Ale się nacięłam przy zakupie...
Kiedy w lutym zeszłego roku zaczęłam robić porządek z moją mieszaną cerą, której skłonność do trądziku została spotęgowana noszeniem maseczek na twarzy (maskne), w przypływie wymiany używanych kosmetyków i kupowania nowych nakierowanych właśnie na wyżej wspomniany problem weszłam w posiadanie tej maski ściągającej od Farmony.
Tuba jest duża, bo mieści w sobie 200 ml kosmetyku. Biała z zielonymi napisami, bez zbędnych ornamentów - wyglądem przypomina kosmetyki sprzedawane w aptece, więc bardzo profesjonalnie wzbudza zaufanie.
Sama maska ma fajną, miękką konsystencję pasty. Jasnozielony kolor i chłodzenie po nałożeniu na twarz potęgują to wrażenie. Wyciska się ją dość opornie z tubki, ale na twarzy rozprowadza się gładko i szybko.
Jak to z glinkowymi maskami bywa - nie można dać jej zastygnąć, bo potrafi dość boleśnie ściągnąć skórę, dlatego należy zraszać twarz wodą, tonikiem lub hydrolatem. Producent jednak nie wspomina o tym na opakowaniu...
Według jego zaleceń należy pozostawić maskę na twarzy przez 15 minut, a następnie zmyć za pomocą ciepłych kompresów. Ja po prostu zmywałam ręcznie letnią wodą i szło to bezproblemowo.
Cera po użyciu tej maski faktycznie była odświeżona, promienna i matowa. Można ją było zastosować rano, przed wyjściem i twarz utrzymywała świeżość niemal przez cały dzień. Wydzielanie sebum było ograniczone, a pory zmniejszone.
Użyta na wieczór nie miała już takiego dobrego efektu na następny dzień. Twarz pod makijażem "wyświecała" się w standardowym tempie.
Czy w jakikolwiek sposób wpłynęła na zmniejszenie trądziku? Raczej nie miała w tym głównego udziału, ale mogła się do tego przyczynić.
Stosowałam ją raz na tydzień/ raz na 2 tygodnie przez ok. 3 miesiące, a potem przerwałam. Do tej pory stoi na półce w łazience chyba tylko dlatego, że nie lubię wyrzucać kosmetyków, chociaż w końcu muszę to zrobić. Dlaczego?
Kupiłam tę maskę na stronie kosmetykizameryki.pl (już nie mają Farmony w ofercie) i nie było podanego pełnego składu. Zaufałam jednak profesjonalnie wyglądającej szacie graficznej oraz informacji o głównych składnikach występujących w tym kosmetyku takich, jak: glinka zielona, glinka biała, cynk PCA, woda oczarowa i pantenol.
Wielka szkoda, że dopiero po jakimś czasie używania (bo nie od razu po otwarciu paczki jakimś cudem) zauważyłam,że w składzie znajdują się też:
*disodium EDTA,
*tetrasodium EDTA,
*fenoksyetanol,
*metylparaben,
*etylparaben,
*bronopol - uwalniacz formaldehydu, który może powodować silne podrażnienia.
Ciekawe towarzystwo, prawda? :/
Mnie, na szczęście nic nie podrażniło i nie uczuliło, ale też resztę pielęgnacji ułożyłam sobie składowo wzorową. Może dlatego też ta Farmona mnie tak zwiodła...
Wniosek jest jeden dla wszystkich, dla których ważne jest to, co wnika w pory ich skóry - nieważne, jak profesjonalnie prezentują się kosmetyki, jakie główne składniki podają i czego nie obiecują - trzeba czytać składy i poszukać na innej stronie, jeśli na jednej nie podają, bo można się tak naciąć jak ja.
Jeszcze, żeby ta maska faktycznie zredukowała wydzielanie sebum na stałe, a nie tylko tego dnia, kiedy ją nakładałam lub w znacznym stopniu zredukowała trądzik. To przeciętny kosmetyk. W dodatku kombo szkodliwych, wręcz rakotwórczych składników może nie wyrządzić szkody dziś czy za miesiąc, ale konsekwentne stosowanie będzie uszkadzało barierę hydrolipidową i zamiast poprawy będzie tylko gorzej.
Idę wyrzucić tę maskę do śmieci w końcu :D
Zalety:
- odświeżenie, rozpromienienie i zmatowienie cery zaraz po użyciu i w ciągu dnia po porannym użyciu maski
- zwężenie porów
- miękka konsystencja pasty
- zapach
- chłodzenie po nałożeniu
- łatwo się zmywa
Wady:
- disodium i tetrasodium EDTA, fenoksyetanol, parabeny oraz uwalniacz formaldehydu w składzie
- regulacja sebum tylko tego dnia, kiedy była nałożona maska
- nie zauważyłam redukcji niedoskonałości czy zasuszenia ich po użyciu maski
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie