Round Lab Birch Juice Moisturizing Sun Cream SPF50+ PA++++ Nawilżający krem ​​przeciwsłoneczny

Round Lab Birch Juice Moisturizing Sun Cream SPF50+ PA++++ to absolutny hit! Uwielbiam koreańskie filtry za ich lekkość i niewidoczność na skórze, ale ten krem to po prostu mistrzostwo. Przebił nawet kultowy Skin1004, bo jest jeszcze mniej tłusty, a jednocześnie daje przepiękne glow – skóra wygląda zdrowo i promiennie, ale nie świeci się jak latarnia. Wystarczy w ciągu dnia przetrzeć twarz bibułką matującą i wszystko wraca do ideału. Największy szok? Nie roluje się pod żadnym moim podkładem. ŻADNYM. To dla mnie cud, bo większość filtrów prędzej czy później zaczynała wariować z makijażem. Ten jest jak druga skóra, nic się nie waży, nic się nie ślizga. No i zapomnijcie, żebym teraz używała czegokolwiek innego – ten krem zostaje ze mną na zawsze!

Od dwóch lat nie wyobrażam sobie dnia bez Round Lab Birch Juice Moisturizing Sun Cream SPF50+ PA++++ i nadal jestem absolutnie zachwycona. Wersję Mild Up, którą używam, dostałam od mojego chłopaka z Korei, i naprawdę cieszę się, że ten świetny produkt w końcu trafił na polski rynek. To zdecydowanie najlepszy filtr przeciwsłoneczny, jaki miałam okazję stosować. Krem rewelacyjnie kryje, nie roluje się, nie zostawia białych smug, a przy tym bardzo szybko się wchłania – nie pozostawiając tłustego filmu. Mam wrażenie, że moja skóra jest naprawdę dobrze chroniona przed słońcem, a dodatkowo nie muszę się martwić o podrażnienia czy wysuszenie. Ma też bardzo delikatny zapach, który jest przyjemny, ale nie za mocny – to naprawdę duży plus, zwłaszcza gdy używam go codziennie. Cieszę się, że teraz mogę go kupić w Polsce, bo naprawdę nie wyobrażam sobie zastąpić go innym produktem. Daje mi poczucie pewności, że moja skóra jest dobrze zabezpieczona, i od dwóch lat nie zmieniłabym go na żaden inny krem przeciwsłoneczny. Jestem z niego naprawdę bardzo zadowolona!

Jest to mój drugi ulubiony SPF, co znaczy, że jest idealny. Lekki i nawilżający, nie bieli, nie piecze w oczy, doskonale sprawdza się pod makijażem. Jego stosowanie to radość dla mojego serca, aż mi było przykro, jak produkt wykończyłam, włącznie z rozcięciem tubki i wygrzebaniem resztek. Został sprawdzony również na suchej cerze mojej mamy - ona akurat musiała nałożyć pod niego krem, ale również sprawował się u niej wspaniale.

Krem kupiłam na stronie internetowej koreańskiej drogerii za około 80zł. Po przetestowaniu kremu Round Lab jestem pod dużym wrażeniem jego działania i komfortu stosowania. Szuakałam podobnego kremu o takich właśiwościach i natrafiłam na niego. Stosowałam przedtem krem od skin1004 jednak jego formuła nie przypadła mi do gustu i postanowiłam zamówić ten i to był strzał w 10. Krem ma lekką, nawilżającą konsystencję, która świetnie się rozprowadza i błyskawicznie wchłania. Nie pozostawia białych śladów ani tłustej warstwy, co jest dla mnie kluczowe, bo mam skórę mieszaną i cięższe filtry często powodują świecenie się strefy T. Już po pierwszym użyciu zauważyłam, że krem doskonale nawilża skórę, dzięki czemu mogłam zrezygnować z dodatkowego kremu nawilżającego pod makijaż, a stosowałam różnego rodzaju esencje czy serum natomiast ten mi w zupełności wystarcza solo. Skóra po jego użyciu była miękka, gładka i wyglądała zdrowo. Przy regularnym stosowaniu w ciągu dnia (nakładałam co około 4 godziny, gdy byłam na słońcu), krem nie zapchał mojej skóry, co często zdarza się przy innych filtrach przeciwsłonecznych. Bardzo podoba mi się również to, że krem zawiera sok z brzozy, który działa łagodząco i dodatkowo wspiera regenerację skóry. Ochrona przeciwsłoneczna SPF50+ PA++++ sprawdziła się doskonale – mimo kilkugodzinnego przebywania na słońcu moja skóra była dobrze chroniona i nie doznałam żadnych podrażnień.

Warunki: skóra wrażliwa, mieszana, skłonna do zapychania, podrażnień, wyprysków, przesuszenia i świecenia. Nie muszę po nim używać pudru (cera się nie wyświeca). Jest mniej wysuszający niż inne filtry, których używałam. Nawet trochę nawilża (!). Dobrze chroni przed słońcem. Można go stosować wokół oczu (nie migruje i nie podrażnia). Dobrze współgra z kremem nawilżającym pod spodem. Zupełnie przezroczysty. Nie brudzi ubrań. Jest mało wydajny. Używam go ok. miesiąca i jestem na końcówce opakowania.

Niedawno miałam przyjemność wypróbować nawilżający krem ​​przeciwsłoneczny Round Lab Birch Juice i jestem w nim absolutnie zakochana! ???? Ten produkt szybko stał się podstawą mojej pielęgnacji skóry, a oto dlaczego: Po pierwsze konsystencja jest po prostu idealna. Jest lekki i kremowy, prawie jak puszysta chmurka ☁️ i Rozprowadza się na skórze bez najmniejszego wysiłku na nie muszę używać dużo, aby pokryć twarz i szyję Zapach jest nieziemsko orzeźwiający! ???? Ma subtelny, czysty zapach, który przypomina mi świeży, zroszony poranek w brzozowym lesie. Nie jest przytłaczający, co jest idealne dla mojego wrażliwego nosa. Opakowanie jest bardzo higieniczne i przyjemne w używaniu. Kiedy go nakładam, moja buźka wygląda na muśniętą słońcem✨ Nadaje piękny, naturalny blask, nie pozostawiając białego osadu. Moja skóra jest nawilżona i wygląda promiennie przez cały dzień. Dodatkowo wspaniale wygląda jako baza pod makijaż! Krótko mówiąc miłość od pierwszego nałożenia! ???? Jest idealny dla każdego, kto szuka lekkiego, nawilżającego i pięknie pachnącego kremu przeciwsłonecznego. Zdecydowanie zamierzam go kupić ponownie!

Lubię koreańską pielęgnację, a szczególnie ich filtry. Owszem, zdarzają się mniej przyjemne kosmetyki, ale ten oto spf dołączył do grupy moich ulubieńców. Wypatrzyłam go na kilku kanałach YT dotyczących k-beauty i musiałam go mieć. - OPAKOWANIE: kosmetyk znajduje się w tubce wykonanej z białego plastiku z również białą zakrętką. Szata graficzna jest prosta, znajdziemy tu jedynie napisy w języku i alfabecie koreańskim więc w życiu nie do przeczytania dla mnie. Tubka jest elastyczna, nie zniekształca się w trakcie użytkowania. Do tego grafika przedstawiającą dziewczynę moczącą nogi w stawie, w tle brzozy - to chyba subtelne nawiązanie do jednego ze składnika zawartego w kremie - soku z brzozy. - KONSYSTENCJA: kosmetyk jest lekkim kremem, który nie zlewa się z palców po wydobyciu, a jednocześnie błyskawicznie się wchłania po rozprowadzeniu po skórze twarzy i szyi. Mamy tu same zalety: filtr nie bieli, nie szczypie w oczy, nie czuć go na twarzy, nie obciąża jej i nie przetłuszcza w trakcie dnia (do reaplikacji stosuję sztyfty - też koreańskie). Ponadto krem dobrze współgra z pielęgnacją i nie roluje się. - ZAPACH: bardzo delikatny, ulatnia się w trakcie aplikacji, kojarzy mi się z czystym sokiem brzozowym - DZIAŁANIE: filtr skutecznie chroni skórę. W codziennych, miejskich warunkach spisuje się świetnie i chroni cerę przed negatywnym wpływem światła, co jest dla mnie o tyle ważne, że stosuję w swojej rutynie retinole i kwasy, więc tym bardziej narażam się na przebarwienia. Dodam, że filtr sprawdza się też jako produkt pielęgnacyjny. Ma skórę odwodnioną i standardem jest, że o poranku nakładam serum anty starzeniowe, następnie serum nawilżające/nawadniające i krem do skóry odwodnionej, na to filtr. W tej konfiguracji ten spf super się sprawdza, współgra ze wszystkimi kosmetykami. Teraz, gdy jest trochę cieplej mogę sobie pozwolić na ominięcie kremu nawilżającego bo ten kosmetyk dobrze nawilża moją wymagającą cerę. Zaspokaja jej potrzeby na cały dzień, nie odczuwam po kilku godzinach ściągnięcia, przesuszenia. Czuję komfort i miękkość. Preparat pozostawia u mnie satynowe wykończenie, wystarczy mi jedynie przypudrować skórę w strefie T.

Widząc jakie efekty daje koreańska pielęgnacja stwierdziła że spróbuję i ja . I jakie było moje zaskoczenie gdy znalazłam dla siebie najbardziej komfortowy spf jaki testowałam . Mam kilka takich swoich top spf z drogerii do których lubię wracać , ale ten ten jest lekiem na całe zło. Konsystencja jest przyjemna , kremowa , leciutka . Produkt bardzo szybko się wchłania, nie bieli i nie robi smug. Co jest dla mnie bardzo ważne nie szczypie w oczy . Nie miałam sytuacji aby coś się zrolowało czy nie współgrało z innymi kosmetykami które już miałam na buzi. Pod makijażem wygląda przepięknie . I to za co ja go kocham nie czuję go na twarzy absolutnie . Wykończenie nazwałbym nie pełnym matem , ponieważ absolutnie nie świecę się jak kula dyskotekowa ale też nie mam takiego pełnego matu . Jest to połączenie takiego satynowego wykończenia z matem . Zapach jest delikatny bardzo , ale dla mnie przyjemny ,nie przeszkadzający. Mam tendencje do trądziku i mocnego zapychania ale on mi krzywdy nie robi . Jeszcze nie było sytuacji bym miała po nim wysyp niedoskonałości. Jedyny jego minus to cena , jest ona dość wysoka , dostępność jest coraz lepsza. Ja osobiście preferuję zamawianie go ze stron azjatyckich . Jest to mój hit hitów i polecam dalej ten świetny produkt .

Bardzo lubię testować kremy przeciwsłoneczne azjatycki marek bowiem łatwo mi wśród nich znależć takie kosmetyki, które są lekkie i zapewniają przy okazji odpowiednią ochronę. Taki właśnie jest produkt Round Lab. Dodatkowo pozostawia lekko świetliste wykończenie i stanowi cudowną bazę pod makijaż. Nie bieli, nie szczypie w oczy i co równie ważne - nie zapchał mnie. Może nie należy do najtańszych propozycji, ale stanowczo zasługuje na zainteresowanie