Był taki czas w moim życiu, kiedy to - jako posiadaczka cery mieszanej - bardzo walczyłam z nadprodukcją sebum, a ponieważ nie miałam jeszcze tej wiedzy i świadomości, którą posiadam dziś to walczyłam głównie ze skutkami zamiast skupić się na zwalczaniu przyczyny.
Wszystko, co zawierało w swojej nazwie lub opisie słowo-klucz "matujący/-a/-e" stawało się dla mnie kosmetykiem mocno pożądanym. Moda na tego rodzaju produkty też dołożyła cegiełkę, oczywiście. Po zaczytywaniu się w opiniach internetowych na temat najlepszych podkładów matujących wybór padł na ten - 24h Matte Foundation od L'Oreal Paris.
Używałam go przez kilka ładnych lat w okresie jesienno-zimowo-wczesnowiosennym (od maja do września używam kremy BB). Zazwyczaj były to odcienie True Beige lub Golden Beige. Jest to też jedyny matujący podkład, z jakim miałam styczność, więc nie mam porównania czy na tle pozostałych wypada lepiej czy gorzej.
Fakt jest taki, że jest to podkład, który nałożony na twarz matuje ją na wiele godzin bez konieczności przypudrowywania. Niestety, nie matuje na 24h, jak to jest napisane w nazwie ;) U mnie było to ok. 8h, czyli nieźle. W pracy nie musiałam dokonywać żadnych poprawek, a to już coś. Na twarz nakładałam go beauty blenderem, bo nie dało się go rozprowadzić palcami ze względu na szybkie zastyganie, co skutkowało ciągnięciem go po skórze, a jak wiadomo im mniej tego typu agresji skóra doznaje z naszej strony, tym lepiej dla jej kondycji. Trzeba było też uważać z ilością podkładu i starać się go równomiernie rozprowadzać, gdyż w przeciwnym wypadku potrafił "ciastkować".
Efekt końcowy po nałożeniu był zadowalający i dość naturalny - jak na podkład matujący. Podkłady o wykończeniu satynowym dają o wiele naturalniejszy wygląd, bo każda normalna, zdrowa skóra posiada w sobie też naturalny blask, który mat niweluje, a żeby twarz przez to nie wyglądała "płasko" to musimy nałożyć rozświetlacz, a to kolejny kosmetyk. Na przestrzeni lat stałam się makijażową minimalistką, w szczególności jeśli chodzi o makijaż codzienny. Mniej dla mnie znaczy więcej. Dlatego też zrezygnowałam z tego podkładu, co nie oznacza, że nigdy do niego nie wrócę. Myślę, że na jakieś wyjątkowe wyjścia, kiedy zależy mi na efekcie "Wow!" i wykonuję w tym celu pełen makijaż w stylu glam to ten podkład jest jak znalazł.
Podkład posiada szeroką gamę kolorystyczną, ma kremową konsystencję i raczej niewyczuwalny zapach. Nie zapychał mojej podatnej na trądzik skóry i nie powodował innych podrażnień. Na twarzy wygląda na tyle naturalnie, na ile podkład matujący na to pozwala i jest dość lekki, mimo wszystko. Podkreśla suche skórki (więc warto zadbać o solidne nawilżenie skóry) oraz zmarszczki. Krycie było raczej średnie niż mocne. Na niedoskonałości trzeba nałożyć jeszcze korektor, żeby nie było ich widać. Jest trwały.
Uważam, że jest to solidny produkt, który na pewno warto wypróbować. Być może jeszcze kiedyś sięgnę po niego ponownie, ale po kilku latach stosowania trochę mi się znudził, a ponadto zmieniło się też moje podejście do makijażu i pielęgnacji skóry. Niemniej jednak polecam :)
Zalety:
- efekt matowej skóry przez wiele godzin bez konieczności poprawek
- nie zapycha porów (!!!)
- wygląda dość naturalnie i lekko na twarzy
- kremowa konsystencja
- szeroka gama kolorystyczna
- wygodne opakowanie
- wydajny
- nie oksyduje
- trwałość
Wady:
- średnie krycie - przebijają niedoskonałości
- ciężko budować większe krycie nakładając kolejną warstwę, bo ma tendencję do "ciastkowania"
- szybko zastyga na twarzy, więc trzeba go równie szybko nakładać
- podkreśla suche skórki i wchodzi w zmarszczki
- nie da się go w komfortowy sposób nakładać palcami
- regularna cena
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie