Całkiem niezła. Przyjemność aplikacji i komfort noszenia, chociaż kolor nude nie do końca dla mnie
Która Wizażanka nie słyszała o kultowej pomadce wydanej z okazji 18. urodzin Wizażu? Ja również spoglądałam na nią pożądliwym wzrokiem, i chociaż szminki w kolorze nude nie są moją wielką miłością, mam ich raptem kilka, to tę bardzo chciałam mieć w swojej kolekcji. Wizaż chyba czyta mi w myślach :) bo otrzymałam ją w paczce recenzentki czerwca, za co serdecznie dziękuję. Myślę, że przyszła pora, żeby podzielić się z Wami moimi odczuciami na jej temat.
Opakowanie utrzymane jest w kolorystyce bieli i złota. Plastik się nie rysuje, ale te złote napisy odrobinkę zmazują, chociaż nie jakoś bardzo czy brzydko, raczej delikatnie i stopniowo. Opakowanie jest dość spore, a ilość produktu mniej więcej standardowa, jest to 3,8 gramów szminki. Pomimo sporych rozmiarów jest zgrabne. Wysuwanie działa bez zarzutu, nie zacina się i nie cofa samo z siebie. Osadzony sztyft leciuteńko się chwieje, na początku myślałam, że może się złamać, ale używam jej już od kilku miesięcy niezbyt uważając, i niż złego jak dotąd się nie stało.
Szminka ma leciutko owocowy, jakby malinowy zapach. Jest delikatny i bardzo przyjemny, po aplikacji już wcale niewyczuwalny. Ma kremową konsystencję, co sprawia, że bardzo łatwo zaaplikować ją na usta. Jednocześnie jest dość zwarta, nie rozlewa się poza kontur ust, siedzi grzecznie tam, gdzie ją nałożymy. Co do koloru – jest to oczywiście nude. Tutaj muszę wspomnieć, że mój typ urody niespecjalnie pozwala mi na używanie szminek w takich kolorach. Ciągle nie wiem, z czego to wynika… Ta również nie prezentuje się najkorzystniej. Wydaje mi się, że kolor jest bardzo zbliżony do naturalnego koloru ust. Moje z natury są jednak dość czerwone (często słyszę o kolor szminki, jaki mam na sobie, kiedy mam „gołe” usta :)) więc może tutaj jest problem. Myślę jednak, że większości dziewczynom będzie pasował idealnie, bo to bardzo naturalny kolor. Ja w każdym razie lubię mieć dosłownie parę takich odcieni, bo świetnie mi się sprawdzają, kiedy kompletnie nie mam czasu na makijaż ust, a chcę na nich coś mieć. I ta też sprawdza mi się idealnie w takich sytuacjach. Jest świetna, kiedy się spieszymy. Kolor jest na tyle delikatny i spokojny, że wystarczą dosłownie trzy maźnięcia po wargach i usta gotowe. Pigmentacja jest bardzo dobra, nie trzeba w nieskończoność dokładać warstw, spokojnie wystarczy jedna, by uzyskać kolor. Formuła jest wypośrodkowana, coś pomiędzy matem, a satyną. Podoba mi się ten efekt.
Zdecydowanie do tej pomadki trzeba mieć dobrze nawilżone usta. W przeciwnym wypadku, pomimo swej kremowości podkreśli nam wszelkie załamania i suche skórki. Jeśli zadbamy o nawilżenie, to pięknie się rozłoży na wargach, nie robiąc plam czy prześwitów. Zjada się równomiernie, nie trzeba co chwilę kontrolować wyglądu w lusterku. Nie pozostawia brzydkiej obwódki wokół ust. Uzupełnianie jej w ciągu dnia to pełna dowolność, możemy robić to nieskończoną ilość razy, nie ma ryzyka zwarzenia się czy powstania brzydkich grudek. Dołożenie jej trwa króciutką chwilę. Musimy pamiętać, że to pomadka kremowa, więc trwałość nie jest oszałamiająca. Picie jeszcze jakoś przetrwa (chociaż odbija się na szklankach), ale jedzenie usunie ją całkowicie. Jest za to bardzo komfortowa w noszeniu, praktycznie nie czujemy, żebyśmy miały coś na ustach. Bardzo się cieszę z możliwości przetestowania kultowej 18-stki, z chęcią zużyję ją do końca, ale do niej już raczej nie wrócę. Być może sięgnę jeszcze po inne kolory, bo formuła jest całkiem zachęcająca.
Zalety:
- bezproblemowe opakowanie
- piękny, delikatnie owocowy zapach
- dobra pigmentacja
- ładnie się zjada
- komfortowo się nosi
- kremowa konsystencja
Wady:
- u mnie kolory nude nie do końca korzystnie wyglądają (chociaż i tak czasem po nie sięgam)
- trwałość jest średnia, bo to pomadka kremowa
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie