The Beauty Dept. Orange You Glad to See Me?, Brightening & Glowing Sheet with Orange Extract Rozjaśniająca i rozświetlająca maska w płachcie

Saszetka o pomarańczowej barwie obiecywała rozświetlenie i rozjaśnienie cery i miała nacięcia w górnej części, które znacznie ułatwiały otwarcie, lecz należy robić to ostrożnie, bo w moim przypadku esencja zawarta w opakowaniu chlusnęła w powietrze ‘ozdabiając’ moje ubranie i podłogę, ale i tak zostało jej dużo. Moja cera w strefie T ma obecnie sporo krostek, rozszerzone pory, w okolicach żuchwy trochę bolesnych krostek i zaskórników, okolice oczu i policzki suche i wymagające nawilżenia i odżywienia. Zapach trochę idzie w kierunku pomarańczowych landrynek a trochę w kosmetyki zawierające pomarańczowe ekstrakty, po kilku minutach poszedł w bardziej perfumeryjne tony; przyjemny, niedrażniący. Płachta dobrze skrojona, wystarczająco okrywała twarz i miała duże otwory na oczy, przez co rzęsy nie miały szansy zawadzać o brzeg płachty i cały czas pozostała tak samo mokra. Przez cały czas noszenia odczuwalny był chłód, który bardzo uprzyjemnił stosowanie, nic się nie odklejało ani nie zjeżdżało z twarzy; nie czułam żadnego pieczenia ani swędzenia. Po zdjęciu cera lekko się lepiła dlatego pokryłam ją tylko kremem nawilżającym, ale glow i rozjaśnienie faktycznie było widoczne, zaczerwienienia ani wysyp stanów zapalnych nie wystąpił, a nawet wcześniejsze większe zmiany zostały znacznie zmniejszone, za to te drobniejsze zostały całkowicie wymazane. Lepiej nie stosować jej jednak przed szybkim porannym makijażem, bo może okazać się, że wszystkie produkty ślizgają się jak na maśle; nie ma szans ich wklepać, rozetrzeć, rozblendować, dołożyć - wszystkie próby kończą się pustymi polami, smugami, plamami. Nic się nie chce do skóry przyczepić, jakby była tam bariera odpychająca wszystko, a próba przypudrowania tego obrazu nędzy i rozpaczy kończy się natychmiastowym ciastkowaniem i suchą maską.