Mehr i Ayurveda to póki co moje dwie ulubione linie od Ritualsa. Napisałam: póki co - ponieważ wciąż poznaję ich ofertę. Kupiłam żelpiankę "Ritual of Mehr" razem z mgiełką do ciała i włosów, by zintensyfikować i przedłużyć ten piękny zapach. Żelpiankę już zrecenzowałam i teraz przechodzę do mgiełki.
Orientalna pomarańcza i drzewo cedrowe... Genialne połączenie! Zapach jest orzeźwiający, świeży, musujący jak oranżada, nastraja pozytywnie, a jednocześnie uspokaja. Jest jak dobry kumpel z promiennym uśmiechem, który zakłada wam ramię na szyję i mówi, że sobie poradzicie i że problemik, z który zaprząta waszą głowę to pestka! <3 to gość, który klepnie was w plecy, doda odwagi, uskrzydli, powie wesoło: "śmiało!", kiedy się wahacie zadziałać (a pomysł macie serio dobry). Nie wiem czym jest ten "mehr", ale podobno kiedyś ta pianka nosiła nazwę "Happy Budda" i chyba lepiej pasowała do nastroju, który wprowadza, ale rozumiem, że każda linia to "rytuał... czegoś" i że z takiego porządku ciężko zrezygnować. W każdym razie zapach jest bardzo radosny. To zapach letniego orzeźwienia. Bardzo przyjemny, bardzo pomarańczowy... Ale jest to pomarańcza dość syntetyczna - jak oranżada. Albo cukierki. To nie jest zarzut, to jest fakt - zresztą już napisałam, że zapach uważam za przyjemny, więc jak mogłabym mu cokolwiek zarzucać? Po kilku minutach ta słodycz zaczyna się pieprzyć.
Nie! dosłownie! Zaczyna wybijać bardzo przyjemny pieprz, co czyni ten zapach niezwykle interesującym i szalonym. Uważam, że jest tak uniwersalny, że panowie także mogą się nim psikać - cytrusy, cukier, pieprz, przyprawy korzenne, drzewo cedrowe... To wyczuwam. No i co tu może pójść nie tak? Odpowiedź brzmi: nic. Luksusowe orzeźwienie, wprost idealne na lato (oszczędzam produkt, by go nie wytracić przed upałami; w tym miejscu muszę powiedzieć, że niestety jest mało wydajna - po miesiącu skąpego używania zużyłam już 1/3 produktu, słabo...)
Buteleczka zwraca na siebie uwagę swoją wytwornością i minimalizmem. Wygląda naprawdę bardzo elegancko. Wykonana została ze szkła barwionego na kolor przypisany linii "Ritual of Mehr", czyli taki złotawy pomarańcz. Jest przezroczysta, więc można kontrolować zużycie płynu. Ten piwny/miodowy/bursztynowy kolor już sam w sobie jest wystarczająco piękny i wytworny, ale ze złotym atomizerem i wygodną nakrywką wygląda po prostu obłędnie, DROGO (taki też zresztą jest). Walcowaty kształt prezentuje się zgrabnie i minimalistycznie, dodatkowo (lub przede wszystkim) zapewnia wygodę w użytkowaniu. Wszystko jest komfortowe i sprawne (przynajmniej mój egzemplarz nie przysporzył mi żadnych kłopotów; nie sądzę jednak, by taka firma wypuściła jakieś trefne, bublowate, zepsute opakowania).
Cena... biorąc pod uwagę wydajność... nie jest niska... Zapach wspaniały, bardzo intensywny, ale nienachalny (z czasem łagodnieje), i jak na mgiełkę trwały (po 2 godzinach znika z mojej skóry - więc jest całkiem nieźle). Fantastycznie, że można mglić nią także włosy bez obawy o ich przesuszenie - tam zapach utrzymuje się znacznie dłużej, na ubraniach zaś dość szybko przestaję go czuć (odwrotnie, niż recenzentki).
Uznałam, że istotne, by wspomnieć o tym, że mgiełka nie wchłania się od razu - przez parę minut widać mokre ślady w miejscu, w którym została psiknięta.
Na zakończenie powiem, że ta mgiełka to prawdziwy HIT! Psikanie ciała i włosów tą mgiełką to prawdziwa przyjemność - przepięknie pachnie, orzeźwia, nastraja pozytywnie, dosyć długo utrzymuje się na ciele i DŁUGO na włosach; na półce wygląda dostojnie, nadaje się do torebki, bo jest lekka, niewielka i poręczna. Kosztuje sporo, znika szybko (chodzi o wydajność, nie o trwałość). Na pewno spróbuję zapachów z pozostałych serii, a do tej na pewno wrócę, bo to jest DOKŁADNIE TO, czego szukałam na lato/upalne dni! <3