Lirene Dermoprogram Bronze Collection, Balsam brązujący pod prysznic 

Zachęcona polecaniem znajomej kupiłam go... Okazał się totalna porażka... Myślałam, że będzie mój hot balsam bronzujacy pod prysznic whay note? Kąpiesz się i odpalasz super.... Nie, nie jest super Balsam postawia okropne plamy na skórze, brudzi ręczniki, które ciężko później doprać. Zostawia tłusta powłokę która się wałkuje jak brud. Napewno nie kupię ponownie tego produktu i Niku nie polece

Balsam kupiłam skuszona jego innowacyjnością. Pomyślałam sobie- nakładam go pod prysznicem, potem spłukuję, super! Aplikacja powinna być łatwa, nie będzie irytującej tłustej warstewki, to powinno ułatwić i przyspieszyć poranną pielęgnację. No niestety, byłam w błędzie. Balsam faktycznie łatwo się rozprowadza, ale to koniec jego zalet. Wbrew pozorom taka forma aplikacji- pod prysznicem, jest mniej wygodna. Po nałożeniu go trzeba czekać 3 min.. to na prawdę długo, jak się stoi bezczynnie. Ponadto mogę napisać, że rzeczywiście nie zostawia tłustej warstwy, ani smug, bo po spłukaniu zwyczajnie go nie ma już na skórze. Nie jest ona ani szczególnie nawilżona, ani samoopalona. Po prostu jak bym go nie użyła. Jedno opakowanie wystarczyło na kilka użyć, czyli wydajność również do bani. Na pewno więcej go nie kupię.

Balsam pięknie pachnie, ma w sobie bardzo dużo świecących drobinek. Ponadto jestem zadowolona ponieważ jest w opakowaniu co zdecydowanie ułatwia aplikację. Kosztuje niewiele a jest naprawdę

Nie spodziewałam się, że balsam pod prysznic będzie skuteczny, jestem pozytywnie zaskoczona. Problem mam w tym, że kupiłam go dwa razy i później nigdzie nie mogłam znaleźć, a szkoda. Efekt opalenizny jest subtelny, delikatny, a skóra przy tym nie jest wysuszona, jak to zwykle bywa przy stosowaniu produktów samoopalających. Opakowanie wolałabym gdyby było z pompką, ale nie będę narzekać, tak też jest znośnie. Poza tym produkt nie ma specyficznego dla samoopalaczy zapachu, co też jest dla mnie na plus.

Lubię testować wszelkie nowinki kosmetyczne. Toteż gdy ujrzałam ów balsam na półce w drogerii, w dodatku przeceniony, musiałam kupić. Co mnie zaciekawiło - jest to balsam samoopalający pod prysznic. Z czymś takim jeszcze się nie spotkałam. Były już przeróżne balsamy nawilżające pod prysznic, ale samoopalacza jeszcze nie używałam. Zacznę od zalet, bo jest ich jak na lekarstwo. Brak smrodku typowego dla samoopalaczy, łatwa aplikacja i opakowanie w formie tuby. To by było na tyle... Najgorszą rzeczą w tym balsamie jest brak działania. Używałam już z 8 razy (pod rząd oczywiście), a moja skóra jak była blada tak dalej jest. Nie widzę dosłownie nawet cienia opalenizny. Sam sposób aplikacji również średnio mi odpowiada. Nie lubię stać bezczynnie będąc mokrą. A tutaj trzeba. Niby to tylko 3 minuty, ale zimową porą to wieczność XD O ile łatwo się aplikuje ten produkt, tak zmycie nadmiaru to już głębsza filozofia. Kilka razy zdarzyło mi się nie zauważyć sporej ilości pod kolanami i wyjść tak spod prysznica. A jak zauważę ten nadmiar to śliskość konsystencji znacznie utrudnia zadanie. Pisałam wcześniej o zapachu w kategorii zalet, że nie śmierdzi jak typowy samooplacz. Ok, ale też i jakoś super pięknie nie pachnie. Co prawda słaby ten zapach, ale taki chemiczny i po prostu brzydki. Wydajność słabiutka. Jak byłam po 5 użyciach to już nie miałam połowy tuby. Także tego. Podsumowując, jest to niestety najgorszy samoopalacz, jakiego używałam. Zero efektu. Innowacyjna formuła nie sprawdziła się totalnie.

Brązujący balsam do ciała pod prysznic od Lirene, wpadł mi dawno temu w ręce, ponieważ był w cenie na do widzenia w Rossmanie. Takie kosmetyki zawsze biorę w wersji dla ciemnej karnacji, dla lepszego efektu. Od razu pomyślałam, że ta forma aplikacji to coś fajnego i innowacyjnego, ale czy się sprawdzi? Otóż producent pisze, że mamy nanieść balsam na wilgotne, umyte ciało, następnie wmasować, pozostawić na 3 minuty i spłukać. Efekt miał być po około 5 użyciach. ----------------------------------------------- Dawałam temu produktowi tak wiele szans, próbowałam go na przeróżniaste sposoby, jakie tylko się da, ale niestety nie widzę po nim żadnych, ale to żadnych efektów. Używałam go dzień w dzień i nic. Balsam ma biały kolor i szybko się rozprowadza. Zapach jest do zniesienia, ale nie powala, choć na plus trzeba przyznać, że nie zmieniał się po czasie w typową woń samoopalacza. Czy nawilżał skórę, bo to też producent obiecuje? Może przez chwilę, od razu po aplikacji, ale dodatkowy balsam tak czy siak był potrzebny. Co więcej mogę Wam napisać? Jest to po prostu kosmetyk, który u mnie nie robi kompletnie nic i nie polecam.

Szukając jakiegoś dobrego balsamu brązującego, trafiłam na ten produkt. Nie chciałam zrobić sobie krzywdy jakimś mocnym samoopalaczem, więc pomyślałam, ze taka opcja będzie bezpieczniejsza. Balsam używamy na mokre ciało, musimy odczekać kilka minut i następnie należy go spłukać, dla niektórych to szybki sposób na balsam pod prysznicem, dla mnie posiadająca wannę niekoniecznie. Balsam daje bardzo delikatne efekty, czasami w ogólne niewidoczne, a do tego czasami robiły mi się plamy i zacieki na ciele. Opakowanie w formie tubki było bardzo wygodny, ponieważ balsam był bardzo lejący. Przez co też miałam wrażenie, że szybko się zużywał. Na szczęście zapach nie był taki zły jak w innych tego typu produktach.

Kosmetyk ten zakupiłam w cenie wyprzedażowej, wynoszącej około 7 zł, co jest obniżką o ponad połowę, w stosunku do regularnej. Nie do końca byłam przekonana, do prysznicowego działania samoopalającego, jednak ciekawość wygrała- kupiłam, użyłam raz i wrzuciłam głęboko do szafki. Ostatnio naszła mnie ochota na wykończenie wszelkich niewypałów kosmetycznych, a może i znalezienie sposobu, dzięki którym je polubie? Chciałam poprostu opróżnić moją szafkę łazienkową, która zapełniała się ogromem nieużywanych produktów. Opakowanie to prosta tubka, wykonana ze średnio twardego tworzywa. Zapewnia ono wygodę aplikacji, jednak nieestetycznie się odkształca, przez co po kilku użyciach staje się powywijanym wygibasem :) Całość chroni zamknięcie na zatrzask, które łatwo się otwiera nawet wilgotną dłonią, ale też dobrze chroni przed niepowołanym rozlewaniem. Kosmetyk pozbawiony jest typowego, acetonowego zapachu dostępnego w samoopalaczach. Jego aromat przypomina klasyczny balsam, co jest przyjemne i całkowicie poprawne. Konsystencja jest kremowa, lecz śliska tak więc uwaga przy aplikacji na stopy! Bardzo łatwo tu o upadek. Balsam łatwo się rozprowadza, jednak jest mało wydajny, przez co tubka starcza na jedynie kilka aplikacji. Niestety, obiecane pięć użyć ani nie wyrównuje kolorytu skóry, ani tym bardziej nie nadaje jej efektu opalenizny. Nie posiada on również właściwościach nawilżających, a wręcz odniosłam wrażenie, że przesuszył mi skórę. A, i jeszcze podstawowy minus- aplikujemy go na mokre, umyte ciało i odczekujemy trzy minuty przed ponownym spłukaniem. Raz że zimno, dwa, że nie wygodnie, trzy, że nudno. Raczej nie jestem marudą, ale ten sposób szczególnie mi nie odpowiada :) Podsumowując całość, Lirene jest kosmetykiem zbędnym, a pieniądze przeznaczone na jego zakup są wyrzucone... W odpływ wanny.

Po wakacjach chciałam utrzymać ładny efekt opalenizny dlatego kupiłam ten właśnie balsam. Stosowałam go codziennie... Efektu nie widziałam. Najgorszy w nim był ten specyficzny zapach samoopalacza którego miało nie być gdyż w opisie produktu zapewniano, że go nie ma dlatego też go kupiłam.

Zużyłam 4 opakowania przez ostatnie pół roku, zawsze daje ładny efekt opalenizny. Na całe ciało oprócz twarzy uzywam przed wejściem pod prysznic i odczekuje 5-7 min (inne rzeczy w tym czasie można zrobić). Zmywam normalnie mydłem, zapach trochę ciężki ale do zniesienia. Nigdy nie miałam smug, mam jasna karnacje, używałam obu wersji. Bardzo polecam!!

Działać działa, skóra wygląda jakby była muśnięta słońcem opalenizna nie wyglada sztucznie a co najważniejsze nie zostawia smug. Jest bardzo wygodny w użyciu, nie trzeba czekać aż się wchlonie i nie barwi ubrań. Efekt zauważyłam już po drugim uzyciu. Szkoda że nie nawilża skóry. Regularna cena jest dosyć wysoka, gdyby nie był na przecenie pewnie bym po niego nie sięgnęła

Balsam znajduje się w plastikowej tubie, dzięki czemu jego wydobycie nie sprawia najmniejszych problemów. Aplikacja kosmetyku jest wygodna i bardzo łatwa. Konsystencja balsamu jest lekka, aksamitna nieco lepka. Bardzo dobrze rozprowadza się po ciele, podczas aplikacji nie spływa i nie roluje się. Nowością jest z pewnością to że balsam nie śmierdzi jak inne tego typu produkty. Ponadto jego zaletą jest możliwość jego stosowania podczas kąpieli ! Po spłukaniu produkty ( jego resztek) nasza skóra jest mięciutka, gładka aksamitna w dotyku. Produkt idealnie nawilża skórę a do tego nie pozostawia żadnych smug. Efekty widać po 2-3 zastosowaniach. Opalenizna jest ładna - stopniowa raczej delikatna, nie ma brzydkiego odcienia pomarańczy.

Jak dla mnie najlepszy produkt brązujący. Stosowałam wersję jasną i średnią i z obu jestem bardzo zadowolona. Po kilku aplikacjach widać efekt i jest on bardzo naturalny i jednolity. Delikatnie nawilża i nie zostawia nieprzyjemnego zapachu.

Do wszelakich balsamow brazujacych zawsze podchodziłam dość sceptycznie, raczej ich nie używałam. W tym roku nie mogłam się opalać przez jakiś czas i dlatego stwierdziłam, że wypróbuję ten produkt od Lirene. Jestem pod ogromnym wrażeniem jego działania! Nadaje skórze przepiękny złoty kolor, nie pozostawia smug, pierwszy efekt już jest zauważalny po pierwszym użyciu! Używałam zarówno wersji do jasnej jak i do ciemnej karnacji i oba sprawdziły się u mnie świetnie mimo, że mam raczej jasną skórę. Jedynie zapach może komuś przeszkadzać, aczkolwiek mi odpowiada. Zdecydowany must have!

Niestety nie polecam produktu, gdyż daje efekt totalnie niczego. Napisane jest, że efekt po 5 użyciach, ja już nie wiem ile razy go położyłam i kolor się nie zmienił. Do tego ma niefajny zapach i aplikacje. Fajnie, że mozna rozprowadzac na mokrą skórę, tylko co robić czekając zmoknięta pod prysznicem z nałożonym balsamem? Próbowałam też na suchą skórę i również zero efektu

Niestety ja nie rozumiem zachwytów nad tym kosmetykiem.Po pierwsze: bardzo niewygodny sposób nakładania.To jakieś nieporozumienie,żeby robić to podczas kąpieli i po nałożeniu odczekać 3 minuty...A co robić przez ten czas?Zakręcić prysznic i stać?Po drugie: zero efektów! Próbowałam,naprawdę próbowałam kilka razy,czekałam te głupie 3 minuty i spłukiwałam.Po 7 dniach dałam sobie spokój.Moja skóra była równie blada jak przed aplikacjami...Po trzecie: mam wrażenie,że jeszcze bardziej przesuszył mi skórę na nogach...Po trzecie: cena jak na niedziałający produkt jest stanowczo zbyt wysoka...Zaletę toto ma tylko jedną: nie śmierdzi tak jak zwykłe samoopalające balsamy lub samoopalacze.Nie polecam!

Ten specyfik dostałam w prezencie. Nigdy sama takich wynalazków nie kupuję. Balsam to balsam, a żel to żel i już. W każdym razie od około 6 miesięcy mam fazę na wykańczanie kosmetyków nawet jak ich nie lubię - szkoda wyrzucać... Więc postawiłam pod prysznicem i...używałam niestety. Produkt zupełnie zbędny.

Podeszłam do niego z ciekawością jednak się zawiodłam. Kusiła obietnica subtelnej opalenizny ale nic takiego nie nastąpiło. Skóra byla jeszcze bardziej sucha niż kiedykolwiek. Do tego dziwny zapach.