Mam cerę tłustą wyregulowaną, wrażliwą i skłonną do zaczerwienień/podrażnień. Mam 27 lat. Ostatnio rozpoczęłam kurację retinolem, a niefortunnie połączyło się to z przypadkowym zjedzeniem alergenu w restauracji. W efekcie na mojej twarzy wyrosły trzy pryszcze wielkości paznokcia kciuka (nie przesadzam), z czego jeden na płatku nosa. Bolało jak diabli. Otworzyłam swój cały najlepszy arsenał łagodzący i wtedy zauważyłam, że w moim arsenale łagodzącym brakuje kremu z filtrem. Nie mam takiego kremu funkcyjnego na super podrażnienia, który będzie miał SPF. A w sumie bym potrzebowała, bo niejednokrotnie zimą dostaje wysypki z zimna na żuchwie, mam odrapany nos, wiosną mam alergię. No więc wybór padł na biodermę, ponieważ zapewnienia producenta pokrywały się z moimi potrzebami, miał świetną cenę (kupiłam go za 32 zł) i jest malutki i poręczny.
No, ten krem na bank zostanie ze mną na dłużej. On spełnił wszystkie moje potrzeby, czyli ochronił moją skórę przed słońcem, załagodził podrażnienia (to zrobił zdecydowanie powyżej oczekiwań) i nie zepsuł mi makijażu. Oj, będziemy się przyjaźnić.
KONSYSTENCJA I WYKOŃCZENIE:
Krem jest jasnozielony i łatwo się rozsmarowuje. Zupełnie nie bieli, nawet nie troszkę, natomiast ZOSTAWIA BARDZO TŁUSTE WYKOŃCZENIE. Najpierw byłam wystraszona, że to będzie tego rodzaju pasta, co już nic na nią nie nałożę, bo wszystko spłynie lub się zciastkuje. Byłam gotowa wziąć to na klatę, bo pryszcz na nosie osiągnął takie napięcie, że zaczęłam mieć zaburzenia czucia na płatku nosa (przestałam zwyczajnie czuć połowę nosa), więc umówmy się, makijaż to był mój najmniejszy problem w takiej sytuacji :D. A jednak, tu pierwsze zdziwienie: po tym, jak się krem chwilę na buzi uleżał, ta tłustość częściowo zniknęła. Nie całościowo, ale już nie wyglądałam jak pączek z glazurą. Nałożyłam krem bb na tę tłustość (nie zbierałam tego, po prostu chciałam przykryć kolorem zaczerwienienie, bo musiałam wyjść coś załatwić, a dobrze bym i tak tego dnia nie wyglądała, zwyczajnie straszyć nie chciałam) i nic mi się nie zważyło przez cały dzień! Trwałość makijażu była taka sama jak zawsze, mimo tak tłustego wykończenia pod spodem. Makijaż wyglądał trochę bardziej mokro, to jedyna różnica.
Dodatkowo, co mogłoby być zaskakujące: ten krem jest okluzyjny (po to go kupiłam), ale nie jest ciężki w moim mniemaniu. Są naprawdę gorsze pasty, które do tego podrażniają. Tu mamy okluzję, regenerację i żadnego podrażnienia.
EFEKTY:
Trzy dni po używaniu kremu nie ma śladu po tym koledze na nosie. Szok totalny. Ta skóra tam była tak nabrzmiała, że naskórek zszedł mi praktycznie z całego płatka, ale tam już nie ma żadnego stanu zapalnego. Nie znalazłam do tej pory NIC, co by z taką efektywnością łagodziło podrażnienia na skórze, a dodatkowo działało jak filtr.
Makijaż:
Jednego dnia, gdy za szybko nałożyłam BB na wierzch bardzo piekło mnie oko. Na opakowaniu były ostrzeżenia, by nie nakładać w okolice oczu. Wszystkie filtry jednak używam w okolicy oczu (chyba że bardzo podrażniaja). Jeśli używam podkładu po czasie "wchłonięcia" filtra (ciężko o tym mówić z powodu tej glazury, którą cicabio pozostawia), nie miałam problemu z nakładaniem cicabio w okolice oczu i nie miałam żadnych podrażnień
PODSUMOWANIE;
Ten kosmetyk jest produktem funkcyjnym: nie jest to bezproblemowy produkt do codziennego stosowania, tylko jest to filtr w momencie takiego podrażnienia skóry, że twarz mnie boli. Zdarza się to przy alergii (odrapany nos), zimą (swędzące podrażnienia od mrozu na linii żuchwy) i przy wysypie (wielkie podskórne pryszcze, które sprawiają duży ból i czasem nawet swędzą), albo po bardzo silnych zabiegach wykonywanych przez profesjonalistę. Jeśli szukacie filtra do warunków ekstremalnych: to jest to. Jego zaletą jest, że da się jego wady ograć w taki sposób, by zużyć te 30 ml nawet w bardziej normalnych warunkach, gdy wyjdziemy ze skórą na prostą i mało tego, ja nawet zużyję go z przyjemnością, a nie z poczucia obowiązku. Przy reszcie jego zalet i wad, przyjemność używania to olbrzymi i zaskakujący plus.
Zalety:
- totalny brak bielenia
- łatwo się go rozprowadza
- nawilża i daje okluzję przy braku obciążenia
- wycisza i regeneruje jak nic innego do tej pory
- nie zmniejsza trwałości makijażu (choć można by się spodziewać tego po innych zaletach)
- przyjemnie się go używa i nie muszę się zmuszać do tego, mimo jego wad
- będzie świetnym produktem chroniącym po intensywnych zabiegach gabinetowych
- mój ulubiony typ opakowania: miękka płaska tubka z cienkim aplikatorem
- makijaż ma bardziej mokre/świetliste wykończenie, jeśli bazą był cicabio spf.
Wady:
- ma bardzo tłuste wykończenie, moja twarz wygląda na lepiej naolejowaną niż miecze Geralta z Rivii.
- może podrażniać wrażliwe oczka, ja muszę odczekać z pół godziny zanim zacznę makijaż, wtedy jest OK
- te pół godziny oczekiwania tylko w związanych włosach, bo inaczej włosy przy twarzy będą wyglądały na tłuste i nieświeże.
- cena regularna za 30 ml jest sporawa, ale można go upolować w naprawdę korzystnej cenie
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie