Lierac Arkeskin, Baume Fondant Tonifiant Odżywczy balsam ujędrniający ciało

Produkty marki Lierac kupuję rzadko, mam za sobą może z jeden, dwa kosmetyki. Ucieszyłam się, gdy dostałam w prezencie ten balsam od siostry, zwłaszcza, że bardzo go chwaliła i była zadowolona. Wprawdzie menopauza jeszcze przede mną :D ale co raz śmielej wkraczam w produkty typu anti-age i do skóry dojrzałej. Myślę, że z linii Arkeskin zadowolone będą również młodsze panie, bo jest to pielęgnacja na najwyższym poziomie :) Opakowanie zachwyciło mnie swoim eleganckim designem - piękna matowa butelka z pompką, proste, minimalistyczne napisy i złote elementy - wygląda schludnie i kobieco, podoba mi się. Technicznie teoretycznie ok, ale moja pompka zaniemogła przy 1/4 produktu i musiałam kombinować jak wydobyć resztę. Zapach to absolutne mistrzostwo świata i dopiero po kilku chwilach "noszenia" na skórze, pokazuje jak bardzo jest piękny i intensywny. Podczas aplikacji nie zrobił na mnie aż takiego wrażenia - taki kosmetykowy kwiatek. Ale dopiero po aplikacji, na ciele zamienia się w kwiatowy ogród - pachnie przepięknie i nie mogę zdecydować się czy dla mnie to bardziej zapach konwalii czy bzu. Jest po prostu cudowny, co rusz przystawiam nos do ramienia i się zachwycam :) Oczywiście jest trwały i długo utrzymuje się na ciele, za co wielki plus. Balsam faktycznie jest balsamem - gęsta, ale jednocześnie płynna konsystencja, która jest tak cudowna i aksamitna w dotyku, że aplikacja jest czystą przyjemnością. Ciało jest jedwabiście gładkie, dziecięco miękkie i super nawilżone. Balsam zapewnia długotrwałe efekty, co mnie bardzo cieszy w te upały, gdy mogę sobie odpuścić codzienną aplikację (choć szkoda odpuszczać przy tak przyjemnym kosmetyku). Szybko się wchłania, jednocześnie pozostawiając to miłe uczucie posmarowanej skóry. Wydajny, jak dla mnie nawet bardzo, więc jeśli wysoka cena powstrzymuje Was przed kupnem to mimo małego gabarytu jest to wydajny produkt. Z wiekiem przekonuję się, że wolę więcej wydać na fajny kosmetyk z wyższej półki, niż na ciuch, dlatego jestem gotowa na kolejną butelkę ;)

Wielkimi a raczej szybkimi krokami zbliżam się do 50 tki (na chwilę obecną 47 lat), wraz z wiekiem obserwuję jak ciało staje się bardziej wiotkie,mniej elastyczne,no i oczywiście coraz bardziej wiekowe ;D,menopauza nie ominie żadnej z nas dlatego gdy przeczytałam o samych zaletach "tego stanu" dzięki Kasi :) to spojrzałam na zalety a nie wady, czym prędzej przeszukałam internet i tak oto stałam się właścicielką balsamu marki Lierac. Mojej skórze brakuje nawilżenia,odżywienia,jędrności,elastyczności, mam też widoczny cellulit z którym toczę nierówną walkę. Balsam znaduje się w wygodnym opakowanie z pompką,podoba mi się estetyka wykonania,łososiowy kolor,elementy złota-jest dyskretnie i elegancko.Balsam ma przyjemny zapach oraz konsystencję która doskonale się rozsmarowuje i wchłania,nic się nie roluje ani nie rozwarstwia, skóra jest niesamowicie wygładzona i miękka w dotyku,jak dotąd żaden balsam nie dał mi takiej miękkości,po miesiącu używania skóra prezentuje się zdecydowanie lepiej,jest w lepszej kondycji,bardziej zwarta,napięta i elastyczna,nie jest taka wiotka ,dodatkowo błyskawicznie się wchłania dzięki czemu nie ma problemu z wskoczeniem natychmiast w ubrania. Można by powiedzieć że to balsam bez wad,ale u mnie sa dwie: wydajność i cena,stosowany na miejsca bardziej strategiczne czyli brzuch,pośladki,nogi-raz dziennie i zbliżam się do denka,także wystarczy mi na miesiąc i tydzień. Co dotyczy ceny,dorwałam go po 66 zł i żałuję że w tej cenie,mimo skromnej wydajności nie skusiłam się na parę opakowań,bo wszystkie oscylują od 100zł wzwyż,jeśli traficie na dobrą cenę to warto nim się zainteresować, według mnie sprawdzi się nie tylko w czasie menopauzy a także u kobiet odchudzających się oraz świeżo upieczonych mam.

Ponieważ bardzo cenię równie dobre, co niestety kosztowne dermokosmetyki Lierac, sobie kupowałam je zatem rzadko, ale kiedy znalazłam ten balsam w promocyjnej cenie – i tak wysokiej, bo ponad 70 zł (za 200 ml – na co dzień ok. 100 zł), nabyłam go w prezencie dla Mami, ponieważ dla Owej Damy akurat nie żałuję niczego, co dobre. Podarowałam, nie byłabym sobą, gdybym nie podkradła od razu z ładnej buteleczki z pompką małego kleksika (w sumie nie kradłam, bo spytałam o zgodę), i po kilku tygodniach sprezentowałam drugi egzemplarz sobie, tak bardzo mnie ta drobinka kosmetyku zauroczyła. Balsam ma jedwabistą, ultragładką konsystencję, więc wspaniale rozprowadza się po skórze, i natychmiast wchłania, nawet w skórę normalną, co czyni go niezwykle wydajnym. Mała plamka, którą "poczęstowałam się" przy pierwszym kontakcie z kosmetykiem wystarczyła mi na całe przedramiona, a jednocześnie czułam, że nie jest to jakiś ulotny, wodnisty fluid, a specyfik całkiem treściwy dla skóry. Po niezwykle przyjemnej aplikacji miałam na rękach zmysłowe poczucie odświeżenia i ukojenia, wzmocnione jeszcze bajecznym, bardzo świeżym, elegankcim aromatem lotosu. Balsam pachnie cudownie i niezwykle trwale dobrymi perfumami z kategorii rześkich, świeżych, "białych i czystych", ale pozbawiony jest chłodnych, syntetycznych nut, a jego baza to sensualnie lekko ciepłe akordy, więc kosmetyk stosuje się rozkosznie przez cały rok, niezależnie od pogody. I jak wspomniałam, w działaniu też wcale nie jest aż tak ulotny, jak by się mogło wydawać po świeżym aromacie i lekkiej, błyskawicznie wchłanialnej konsystencji. Balsam ma aż 91% składników naturalnego pochodzenia, zaś dzięki składnikom aktywnym: drenującemu, ujędrniającemu i uelastyczniającemu imbirowi oraz nawilżającemu, wygładzającemu i wypełniającemu podwójnemu kwasowi hialuronowemu skóra (nie tylko Pań w wieku okołomenopauzalnym, dla których specyfik jest skierowany) w krótkim czasie staje się autentycznie wygładzona, ujednolicona, sprężysta i jędrna – nawet zimą, kiedy ciało szczególnie się uwrażliwia na przesuszenia. Lubię ujędrniające i porządnie nawilżające, wonne balsamy, a ten jest jednym z najlepszych, jakich używałam, więc pomimo wysokiej ceny standardowej (to jedyna jego wada - ok. 100 zł za tylk 200 ml) bardzo go polecam, i sama chciałabym jeszcze do niego wrócić, choć nie wiem, czy finansowo się to uda.

Lierac Arkeskin odżywczy balsam do ciała przeznaczony do skóry w okresie menopauzalnym i nie tylko. Odżywia i ujędrnia skórę w każdym wieku zawiera podwójny kwas hialuronowy który głęboko nawilża i wygładza. Balsam zawiera nuty zapachowe lotosu oraz imbir który ma działanie działanie drenujące i ujedrniajace. Lekka konsystencja powoduje że balsam świetnie się rozprowadza i wchłania. Opakowanie z pompką pozwala na dozowanie odpowiedniej ilości produktu. Zapach produktu jest delikatny ale przyjemny nie będzie drażnił osób które nie lubią używać produktów o intensywnej woni.

Dostałam ten balsam odżywczy w prezencie i jestem w siódmym niebie od kilku tygodni.Balsam jest polecany dla kobiet w okresie menopauzy i zawiera wyłącznie naturalne składniki. Świetnie odżywia skórę , a ten zapach (lekko perfumowany, a jednak naturalny)pozostaję na skórze przez dłuższy czas. Balsam jest odpowiedni dla osób z cerą atopową i bardzo wrażliwą. Dla kobiet wymagających w wieku 50+.