Każdy, który choć trochę interesuje się kosmetyką, wie jakie są właściwości wit C i jak działa na skórę, także pozwólcie, że nie będę tworzyć elaboratów o samej witaminie, lecz raczej skupię się na bohaterze recenzji, czyli serum.
Wit. C to mój ulubiony składnik. Używałam już wielu produktów z tą witaminą (począwszy od mojego wieloletniego ulubieńca Auriga Flavo C, do którego wracałam wielokrotnie przy dobrej promocji, poprzez Norel (+), Mincer (+), Ava (+/-) , Bielenda (+/-), Perfecta (+), Eveline(koszmar!), AA Skin Boost ( yyy) w zapasach Sesderma, a na oku LiqCC, Stara Mydlarnia i Orientana. Łooo matko, gdzie jej teraz nie ma? No wszędzie jest, nawet w oleju z malin, czy w owocach dzikiej róży- i to całkiem niezłe ilości. Ale to dobrze, tylko się cieszyć, ale też i warto przyjrzeć jej się z bliska i zwrócić uwagę na jakość.
Pamiętam czasy, kiedy wit. C traktowano "po macoszemu". Panowała wówczas moda na wszystko co z kolagenem, elastyną i koenzymem Q10 od których uginały się półki sklepowe, a wit. C tylko na dziale aptecznym, patrz. Auriga (dla mnie wówczas za "miljony monet", zresztą i teraz do tanich nie należy).
No dobra, miało nie być elaboratów.
Muszę przyznać, że to serum okazało się być najlepsze.
Na przestrzeni półrocza zużyłam dwie buteleczki pod rząd.
Jego wielki plus to komfort.
Serum ma postać lekkiej emulsji, dość szybko się wchłaniającej, bez większej skłonności do lepienia się. Nie ściąga ani nie wysusza skóry. Nie powoduje też jej pieczenia czy podrażnienia. Nie zapycha.
Nadaje się także pod makijaż.
Dygresja:
Wit. C sama w sobie działa jak filtr przeciwsłoneczny, jednocześnie może podrażniać jak każdy kwas, dlatego warto obserwować reakcje skóry i przy skłonnościach do podrażnień lepiej stosować ją tylko na noc, gdyż skóra podrażniona jest bardzo narażona na szkodliwe działanie promieni słonecznych, w skutek czego zamiast niwelacji plam pigmentacyjnych, nabawimy się nowych, bądź utrwalimy stare.
Nie muszę chyba wspominać, że przy wystąpieniu negatywnych reakcji skóry, wit. C należy odłożyć całkowicie lub zmienić częstotliwość stosowania, stężenie, rodzaj, itp.
Wróćmy do recenzji właściwej.
Serum pachnie bardzo przyjemnie. Zapach jest lekki, świeży, delikatny.
Nie pozostawia śladów na poduszce.
Jest dosyć wydajne, jedna buteleczka przy codziennym, czasami dwu-krotnym stosowaniu jedynie na twarz, wystarczyła na ok 3 m-ce.
Opakowanie ekluzywne i przyjemne dla oka. Sama butelka jest wykonana z matowego szkła, które chroni bezpośrednio zawartość przed dostępem światła.
Pipeta sprawnie działająca, wąska i długa. Bez problemu można zużyć produkt do samego końca, jednak z uwagi na dość lotionową konsystencję produktu, występują pewne małe, ale jednak trudności z jego nabraniem. Ale przy odpowiedniej technice, problem przechodzi do lamusu.
Działanie.
Serum już po pierwszym użyciu pięknie nawilża, wygładza i rozświetla cerę.
Przy długofalowym stosowaniu zauważyłam znaczne rozjaśnienie kolorytu cery, spłycenie delikatnych zmarszczek. Drobne przebarwienia zniknęły całkowicie, a te bardziej utrwalone znacznie pojaśniały, zbladły. Cera nabrała młodzieńczego blasku, szarość zniknęła. Skóra też inaczej reaguje na zmiany temperatury, czy inne warunki atmosferyczne, np. takie jak wiatr. Jest bardziej odporna. Drobne naczynka zostały wzmocnione i nie pękają tak jak kiedyś.
Jestem 3 miesiące po zakończeniu kuracji, a efekt nadal się utrzymuje.
I gdyby cena była niższa kupiłabym ponownie (swoje poprzednie dwa egzemplarze udało mi się wyłapać na promocji a outlecie AA za ok. 30 zł)
Tymczasem zadowolę się innymi, tańszymi specyfikami, które również działają, aczkolwiek nie tak dobrze, poza tym są bardziej uciążliwe w stosowaniu, bo np. lepią się, świecą, mają trudności z wchłanianiem się, mrowią. No cóż.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie