Poprawia wygląd stóp więc śmiało mogę tę maskę polecać, ale cały czas się zastanawiam czy efekt jest wart tyle zachodu..?
Słowem wstępu: wraz z nadejściem wiosny i cieplejszych dni coraz częściej myślałam, by zanim jeszcze nadejdzie lato, wypróbować złuszczające skarpetki do stóp, o których dużo dobrego się naczytałam w różnych recenzjach na Wizażu.
Nastawiłam się, że kupię takie skarpetki dla siebie i od razu dla męża, konkretnie z L'biotica. Znalazłam je nota bene tylko w drogerii Natura, a już przy samej kasie sprzedawczyni namówiła mnie na SHEFOOT/MANFOOT ponieważ były akurat w promocji 1+1 za grosz, więc żal było nie skorzystać z okazji...
Nie mogę powiedzieć, że żałuję zakupu, absolutnie nie, bo produkt całkiem dobrze się sprawdził, jednakże cały czas się zastanawiam czy efekt końcowy jest naprawdę wart tego zachodu...
Moje stopy: wiecznie suche, z tendencją do rogowacenia, twardego naskórka, pękania pięt i tworzenia się "odgniotków"... istny koszmar!
# OPAKOWANIE:
Produkt otrzymujemy w postaci dość dużej saszetki, w której znajdują się 2 jednorazowe skarpety nasączone maską o działaniu złuszczającym.
Wszelkie informacje na opakowaniu są naprawdę bardzo przejrzyste, jak zastosować, co zawiera saszetka, jaki jest skład produktu itp.
Same skarpetki są wykonane zewnętrznie z dość mocnej folii, która się nie rwie , ale trzeba solidnie szarpnąć, żeby rozdzielić wlot do skarpetki aby włożyć stopę. Od środka zaś wyściełane są miękką warstwą, nasączoną płynem.
Skarpetki są niby w rozmiarze uniwersalnym, niemniej powiem szczerze, że przy moim rozmiarze 39 to takie mi były "akurat", dlatego dla Pań z większymi stópkami polecam wybrać wersję męską (choć nawet ta nie jest jakaś szalenie duża, ale o tym w recenzji MANFOOT).
# PRODUKT/DZIAŁANIE:
Maska złuszczająca jest na bazie silnie działających składników zmiękczających i złuszczających naskórek: kwasu mlekowego, mocznika i kwasu glikolowego + naturalnych ekstraktów z owoców cytrusowych; dodatkowo mamy rooibos, imperatacylindrica, ekstrakt z jagód, które działają przeciwzapalnie i stymulują odnowę naskórka po złuszczeniu.
Dokładny skład produktu zresztą uważam za trochę drugorzędną kwestię w tym przypadku, bowiem uznałam z góry, że pewnie nie obejdzie się bez konserwantów, więc przymknęłam oko na co nieco...
Z przeznaczenia to produkt do domowego zabiegu, który ma na celu złuszczenie zrogowaciałego, twardego naskórka stóp, ale rzecz jasna w gratisie otrzymujemy również złuszczenie absolutnie caaaaaaałej powierzchni stopy, a więc spód, grzbiet, palce, przestrzenie międzypalcowe, wszystko!
Mnie się od razu nasuwa pytanie, czy to aby na pewno było potrzebne w takiej skali... szczególnie gdy ma się skórę suchą i wrażliwą.
# UWAGI odnośnie przebiegu samego zabiegu i późniejszego złuszczania:
1. "Rozerwane" gotowe do założenia skarpetki wsuwają się łatwo na stopę, choć samo to uczucie nie jest zbyt przyjemne, bo płyn w środku jest dość chłodny.
2. Polecam założyć na wierzch od razu dodatkową grubszą parę skarpet, aby równomiernie docisnąć płyn do stóp, a przy okazji też łatwiej rozgrzać stopy na kolejne 60-90 minut zabiegu...
3. Ku mojemu zaskoczeniu, zapach płynu nie był mocno intensywny, nawet powiedziałabym, że delikatnie owocowy, choć odrobinę chemiczny.
4. Maskę trzymałam na stopach łącznie 1 h 15 min.
O dziwo! Zawartość kwasów w połączeniu z moją wrażliwą skórą na szczęście nie wywołała żadnych podrażnień (nawet w czasie samego zabiegu) i tak naprawdę tylko po 45 minutach przez jakiś kwadrans odczuwałam delikatne pieczenie.
5. Warto zwrócić uwagę, by dokładnie spłukać stopy po zabiegu (umyć też dokładnie ręce!) oraz od pierwszego dnia i każdego następnego systematycznie kremować suchą i czystą skórę stóp, co też uczyniłam.
6. Producent deklarował, że maska w ciągu 7-10 dni złuszcza twardy i zrogowaciały naskórek, jednak w moim przypadku miałam wrażenie najpierw, że to się wcale u mnie nie zacznie, a potem że to złuszczanie się chyba nigdy nie skończy...
Dopiero tak naprawdę po 8 dniach pojawiły się u mnie pierwsze delikatne oznaki złuszczania, dosłownie punktowe, które z każdym dniem się nasilały, szczególnie po kąpieli.
W którymś momencie miałam wrażenie, że z każdym ruchem stopy, każdym krokiem, nawet w skarpetkach i tak zgubię za sobą "skórki", które wymiatałam zewsząd
Skóra łuszczyła się jak już wspomniałam na całej absolutnie powierzchni stopy i trwało to praktycznie jakieś kolejne 8 dni.
7. Dodam jeszcze na koniec, że regularnie po kąpielach i wyschnięciu stóp, brałam się za "obieranie", a następnie delikatną tarkę do stóp, co swoją drogą zajmowało mi trochę czasu, ale myślę, że też skróciło ostatecznie czas złuszczania, który pewnie ciąąąąągnął by się jeszcze i ciągnął.
# EFEKTY:
Maska poradziła sobie uważam dobrze, a mam dość wymagające stopy.
Niewątpliwie poprawiła znacznie ich wygląd.
Stały się one znacznie bardziej miękkie, i to nawet w miejscach, w których naturalnie tworzą mi się "odgniotki" i rogowacieje naskórek!
Oczywiście nie zniknął problem tych twardych miejsc, nie złuszczyły się one tak by nie było po nich śladu, cudów nie oczekujcie dziewczyny, ale przynajmniej mogę zapomnieć na jakiś czas o szorstkości spodu stóp i pękaniu pięt.
Podsumowując:
Niewątpliwie maska złuszczająca od SHEFOOT poprawia wygląd stóp, więc śmiało mogę tę maskę polecać.
Cały czas się jednak zastanawiam czy efekt jest wart tyle zachodu..?
Mnie osobiście ona bardzo zmęczyła, przede wszystkim tym jak długo to wszystko trwało i ile wysiłku musiałam włożyć.
Wolę zdecydowanie regularnie i standardowo dbać o stopy (moczenie, tarka, kremy) oraz wybrać się kilka razy w roku do salonu kosmetyczno-podologicznego, by doszlifować efekty, ale decyzja należy do Was!
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie