W końcu całkiem w mojej ocenie niezły kosmetyk EOS – z którego wobec fatalnego opakowania, nie ma jak korzystać
Przede wszystkim ten balsam ślicznie pachnie – faktycznie kwiatami czerwonych owoców, gdyż czuć w nim zarówno nutki nektaru kwiatów wiśni, jak i malinowo-jagodową słodycz – upojną, ale świeżą i nie mdlącą.
Do tego jest bardzo wydajny i szybko się wchłania, nie pozostawiając na skórze lepkiego, tłustego, czy choćby wilgotnego filmu, za to bardzo przyjemne wrażenie nawilżonej, odświeżonej skóry.
Choć to kosmetyk drogeryjny, bogaty we wszelkiego rodzaju erzace, mogące budzić kontrowersje Miłośników kosmetyków naturalnych, czy choćby aptecznych, bazuje jednocześnie na kilku świetnie pielęgnujących, a w szczególności dogłębnie nawilżających skórę, składnikach naturalnych – masełku shea, witaminie E i olejku z awokado, faktycznie zapewniając poczucie komfortu i jedwabistą gładkość skóry, w moim przypadku odczuwalne przez dwa dni, gdyż nie dysponując skórą suchą, balsamów do ciała używam jedynie co drugi dzień.
Dodam już tylko pro forma, że wzmiankowany przemiły, malinowo-jagodowy zapach utrzymuje się na skórze przez te dwa dni.
Wszystko byłoby wspaniale i Marka EOS w końcu doczekałaby się z mojej strony pięciogwiazdkowej oceny za jakiś swój produkt, których całkiem już sporo używałam, dzieląc się opiniami na Portalu Wizaż, gdyby nie fakt, że – stosowanie balsamu jest niemal uniemożliwione przez samego Producenta, który umieścił go w kompletnie nieporęcznej butelce.
Ładnej, zgrabnej, o ciekawym kształcie, w pięknym kolorze, i – wykonanej z tak sztywnego plastiku, że niemal niemożliwością jest wyciśnięcie z niej kilku kropli specyfiku, choć naprawdę mam trochę pary w rękach, w swojej Rodzinie uchodząc za etatowego otwieracza słoików z żywnością, niczym jakiś wąsaty siłacz z historycznego filmu, łamiący podkowy.
No to nie tylko nakrętkom słoików, ale i podkowom pewnie dałabym radę, a tej buteleczce nie.
Balsam ładnie i lekko wmasowuje się w skórę, ale nie jest rzadki, i bynajmniej nie aż tak głupi, żeby samoistnie wyciekać z butelki przechylonej dnem do góry, a do tego mocno wstrząsanej, i oczywiście nie muszę już nawet dodawać, że – pozbawionej pompki.
Klapka zamknięcia nie jest płaska, a skośna i postawić butelki dnem do góry, aby mleczko spływało do jej szyjki, też się nie da. Minus, minus, minus.
Z czymś takim się jeszcze nie spotkałam, i jedyne co mi pozostało, to – niebezpieczne, gdyż wymagające bardzo ostrego ząbkowanego noża, rozcięcie butelki, i totalnie niehigieniczne, narażające balsam na przedwczesne utlenienie się, przelanie go, a właściwie to przełożenie, do pustego opakowania po innym kosmetyku.
Balsam jest fajny, ale opakowanie – analogicznie niestety jak również w przypadku waniliowego EOSu z tej linii – wprost przeciwnie, więc do żadnego z tych kosmetyków już nie wrócę.
Zalety:
- skład – oprócz drogeryjnych erzaców – również składniki naturalne – masełko shea, witamina E i olejek z awokado,
- efekt - wypielęgnowana, dobrze nawilżona skóra,
- zapach – śliczny i trwały – kwiatów czerwonych owoców – upojnie słodki i sexy, ale świeży i nie mdlący,
- konsystencja – przyjemna – treściwa (choć utrudniająca wydobycie balsamu z nieporęcznej butelki),
- wydajność – bardzo dobra
Wady:
- opakowanie – równie piękne (w kształcie, kolorze i estetyce czcionki), co niepraktyczne – z twardego plastiku, uniemożliwiającego wyciśnięcie zawartości, i skośną klapką, także uniemożliwiającą postawienie butelki dnem do góry, aby mleczko spływało do szyjki, pozwalając się wydobyć w ten sposób (zmuszona byłam buteleczkę rozciąć i niehigienicznie przełożyć balsam do pustego słoiczka po innym kosmetyku),
- cena – wysoka – biorąc pod uwagę, że to dobry, ale tylko drogeryjny, a nie w całości naturalny lub dermokosmetyczny balsam (swoje egzemplarze – również waniliowy - kupiłam w czasie jakiejś superpromocji po 5 zł)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie