Alterra Hydro Nachtcreme Bio-Traube Nawilżający krem na noc `Winogrona Bio` (nowa wersja)

Myślę, że moją cerę można określić jako cerę mieszaną, czasem bardziej w stronę tłustej, a czasem suchej i odwodnionej. Ten krem został przeze mnie kupiony kiedy zdecydowanie miała bardziej "suchy etap" i potrzebowała solidnego nawilżenia. Niestety był to nietrafiony zakup. Kosmetyk jest w tubce, to akurat plus bo lubię ten rodzaj opakowania. Jest bardziej higieniczny od słoiczków, a łatwo wydobyć z niego wszystko do samego końca. Zapach określę jako taki "typowy kosmetyczny". Ani mi on nie pachnie ładnie, ani nie śmierdzi. Jeśli chodzi o kremy na noc to zazwyczaj mam tutaj duży zakres tolerancji na to, czy są ciężkie, świecą itp. - wiadomo, skoro idziemy z tym spać to lepiej żeby świecił ale był treściwy, a cera czerpała z niego co najlepsze. Z tym, że moje odczucia ze stosowania tego kremu to bardziej jak nałożenie tłustego filmu ochronnego niż krem z którego cokolwiek się wchłania, wbrew temu co obiecywał producent. Niestety nałożony na serum, czy jakiś żel nawilżający dla podbicia efektu, często bardzo lubił się zważyć i zrobić dziwaczną papkę albo zrolować. Zdarzało mu się to także przy używaniu solo - nie chciał się wchłaniać, a wklepywany lub wmasowywany w skórę potrafił się zacząć rolować. Cóż jako plus mogę uznać że poniekąd krem jest wydajny - nie można użyć go więcej bo się zroluje, więc przy używaniu po troszkę to ta tubka starczyła mi na bardzo długo. Nie jest to krem dla mnie, nie kupię go ponownie, nie jest drogi, ale myślę, że w tej cenie i tak można kupić lepsze kremy nawilżające. Ale jeśli kogoś kusi to zawsze można samemu przetestować, bywa na promocjach za około 11zł jeśli dobrze pamiętam, a skład mimo wszystko sam w sobie wygląda fajnie.

Kupiłam bo potrzebowałam czegoś fajnie nawilżającego. Opinie w intrenecie ogólnie ma świetne. Bardzo mi się spodobały, tak jak naturalny skład i obietnice producenta. Już po pierwszej aplikacji wiedziałam, że raczej nie jest dla mnie. Krem ma tłustą konsystencję... Jest taki mazisty. Aplikuje się go średnio, właśnie przez to, że mam wrażenie, że ciągnie mi się po twarzy. Co do wchłaniania, to jedna z dwóch najgorszych kwestii. Mam wrażenie, że się nie wchłania. Mam wrażenie, że godzinami zalegał mi na twarzy. Drugą bardzo nieprzyjemną kwestią jest to że parę chwil po aplikacji skóra zaczynała mnie szczypać. Nie była zaczerwieniona, ale szczypała. Ten krem to porażka. Ani skóra nie jest bardziej nawilżona, ani tak na prawe nic się nie wydarzyło. A w aplikacji jest bardzo nieprzyjemny. Za ciężki, za tłusty, zbyt mazisty i szczypie.

Kupiłam go razem z jego wersją na dzień, kiedy moja mieszana cera była odwodniona i wymagała porządnego nawilżenia. Dedykowany jest właśnie takiej skórze, chociaż napisano to z tyłu opakowania. Recenzja ta będzie podobna do recenzji kremu Hydro Tagescreme Bio-Traube (czyli odpowiednika na dzień), bo jeden i drugi kosmetyk to właściwie ten sam produkt. Oba mają w pełni identyczny skład, jedynie w dwóch miejscach różni się kolejność składników, co oznacza pewnie lekko zmienione ich proporcje. Krem umieszczony jest w zgrabnej, poręcznej tubce, z motywem zielonych winogron i kropel wody. Tubka zdaje się być mała i przez chwilę zastanawiałam się, czy faktycznie zawiera 50 ml kremu, ale rzeczywiście tak jest. Na kartoniku, w który zapakowany był krem, widnieje przejrzysta tabelka z wypisanymi składnikami. Pozwala ona zobaczyć jak dużo składników w kosmetyku jest pochodzenia naturalnego, za co oczywiście plus. Kosmetyk ma średnio gęstą, nie lejącą się konsystencję. Nie należy do ciężkich, chociaż da się w nim wyczuć zawartość olejków. Jest minimalnie bardziej treściwy niż jego wersja na dzień. Widać większy jest w nim procent tych gęstszych składników. Soczysta woń winogron jest w nim nieco bardziej wyczuwalna niż w dziennym odpowiedniku, ale nadal nie jest to ten piękny charakterystyczny zapach, na który liczyłam jako fanatyczka tych owoców. Jeśli już, to przypomina te typowe winogrona z marketu, mało aromatyczne. Wyczuwam w nim coś z dziecięcych past do zębów, albo może owocowych gum Orbit. Jest to subtelny zapach, znikający po nałożeniu. Kosmetyk nie należy do tych wchłaniających się szybko. Po nałożeniu trzeba poświęcić minutkę, żeby wmasować go w twarz, bo z początku strasznie się bieli. Nie pozostawia na twarzy bardzo tłustego filmu, jedynie naturalnie wyglądającą, satynową poświatę. Niestety nawilża średnio, a jak na suchą albo odwodnioną skórę, zdecydowanie słabo. Nawet po dłuższym czasie stosowania, po użyciu go nadal widać na twarzy suche skórki i ściągnięcia. Krem nie zapewnia też wygładzenia ani nie sprawia, że skóra staje się miękka czy delikatna. Nie zauważyłam również poprawy elastyczności. Krem nie jest całkiem zły i z pewnością zużyję go do końca, bo kiedy wyciągnęłam już swoją skórę ze stanu przesuszenia, zaczął sprawdzać mi się całkiem dobrze. Gdyby nie informacja, że przeznaczony jest do cery odwodnionej, dałabym mu więcej niż 3. Nie polecam cerom przesuszonym i bardzo suchym. Z drugiej strony kosztował jedynie około 14zł, więc opłaca się go wypróbować samemu.

Biorąc ten produkt z półki w sklepie nie sądziłam, że sięgnę po kolejne opakowanie. Krem świetnie nawilża moja twarz, zapachu nie wyczuwam absolutnie żadnego- choć podobno jakiś jest. W składzie kremu sama natura, wiec za to ogromny plus. Mimo małej pojemności krem jest bardzo wydajny. Jedna tubka starczyła mi na 1,5 miesiąca, a nie żałowałam jak nakładałam. Jedyny minus to słabe rozprowadzanie, co skutkuje lekkimi białymi smugami, ale szybko się wchłaniają. Czy kupię kolejne opakowanie? Tak kupię, a właściwie już kupiłam :)