekko ujędrnionej. Działania antycellulitowego nie zauważyłam, ale też go nie oczekiwałam, bo jak wspominałam, nie wierzę w takie możliwości żadnego balsamu, masła czy kremu. Podsumowanie Masło jest przyjemne w użytkowaniu, ale jego działanie nie zadowoliło mnie - zbyt słabo nawilża skórę. Żałuję też, że zapach produktu nie pozostaje na ciele na dłużej. W związku z tym nie wiem, czy kupię kiedyś produkt pełnowymiarowy. Być może, gdy będzie w promocji...

Jak dla mnie, zbyt wolno wchłania się w skórę, nie niweluje cellulitu, a jedynie nadaje jędrności mojej skórze po czasochłonnym wchłanianiu. Ma piękny zapach, po dłuższym stosowaniu może ten zapach zamulać. Jest jednak wydajny, jednak nie wart swojej ceny, bo efektów jak nie było tak nie ma.

Gęste, ale łatwe w rozprowadzaniu. Zupełnie inne niż mleczko z tej serii. Fajny obiecujący skład, jednak brakowało mi uczucia nawilżenia skóry na dłużej. Po aplikacji owszem, po godzinie czułam niedosyt. O efekcie ujędrnienia ciężko powiedzieć, no chyba że prewencyjnie zadziałał.

Kupiłam to masło, bo chciałam konkretnego nawilżenia. I tak, nawilża badzo dobrze. Ma gęstą konsystencję, dobrze i szybko się wchłania, ma ładny delikatny zapach i jest wydajny. Nie zauważyłam jednak działania antycellulitowego. Skóra po codziennej aplikacji jest nawilzona i miękka. Opakowanie - osobiście lubie takie odkręcane. Cena - poluje na promocje.