Ten szał na Anwen jest trochę na wyrost... No ale i mnie dopadł. Estetyczna dziewczęca etykietka, chwytliwa nazwa, kilka dobrych doświadczeń z odżywkami, a do tego promocyjna cena i chęć dokładnego umycia skóry głowy. Szampon i peeling w jednym? Brzmi tak wspaniale, że nic tylko brać! :D
No i wzięłam... :/
Opakowanie to plastikowa buteleczka z klapką i dzióbkiem, oznaczona miłą dla oka etykietką - niebanalna blogerska czcionka typowa dla marki oraz modny motyw liści mięty - przypominający trochę florystyczną tapetę na ścianę. Bardzo mi się podobają te anweńskie grafiki. Dozownik nie sprawia kłopotów, plastik nie odkształca się ani nie odłamuje. Tutaj wszystko oceniam na duży plus. Co się tyczy konsystencji... Ciężka do określenia. To po prostu same peelingujące drobinki w przezroczystej cieczy - nawet nie powiem, że są w niej zawieszone, bo jest ich za dużo w stosunku do ilości szamponu. Szampon nie myje skóry głowy wcale. On jest tam po... - w zasadzie - nic! Po to tylko, by łatwiej było rozprowadzić produkt po skórze głowy. Piana rzeczywiście bardzo gęsta (wow!), ale mimo to mam dziwne poczucie niedomytych włosów i tak naprawdę nie wiem czy ten peeling działa... mam wrażenie, że też nic nie robi. Po co nazywać pieniący się peeling "peelingującym szamponem"? Bezużyteczny produkt, ot co! Pierwszy raz nie mam wątpliwości co do oceny w kategorii "zgodność z opisem producenta" - tutaj nic nie jest zgodne, a zdarza się to wyjątkowo rzadko! Granulki to rozdrobnione pestki moreli. Wiecie co? Ciężko go upchać w skórę głowy, bo zatrzymują się we włosach i niestety odnoszę wrażenie, że tarcie nimi po włóknach może spowodować szkodę... :/ czy posiada tajemniczy enzym, który pomaga usunąć nadmiar zrogowaciałego naskórka? Nie wiem. Czy sprawia, że skóra po... "umyciu" nim głowy intensywniej wchłania składniki aktywne z zastosowanych kuracji? Trele morele, producencie, to działanie jest nieweryfikowalne w łazience przeciętnej Iksińskiej. ;) nie czuję, by skóra głowy po zastosowaniu tego... 'szampolingu' była bardziej nawilżona, ale NA PEWNO szampon-peeling NIE zapobiega nadmiernemu wydzielaniu sebum - mogę to ocenić jako osoba, która nie ma tego problemu. I UWAGA - działanie łagodzące, zmniejszające uczucie swędzenia można między bajki włożyć. Naprawdę! Tego problemu także nie mam, ale... powodujący świąd skóry głowy drażliwy szampon "Hair me more" od Anwen [ODSYŁAM DO RECENZJI] sprawia, że jego łagodny kompan "Mint me up" jest bezradny. Testowałam kilka razy obu na raz i za każdym razem działo się to samo - "HMM" podrażnia i śmierdzi, natomiast "MIU" choć pachnie przyzwoicie, nie robi nic. Ze zwiększeniem objętości możemy dyskutować - moim zdaniem działa zbyt słabo, porównując go np. do tworów Farmony (tańszych wielokrotnie!) nie mam zielonego pojęcia, czy stymuluje cebulki włosów do wzrostu... pewnie tak by było, bo w końcu to peeling, więc rozumiem, że poprawienie ukrwienia skóry głowy mielibyśmy jak w banku... No właśnie! Mielibyśmy. Gdyby ten peeling naprawdę peelingował skórę głowy, a nie wplątywał się we włosy!
Drogi (nawet w obniżonej cenie) i kompletnie bezużyteczny. Zużyję go jakoś... (być może również na nogi?) i więcej do niego nie wrócę. Chyba, że zechcę się ściąć 'na jeża'. Szkoda kasy i nerwów. Nie czuję do niego mięty - choć istotnie, tak właśnie pachnie. Ok, nie jest to mięta 1:1, ale bez wątpienia ją imituje.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie