Co nie zabije to wzmocni.
Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o kosmetykach z jadem żmii miałam ochotę popukać się w czoło: jeszcze tylko łajno krokodyla, ślina wielbłąda i sproszkowany róg jednorożca i mamy magiczną miksturę na wieczystą młodość albo panaceum na wszystkie choroby.
S-Venom Wrinkle Tox Cream żadnym panaceum nie jest. Wystarczy spojrzeć na skład. Woda, gliceryna, glikol butylenowy silikony na pierwszych miejscach. Gdybym znała skład przed zastosowaniem kremu nigdybym go nie zakupiła ani nawet testowo nie użyła. Krem kupiłam w ciemno w czasie, gdy moje trzy zmarszczki mimiczne (lwia pozioma po środku czoła, dwie pionowe u nasady nosa) powstałe po prawie trzydziestu latach częstego unoszenia brwi w grymasie dziwienia się światu lub marszczenia czoła by okazać dezaprobatę poczeły irytować mnie tak dalece że gotowam była na łajno łajno krokodyla i jad żmii byle by się ich pozbyć.
Na jedno tylko nie byłam i nie jestem gotowa: na botoks i inne interwencje igłą lub skalpelem. Nie- bo nie.
Jeśli trzeba będzie pokocham moje zamrszczki ale "leczyć" ich nie będę.
Venom Wrinkle Tox Cream odsunął w czasie konieczność pokochania zmarszczek. Już po kilku użyciach (1X dziennie, na noc) zauważyłam lekkie spłycenie bruzd, wygładzenie czoła. W tej chwili, dwóch miesiącach stosowania moje zmarszczki mimiczne są ledwo zarysowanymi liniami, rano budzę się z czołem jak z fotoszopa, gładkim i jasnym.
Preparat jest odrobinę komedogenny i zatyka pory mojej bardzo tłustej skóry- dlatego też stosuję go w rytmie: dwie noce Venom Wrinkle Tox Cream, jedna noc Triacneal i znów dwie noce Venom Wrinkle Tox Cream i tak w kółko. O właściwościach nawilżających i pielęgnujących niewiele umiem powiedzieć, krem zawsze stosuję na nawilżające serum.
Venom Wrinkle Tox Cream ma gęstą konsystencję, jest niesłychanie wydajny i przyjemny w użytkowaniu (ni chybi te silikony!). Pachnie w miarę przyjemnie, nienatarczywie. Pozostawia na twarzy lśniącą, tłustawą warstwę, gdyby ktoś uparł się by stosować preparat na dzień mógłby mieć problemy w nałożeniu makijażu.
Venom Wrinkle Tox Cream nie uczulił mnie, nie podrażnił mimo, że stosuję go także na superwrażliwe okolice oczu.
Cena- w sam raz dla wszystkich noszacych węża, tfu, żmiję w kieszeni. Spadek kursu dolara sprawił, że następny słoiczek kupiłam za niespełna 75zł.
Skład: WATER, GLYCERIN, BUTYLENE GLYCOL, CYCLOPENTASILOXANE, DIMETHICONE CROSSPOLYMER, BUTYROSPERMUM PARKII(SHEA BUTTER), POLYDECENE, OCTYLDODECYL MYRISTATE, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, CYCLOMETHICONE, CETEARYL OLIVATE, SORBITAN OLIVATE, CETEARYL ALCOHOL, GLYCERYL STEARATE, PEG-100 STEARATE, POLYSORBATE 20, OLEA EUROPAEA (OLIVE) FRUIT OIL, DIPEPTIDE DIAMINOBUTYROYL BENZYLAMIDE DIACETATE, HELIANTHUS ANNUUS (SUNFLOWER) SEED OIL, SODIUM HYALURONATE, BETA-GLUCAN, MANGIFERA INDICA (MANGO) SEED BUTTER, ACRYLATES, C10-30 ALKLY ACRYLATE CROSSPOLYMER, TRIETHANOLAMINE, LIMNANTHES ALBA (MEADOWFOAM) SEED OIL, COPPER TRIPEPTIDE-1, ADENOSINE, TOCOPHERYL ACETATE, ALLANTOIN, PANTHENOL, SODIUM ASCORBYLPHOSPHATE, HUMAN OLIGOPEPTIDE-1, DISODIUM EDTA, PHENOXYETHANOL, METHYL PARABEN, PROPYL PARABEN, FRAGRANCE
Używam tego produktu od: kilku miesięcy
Ilość zużytych opakowań: kończę pierwsze oakowanie, w drodze jest kolejne