Lancome, Absolue Soft Cream (Zaawansowany krem regenerujący)

Krem dostałam w postaci próbek zarówno w wersji soft, jak i rich i nie ukrywam, że byłam tym faktem bardzo podekscytowana. Spodziewałam się, że kosmetyk w tak wysokiej cenie musi robić naprawdę coś więcej niż zwykle kremy. O ile więc wersja rich okazała się katastrofą (o tym w jej recenzji), to ta była naprawdę przyjemna, ale ku mojemu rozczarowaniu okazało się, że robi dokładnie to, co kremy za ułamek tej ceny.

Krem ma bardzo przyjemną konsystencję. Jest jakby aksamitny, ma lekko różowy kolor. Pięknie się rozprowadza i jest bardzo wydajny. Wystarczy go odrobina by pokryć całą twarz. 10ml wystarczyło mi na ponad miesiąc. Jest bogaty, lekko tłusty i na pewno nie powiedziałabym, że to wersja soft, gdyby nie napis na opakowaniu. Fajnie się wchłania, ale zostawia na twarzy lekko lepką warstwę. Używałam kremu na noc, więc jak dla mnie było to w porządku. Zapach jest ładny, różany. Według mnie, mimo, że mam suchą skórę na policzkach i normalną w strefie T, to średnio nadaje się na dzień, jest za ciężki. Nie widzę go też pod makijażem, chyba że zimą.

Jeśli chodzi o efekty, to jest całkiem dobrze, ale nie robi nic poza to, co robią inne, duuużo tańsze kremy. Fajnie nawilża, odżywia, skóra jest jakby wygładzona, ale jest to efekt chwilowy, widoczny tylko po aplikacji. Nie wpływa długoterminowo na poprawę wyglądu skóry, nie spłyca zmarszczek, nie ujędrnia.

Podsumowując, jest to naprawdę dobry krem, ale zdecydowanie nie jest wart swojej ceny. Nie robi nic, czego nie robią inne, znacznie tańsze kremy. Domyślam się jednak, że nie jestem jego grupą docelową, jeśli więc dla kogoś cena nie jest istotna, to wtedy jak najbardziej polecam. W innej sytuacji radzę jednak kupić tańszy krem.