Natura Eko Intensywnie regenerująca maseczka na tkaninie 

Maseczkę Natura Eko otrzymałam w zestawie w konkursie, który okazał się dla mnie szczęśliwy, więc dzięki tej miłej okoliczności odkryłam w ogóle tę markę i taką oto właśnie fajną maseczkę z awokado. Dla mnie bardzo dobre odkrycie, bo przyznam, że ta maska jest całkiem, całkiem. Aplikowałam ją na twarz dosyć starannie i okazało się, że ta maseczka jest za duża/zbyt szeroka jak na mnie, ale pozakładałam te nadbywające fragmenty jeden na drugi, starannie omijając zarys włosów na czole i skroniach, efekt był całkowicie zadowalający. Kiedy już maseczka uspokoiła się na mojej twarzy, pozostawiłam ją na 20 minut i wykonywałam wtedy masaż rollerem kilka razy co jakiś czas. Dokleiłam w ten sposób maseczkę, która przylegała wtedy już idealnie i nie odklejała się. Dodam, że moja akurat maseczka była bardzo dobrze nasycona serum z wyciągiem z awokado i prowitaminą B5, perłą i kamieniem księżycowym;) Polecam masaż rollerem takich masek w płachcie, naprawdę wzmacnia to przyleganie do skóry, a tym samym- skuteczność. Twarz po takim zabiegu była dotleniona, nawilżona, wypoczęta. Bardzo mnie zachwycił ten efekt, utrzymywał się on około 3 dni, na pewno miało to korzystny wpływ na wygląd i chociażby na makijaż, jego trwałość przez dłuższy czas, bo podyktowane było na pewno efektem działania tej maseczki.

Płachta zamieszczona w opakowaniu jest mocno i równomiernie nasiąknięta płynem. W opakowaniu jej zapach przypominał mi karmel, natomiast po wyciągnięciu maseczki jest stonowany i trudny do określenia. Jeśli chodzi o kształt maseczki - nie pasuje on do kształtu mojej twarzy. Odstaje ona w okolicy moich oczu, nosa i ust, oraz po bokach twarzy, gdzie się nieładnie marszczy. Otwory na oczy są dla mnie zdecydowanie za małe. Tutaj trzeba byłoby pobawić się z nożyczkami. Ogólnie maseczka dawała uczucie chłodzenia i czułam się ukojona. Poza tym nie zauważyłam, żeby była jakoś wyjątkowo nawilżona. Polecam ją, jeśli ktoś tak jak ja lubi sobie od czasu do czasu zrobić takie mini spa. Położyć się, zrobić maseczkę, nałożyć jakiś krem i się zrelaksować, bo jakoś większych efektów raczej nie wróżę :D

Pamiętam produkty marki własnej drogerii Natura jeszcze jak były produkowane pod nazwą ,,Natura Care". Jakiś czas temu producent postanowił przekształcić ją w firmę pod nazwą ,,Natura Eko", jednocześnie mocno zmienić składy i jakość tych produktów. Od tego czasu marka ta jakoś bardziej mnie do siebie przyciąga i z ciekawością sięgam po jej propozycje z różnych kategorii. Będąc na zakupach w tym sklepie jakiś czas temu wybrałam dla siebie dwie maseczki w płachcie. Bardzo lubię tego typu produkty i często je dla siebie wybieram, posiadam ich sporą kolekcję chociaż i tak z ciekawością kupuję kolejne, aby je przetestować. Na pierwszy ogień poszła recenzowana maska o działaniu regenerującym z awokado. Moja cera z natury jest sucha i wrażliwa, także tego typu składniki jak najbardziej jej się przydadzą. Kosmetyk został zamknięty w dość sporej saszetce o pojemności 15 ml. Dominującym odcieniem jest tutaj jasny brąz, mający chyba trochę przypominać naturalny kolor drewna. W centralnej części za pomocą zielonej czcionki umieszczono takie informacje jak logo producenta, nazwę produktu i jego podstawowe właściwości. Nie zabrakło także grafiki awokado. Z drugiej strony znajdziemy bardziej szczegółowy opis wraz z zalecanym sposobem użycia oraz składem. Opakowanie to jest całkiem proste pod względem graficznym, ale bardzo mi się podoba. Producent zarzeka się, że w jego propozycji znajdziemy aż 91% składników pochodzenia naturalnego. W esencji umieszczono między innymi ekstrakt z awokado oraz prowitaminę B5. Sam materiał jest bardzo dobrze skrojony, chyba najlepiej spośród wszystkich maseczek w płachcie, jakie miałam okazję stosować. Idealnie pasuje do mojego kształtu twarzy. Oprócz tego jest naprawdę gruba i niestety bardzo słabo nasączona esencję, jest jej tutaj jak na lekarstwo. Produkt zaaplikowałam na oczyszczoną buzię, zaraz po wykonaniu peelingu enzymatycznego. Według instrukcji na opakowaniu powinno się go trzymać przez około piętnaście minut. Niestety, z racji tego, że płachta ta jest praktycznie sucha już po samej aplikacji, jest to niemożliwe do wykonania. Maskę miałam na skórze może przez dziesięć minut, a to i tak było mocno przeciągnięte, miałam ochotę ją zdjąć już dużo wcześniej. Same efekty również nie są zbyt imponujące. Maska bardzo słabo odżywia, nie koi i nie nawilża. W sumie pozostawia na skórze lepiącą się warstwę i to tyle. Jak dla mnie jest to bardzo niedopracowany produkt, któremu sporo brakuje do ideału. Nie ma tutaj oczekiwanego działania pielęgnacyjnego, a płachta jest bardzo sucha. Nie polecam, jestem bardzo zawiedziona i z pewnością już nie kupię tego kosmetyku.

Bardzo lubię maski w płachcie, bo cenię sobie wygodę korzystania z nich. Abym jednak wróciła do maski danej marki, muszą być spełnione pewne warunki. Niestety ten produkt ich nie spełnia... ZAPACH To co zauważamy jako pierwsze po otwarciu saszetki, to zapach maski. W przypadku tej konkretnej jest on dosyć specyficzny. Przypomina mi kokos, który generalnie lubię, ale tutaj odnoszę wrażenie jakby był on podlany alkoholem... Na dłuższą metę zapach męczy zamiast relaksować. DZIAŁANIE Sama płachta również rozczarowuje. Zacznijmy od tego, że materiał nie jest zbyt dobrze nasączony. W porównaniu do innych masek, z których korzystałam, to ta wydaje się wręcz lekko suchawa. Dopasowanie maski do twarzy graniczy z cudem. Płachta jest za mała i nie obejmuje całej twarzy, a otwory są wycięte fatalnie - materiał jak nie wejdzie w oko, to w usta. Dramat, o relaksie zapomnijcie. Do tego przez to, że maska jest słabo nasączona, to też kiepsko przylega do twarzy. Roluje się, odstaje... Czułam się jakbym siedziała w niej za karę. Odliczałam minuty do jej zdjęcia. Jeśli chodzi o efekt, to jest spoko, ale nie jest spektakularny. Skóra jest owszem nawilżona i wygładzona, choć nie nazwałabym tego intensywną regeneracją, jak obiecuje producent. Na pewno nie mam ochoty przechodzić ponownie przez mękę noszenia tej maski, dla chwili nawilżenia. Szkoda czasu i nerwów. Z pozytywów, to skład jest całkiem niezły. Mamy tu 91% składników pochodzenia naturalnego. Jest tu ekstrakt z kamienia księżycowego, panthenol, hydrolizowane perły, witamina E czy ekstrakt z awokado. Plusem jest też to, że producent wspiera podopiecznych schroniska dla zwierząt - nie podaje jednak na opakowaniu więcej szczegółów.

Maseczkę kupiłam w Drogerii Natura. Opakowanie to saszetka zawierająca 1 szt zapłaciłam około 6 zł jest to jeden z produktów marki własnej drogerii Natura producentem jest firma Marion. Maskę nakładałam raz w tygodniu na około 20 minut, zużyłam 4 opakowania. Płachta jest nasączona odpowiednią ilością kosmetyku, zapach raczej neutralny słabo wyczuwalny. Plus za skład 91% składników naturalnego. Maseczka nawilża, regeneruje i wygładza , nie uczula, nie podrażnia, niestety efekt nawilżenia dość słaby i krótkotrwały dlatego już więcej nie kupi choć może się skusze spróbować innych masek na tkaninie Natura Eko.