Natura Siberica Oblepikha Siberica Professional, Rokitnikowa odżywka w sprayu `Intensywna odbudowa` 

Używam odżywkę po umyciu włosów dopiero jak już przeschną. Spryskuję dłonie odżywką, delikatnie rozcieram, a potem wcieram we włosy. Spray delikatnie dyscyplinuje włosy dodając im lekkiego blasku. Zapach nie jest tak mocny jak w innych kosmetykach z serii rokitnikowej, co jest dużą zaletą. Jest to świetny kosmetyk dla blondynek, ponieważ dyscyplinuje delikatnie włosy nie sklejając ich. Włosy nie wyglądają po nałożeniu odżywki jakby były tłuste. Dla osoby z ługimi puszystymi włosami jest to kosmetyk wart zakupu.

Od płynnych odżywek w sprayu przede wszystkim oczekuję dobrego nawilżenia i ułatwienia rozczesywania włosów. Na tej linii produkt poległ kompletnie. Spray zostawia klejący filtr na włosach, który nie tylko nie ułatwia rozczesywania, ale wręcz je utrudnia. Już po pierwszym użyciu miałam poplątane, posklejane włosy, których nie mogłam rozczesać. Wyrywanie posklejanych włosów i ich wypadanie jest w takim przypadku nieuniknione. Produkt dla mało wymagających, albo- być może- sprawdzi się dobrze u osób krótkowłosych. W przypadku włosów do pasa, gęstych włosów do ramion, czy nawet długich włosów o średniej gęstości, ale za to przesuszonych- odradzam. Ja oddałam spray mojej krótkowłosej mamie, która nie ma problemów z rozczesywaniem. Dwie gwiazdki za ładny zapach. Ale ja nie kupuję kosmetyków dla zapachu- oczekuję działania. W tym przypadku nawet ciężko mówić o obiecanej przez producenta odbudowie, skoro włosów nie można normalnie rozczesać. Nie oceniam też właściwości odżywczych, bo można je ocenić tylko przy długotrwałym stosowaniu. Wartości pielęgnacyjne natomiast (zważywszy na sklejanie i wyrywanie włosów) są dla mnie fatalne. Produkt jest tani, ale też za tę cenę- ok. 30 zł- można dostać o wiele lepsze płynne odżywki w sprayu.

Odżywkę zakupiłam, jako uzupełnienie pielęgnacji włosów serią rokitnikową. Spray używałam na wilgotne włosy, tuż po umyciu włosów szamponem i aplikacji odżywki do spłukiwania. Opakowanie jest proste, wykonane z trwałego plastiku. Atomizer aplikuje optymalną ilość mgielki, oraz nie pryska przesadnie na boki. Służy on do samego końca i nie zacina się. Zapach kosmetyku, trochę mnie rozczarował. Liczyłam na intensywną, landrynkową woń- jak w przypadku szamponu, czy odżywki. Tymczasem jest on lekki i dość nijaki. Jako, że moje włosy lubią się plątać podczas mycia, to od sprayu oczekiwałam ułatwienia rozczesywania- i ten efekt otrzymałam! Szczotka gładko slizga się po kosmykach, usprawniając ich rozplątywanie, bez zbędnego ich szarpania. Co do samego obiecanej efektu odbudowy- no niestety, lecz nie. W zasadzie to pod tym względem odżywka wypada kiepsko. Włosy nie stają się ani gładsze, ani miększe, wręcz są one w identycznej kondycji, jak przed stosowaniem. Przyznam, że ta odżywka mnie męczyła, gdyż samo ułatwienie rozczesywania to zdecydowanie zbyt mało. Przy tej cenie liczyłam chociaż na nawilżanie kosmyków. Odżywkę zużyłam do końca, gdyż szkoda było mi jej wyrzucić, ale jedno jest pewne w przyszłości nie zdecyduję się już na jej ponowny zakup.

Używany na zmianę z Japońską mgięłką o której już pisałam, Rokitnikowy spray pielęgnujący, intensywnie nawilżający marki Oblepikha Siberica. Spray ten ma bardzo wiele właściwości, ma ułatwiać rozczesywanie, pozostawiać włosy gęstsze i grubsze, chronić przed działaniem temperatur np, suszarki. Jego zadaniem jest również regeneracja włosa, oraz zostawianie powłoki ochronnej. Jego bardzo bogaty skład ma sprawiać, że powstawanie kreatyny będzie szybsze i intensywniejsze. Ma w sobie bardzo dużo witamin, aminokwasów, olejków a nawet białka jedwabiu! Zanim przystąpię do aplikacji myję głowę szamponem a potem nakładam odżywkę do spłukiwania. Zapach należy do bardzo delikatnych. Aplikuję go na wilgotne włosy, następnie je rozczesuję i suszę suszarką na średniej mocy ciepła. Wg mnie włosy są faktycznie wygładzone! Mają delikatny, ładny zapach. Są bardzo przyjemne w dotyku Mimo uprzedniego używania odżywki do spłukiwania, moje włosy nie są obciążone ani ulizane! Pojemność mojej buteleczki to 125, kosztowała około 35zł

Kupiłam z dużą nadzieją na dobre działanie, bo wschodnie kosmetyki lubią się z moimi włosami. Niestety, używanie tego psikacza to była droga przez mękę. Może na innych włosach się sprawdza – na cienkich i delikatnych niezbyt. Zapach dość intensywny, specyficzny dla rokitnikowej serii. Włosy spryskane płynem mocno się sklejały, utrudniał rozczesywanie, obciążał. Te wady były na tyle uciążliwe, że stał sobie na półce aż się stosunkowo szybko zepsuł, niestety około ¼ zawartości musiała zostać wyrzucona. Z drogiej strony, może to być dowodem na naturalność kosmetyku i brak mocnych konserwantów. Cena była wysoka jak na taki psikacz, ja więcej na pewno nie kupię – dla mnie nieudany zakup.

Jestem wielką fanką serii z rokitnikiem, więc porwałam ten spray z dużą nadzieją na oszałamiające efekty. Oszałamiający był przede wszystkim rachunek. Fajniejsze efekty (może nie dużo, ale jednak) na moich włosach robi prosty Biosilk z rossmanna, niż ten spray, a wydajnościowo jest podobnie, tylko że biosilk kosztuje 1/6 ceny tego sprayu! Raczej więc to mój skok w bok w pielęgnacji włosów i wracam do Biosilka. Używałam go tylko na mokre włosy, bo bałam się przeciążenia na suchych.