L'Oreal Paris Lip Paint Matte Matowa pomadka w płynie

Pomadkę mam u siebie już 3 m-ce i szczerze mogę napisać ,że lubię ją mimo ,że to nie najtrwalsza pomadka w moich zbiorach. Zakupiłam ją bo zaintrygowały mnie opinie i trafiła się też promocja więc pomyślałam biorę, a że kocham różnego rodzaju czerwienie na ustach mój wybór padł na kolor 205 Apocalypse Red- piękny ciemny głęboki czerwony. Pierwsze co mnie zaskoczyło w tej pomadce to opakowanie i aplikator ( kopytko) do nakładania pomadki- dla mnie ten aplikator jest dokładny , idzie ładnie nałożyć kolorek na usta ,ale jak nie ma na nim nadmiaru produktu . Drugie pozytywne zaskoczenie to konsystencja musu- wydaje się tak jakby w tej miekkiej tubce nie było kosmetyku, a jest go dość sporo bo aż 8ml. Pomadka dzięki temu że jest musem nakładka się łatwo na usta, można ją dokładać i nie zrobi warstwy spękanej skorupki, dodatkowo nie wysusza ust przez co jej nawet nie czujemy. Zaskoczeniem w dobrym znaczeniu jest też ten ,,matt,, bo go nie ma odrazu, jak ,,zjemy pierwszą warstwę,, to się pojawia ,ale nie jest to typowy mat. Plusik daje jej też zapach i za to że się nie transferuje na okolice koło ust :) , więc można jeść tłuste potrawy bez rozmycia konturu. Ale jak wspomniałam w tytule ma ta pomadka średnia trwałość- mnie to nie przeszkadza, ale nie ma co liczyć na trwałość np.Maybelline SuperStay Matte Ink. U mnie po jakiś 4 godzinach ona się zjada od środka , ale mam na to sposób nakładam wtedy błyszczyk na Claresy z drobinami i robi mi się ombre na ustach :). Na pewno minusem pomadki jest jej cena regularna, moim zdaniem zdecydowanie za wysoka jak na markę można powiedzieć drogeryjną ,ale są promocje więc za niższą cenę chętnie ją kupię jeszcze. Drugiem minusem jest dostępność- swój egzemplarz kupiłam na E-Zebra, bo w Rossmanie jej nie widziałam, w Hebe też nie. Czy bym ją kupiła jeszcze raz. Myślę że tak, polubiłam ją i często po nią sięgam na różne okazje. Chętnie spróbuję też innych kolorów.

Miałam dużo podejść do tej pomadki. Starałam się dawać kolejne szanse, by ją polubić, ale się nie da. Zdarza się, że niektóre produkty w zakresie tej samej serii różnią się właściwościami zależnie od odcienia, więc na wszelki wypadek: mój odcień to 207 (Wuthering purple), jest to mocny fiolet. Oprócz tego koloru właśnie, który wpisuje się w te, które bardzo lubię, nie jestem w stanie wymienić innych plusów tej pomadki, więc przejdę od razu do minusów: - W momencie malowania tworzy smugi, które trudno jest jakoś wygładzić nie tworząc innych. - Mat jest matem w znaczeniu braku drobinek, ja jednak po słowie 'matte' spodziewam się matowego wykończenia, a więc zaschnięcia na ustach. Ta pomadka nie zasycha w ogóle. - Szminka szybko ucieka z warg... rozmazując się na obszar poza nimi, co wygląda naprawdę źle. - Z opakowania ułamała mi się dolna część zakrętki, gdy chciałam opakowanie zamknąć. Częściowo to moja wina, bo mogłam użyć zbyt dużo siły, niemniej, producent też mógł pomyśleć o jakiejś zakrętce na klik. Poważnie, trudno napisać o tej pomadce cokolwiek dobrego. Nie miałam chyba jeszcze tak złej nigdy,

Tak jak w tytule, lubię ją używać, kończę właśnie jedno opakowanie, mam odcień 211 Babe-in. Kolor coś między nude a odcieniem różu, idealnie pasuje mi do lekkich makijaży. Nakłada się łatwo dzięki aplikatorowi. Nie jest to jakoś mocno matowa pomadka, za co minus, drugi minus to to, co jest tu już wspominane, że nie jest jakoś mocno trwała. Kupiłam ją na promocji, a więc nie żałuję i chętnie ją zużyłam. Najpewniej kupię ponownie jeśli będzie znowu na promocji, jednak nie jest to idealna matowa i trwała pomadka, jakiej oczekiwałam.

Po matowej pomadce w płynie L`Oreal Paris, Lip Paint Matte spodziewałam się bardziej czegoś w formie tintu na usta z matowym wykończeniem. Pomadkę nakładam cieńką warstwą na usta, odczekuję chwilę, po czym nadmiar zdejmuję husteczką. Usta mają piękny kolor, niestety trwałość pozostawia wiele do życzenia. Produkt nie jest zastygający, a jego zapach przypomina mi kosmetyki stosowane przez moją babcię.

Uwielbiam fioletowe szminki więc gdy trafiłam na ten cudowny kolor (207 wouthering purple)to kupiłam bez wahania. Zapłaciłam za nią 8,50 zł w Action. Tak w Action-czasem można tam znaleźć markowe produkty w niskich cena .Są to za pewne końcówki serii, kolory które wycofano albo się nie sprzedawały. Oczywiście testerów nie było a produkt był zabezpieczony więc sugerowałam się kolorem opakowania .Teraz mogę śmiało stwierdzić że kolor oddany został 1:1. Jest on cudowny- głeboki ciepły fiolet z taką purpurową nutą * Podoba mi się opakowanie tej szminki. Jest to tubka z miękkiego tworzywa zaopatrzona w aplikator gąbeczkowy ale jak dla mnie jest on zbyt włosiasty. * Konsystencja nie jest płynna tak jak w większości matowych pomadek. Przypomina mi mus który jest delikatny i leciutki. Przyjemnie sie rozsmarowuje na ustach ale niestety potrafi robić prześwity. Przy tak ciemnym kolorze wszystkie nierówności są bardziej widoczne. * Mogę też pochwalić zapach bo nie pachnie chemicznie tylko lekko owocowo * Największy minus to trwałość. Ta szminka w ogóle nie zastyga na ustach. Cały czas jest plastyczne i łatwo się rozmazuje .Odbija się wszędzie: na szklankach, sztućcach, zębach, skórze .Przenosi się samoistnie nawet nie wiem kiedy. Mimo użycia konturówki rozmazuje się poza kontur i wygląda bardzo niechlujnie. Dla mnie to jest niebezpieczny produkt bo o ile po nałożeniu wygląda ładnie to jak wyjdziemy z domu i nie będziemy spoglądać co jakiś czas w lusterko to będziemy pośmiewiskiem na ulicy . No i moje usta dość szybko przesusza mimo dość komfortowej formuły czuję po dłuższej chwili ścignięcie ust. Przeżyłabym to gdyby produkt był dobry .

Pomadkę tę kupiłam ok. rok temu na mega promocji w jakiejś drogerii internetowej (nawet nie pamiętam już której). Ze względu na to, że kolorówkę L`Oreala bardzo lubię to byłam pewna, że możliwość kupienia tej pomadki za ok. 15 zł. to jak wygrana w totolotka - taka szansa może się już więcej nie powtórzyć ;) Jak ja wtedy niewiele jeszcze wiedziałam... Lip Tint Matte znajduje się w tubce o pojemności 8 ml. Właśnie to opakowanie nasuwa na myśl, że jest to pomadka w sztyfcie, ale nie - posiada typowy dla pomadek w płynie czy błyszczyków aplikator. Jest miękki i kształtem dopasowany do wypukłości ust. Skusiłam się na odcień 201 Hollywood Beige. Nazwa jest co najmniej zwodnicza, bo nasuwa na myśl jakiś nudziakowy odcień, a tymczasem jest to taki dość rzucający się w oczy koral. Jeszcze zrozumiałabym, gdyby to był beż z domieszką pomarańczowego, a tymczasem słabiutki ten beż, a już na pewno żaden nudziak :/ Kolor idealny na lato dla osób, które lubią pomarańczowe tony. Producent zapewnia, że jest to pomadka matowa w płynie. Powiedziałabym raczej, że w kremie - pomadki w płynie nie są tak gęste. A co do matu... ten kosmetyk nigdy na ustach nie zastyga! Jest to kremowa pomadka z naturalnym (dla pomadki) połyskiem. Mat da się uzyskać odciskając nadmiar produktu na chusteczce/papierze toaletowym - tylko wtedy. Kosmetyk przyjemnie i gładko nakłada się na usta, ale niestety napigmentowanie jego jest dość średnie i tworzy smugi. W tym przypadku dobrze, że nie zastyga, bo można dołożyć kolejną warstwę i uratować sytuację. Trzeba nauczyć się pracować tą pomadką... Nie jest to też pomadka trwała i nieestetycznie się "zjada". Dołączam do grona niezadowolonych klientek. Ba! Powiedziałabym nawet, że mocno rozczarowanych, bo nigdy takiego bubla od L`Oreala nie miałam. Jedyne, czego chcę w tej chwili to zapomnieć o tym produkcie. Do pełnego obrazu kosmetycznego koszmarku brakuje tylko uczulenia lub podrażnienia, ale obyło się bez takich atrakcji. I tylko dlatego ten kosmetyk dostaje dwie gwiazdki zamiast jednej.

Niestety! Tym razem marka nie popisała się produktem który mógł stać się flagowym. Zachęcona ładną linią produktową i ciekawym designem sięgnęłam po tę pomadkę w nudziakowym odcieniu licząc na dobry mat i jakość która idzie wraz z niemałą ceną. Okazało się, że produkt ładnie wygląda na półce a nie na ustach. Samo opakowanie bardzo ładne wizualnie z dobrym aplikatorem. Gama kolorystyczna na plus. I na tym koniec. Pomadka dość dobrze sunie po ustach i łatwo wyrysować nią kontur jednak nie zastyga na tyle żeby móc z nią funkcjonować podczas dnia. Mały łyk wody i cała zostaje na szklance lub filiżance co daje nieestetyczny efekt. Migruje z ust- czujesz to za każdym lekkim dotknięciem warg. Brzydko się zjada i (niestety!) mimo, że formuła nie jest najcięższa, podkreśla wszystkie suche skórki! Mat nie jest tu matem w ogóle. Efekt porównywałabym do zwykłej pomadki w sztyfcie. Cena- potrafi wywołać gęsią skórkę więc szukaj tańszych odpowiedników bo tutaj firma się nie postarała:(

Pomadkę udało mi się kupić w Action w bardzo fajnej cenie (nie pamiętam dokładnie za ile, ale było to około 17 zł). Posiadam kolor 201 Hollywood Beige, który jest idealnym odcieniem na co dzień (taki nudziakowy róż). Generalnie, po pierwszym użyciu bardzo się zdziwiłam, ponieważ zazwyczaj pomadki matowe dość szybko zastygają na ustach, a w tym przypadku po nałożeniu pomadka nie zastygła w ogóle (co nie jest dla mnie problemem, wręcz dodatkowym atutem), w dodatku jej formuła dawała uczucie jakby miała dodatek jakiegoś masełka. Bardzo duży plus za to, że nie wysusza ust i nie tworzy na nich skorupy. Jeśli chodzi o jej trwałość, to... naprawdę robi wrażenie. Z uwagi na to, że nie jest to zastygająca pomadka, to trochę się zjada czy odbija np. na szklance, ale w niewielkim stopniu. Sam aplikator jest dość... miękki? Lecz przyjemnie się nim pracuje. No i zapach tej pomadki... cudo! Podsumowując, jest to najlepsza pomadka matowa, jaką kiedykolwiek miałam!

Mam trzy kolory tej pomadki, w tym jeden kolor kupiłam ponownie. Cena regularna wysoka, całe szczęście pierwszą sztukę upolowałam w Rossmannie na promocji a potem za grosze w drogerii internetowej. Nienawidzę matowych pomadek, każda jakiej próbowałam niemiłosiernie wysuszała mi usta, a wygląd pomadki kiedy usta wyschną też do pięknych nie należy. Te pomadki to mój ideał. Są poniekąd matowe ale nie zastygają do końca. Co nie oznacza, że mają krótką trwałość. Nawet jeśli zejdzie ta niezastygająca warstwa kolor jeszcze przez dość długi czas pozostaje na ustach. Osobiście uważam, że ta pomadka wygląda o niebo lepiej od każdej zastygającej pomadki po jedzeniu. Owszem warto byłoby ją dołożyć po jedzeniu, żeby była bardziej wyrazista ale wolę to niż zjedzony środek ust z zaschniętą skorupą na konturach.

Na co dzień bardzo rzadko sięgam po jasne pomadki czy błyszczyki. Preferuję mocno podkreślone, soczyste usta, które świetnie ożywiają moją bladą cerę. Mam kilka matowych pomadek, ale w dłuższej perspektywie każda z nich bardzo wysusza moje usta i jeżeli do którejś wracam, to tylko do sprawdzonych produktów. Po kosmetyka L'Oreal Lip Paint Matte o numerze 201 Hollywood beige sięgnęłam tylko dlatego, że szminki od dłuższego czasu używa i chwali sobie moja mama. Ta konkretna pomadka ma przepiękny ocień herbacianej róży, w którym odnajdą się kobiety o różnych typach kolorystycznych. Herbaciana , plastikowa tuba z czarną zakrętką zawiera aplikator z gąbeczką, który jest niestety mało precyzyjny. Produkt jest dość gesty i wydajny. Tworzy również dość zaskakujący, nie matowy, ale raczej rozmyty, akwarelowy efekt, wtapiając się w usta i pozostawiając kolor na długo. Fankom subtelnie podkreślonych, bardzo naturalnych ust może się to działanie kosmetyku bardzo spodobać. Na pewno nie przypadnie do gustu amatorkom konkretnej, matowej warstwy na ustach. Zapewne stąd biorą się skrajne opinie na temat tego produkt- od entuzjastycznych zachwytów po opinie, że to najgorsza matowa pomadka na rynku. Biorąc pod uwagę cenę regularną, jest to dodatkowy argument na "nie". W mojej opinii pomadka daje jednak dość ciekawy efekt kolorystyczny, szczególnie po wklepaniu palcami, nie wysusza również ust. Jeżeli jednak ktoś oczekuje precyzji, bez konturówki ani rusz;-) Myślę, że Lip Paint Matte ma zarówno plusy, jak i minusy. Dostępność jest dobra, cena za wysoka, a efekt wymaga testów przed zakupem. Mnie urzekł wyjątkowo twarzowy odcień, który nadaje twarzy delikatności i odmładza. Polecam do testów.

Pomadkę kupiłam w drogerii internetowej w dość niskiej cenie, która skusiła mnie do zakupu. Żałuję bardzo i biję się w pierś, że nie przeczytałam przed zakupem opinii w KWC :( Posiadam odcień 201 Hollywood beige, który na swatchach wyglądał jak nudziakowy beż. Tu mamy już pierwszy minus, bo kolor nie jest ani trochę podobny do tego co widziałam na swatchach. Kolor jest ciemniejszy i taki jakiś wpadający w pomarańcz. Nakładanie produktu za pomocą aplikatora jest dość przyjemne chociaż konsystencja tej pomadki tego nie ułatwia. Konsystencja jest taka jakby piankowa/musowa, bardzo lekka przez co kolor nie nakłada się równomiernie. Najbezpieczniej jest nałożyć odrobinę na usta i rozprowadzić ją za pomocą ust niż tym aplikatorem. Pomadka nie jest matowa, bardziej podpięłabym ją pod satynę. Nie odpowiada mi jej zapach, jest za słodki, przypomina mi płyny do kąpieli dla dzieci. O trwałości nie będę mówić, bo jest bardzo kiepska. Mam nauczkę na przyszłość żeby nie dawać się skusić na duże promocje produktów o których nic nie wiem ;)

Zakupiłam ten produkt przed świętami. Pomyślałam, że na wigilię chciałabym mieć wreszcie czerwone usta. To już wiem czemu był na tak wysokiej wyprzedaży. Pomadka nierówno kryje usta. Bardzo długo schnie i ma tendencję do mazania. Mój czerwony kolor zaaplikowany na usta utrwalone podkładem zaczął się robić różowy. Zaaplikowany na wargi bez podkładu nie chciał wyschnąć. Dziadostwo. Jest tyle matowych pomadek- tańszych, lepszych, trwalszych niż ta nietrwała, marząca się farbka!

Kupiłam pomadkę z polecenia i jak na tę cenę nie jestem zadowolona. To już zwykła pomadka za 8zł jest lepsza. Opakowanie jest ok, kremowa konsystencja, może być, ładny zapach. Natomiast nie rozumiem dlaczego ta pomadka jest nazywana matową. Być może tylko ja tego matu nie widzę, określiłabym to raczej jak satynowe wykończenie. Ponadto aplikator jakiś taki nieforemny - lekko ścięty - według mnie niezbyt wygodny. Sama pomadka nie jest zbyt trwała, szybko się ściera, często też okazuje się że zęby są w jej kolorze.

testowałam wiele płynnych pomadek drogeryjnych. Testowałam pomadki z Biedronki. Ale takiego bubla jeszcze nie miałam. Oceniam tylko odcień 207 wuthering purple, bo po tej porażce nie zamierzam sprawdzać innych kolorów. Aplikator jest nawet wygodny, kolor ładny, ale szminka nie zastyga. W ogóle. Źle kryje, a po nałożeniu rozlewa się wszędzie - poza usta i na zęby. Nigdy w niej nigdzie nie wyszłam, bo i jak. Nie wiem, jaką ma trwałość.

Produkt ten zakupiłam w trakcie trwania promocji w Rossmannie aż w trzech kolorach. Użyłam raz i pomadki poszły w odstawkę. Nie odpowiada mi ta matowa formuła, nie jest zastygająca i wygląda na ustach dość sucho. Nie jest również jakoś niesamowicie trwała. za tę cenę - nie warto.

Kupiłam odcień babe-in, mając nadzieję na wyrównywanie kolorytu ust... i w sumie tyle. Produkt nakłada się wygodnie, zapach jest przyjemny... i to tyle z zalet. Mogłabym powiedzieć, że po aplikacji moje usta wyglądają tak samo. Ale to by było kłamstwo – wyglądają gorzej, bo kosmetyk podkreśla każdą suchą skórkę, a i sam dodatkowo moje usta wysusza. Wystarczy jednak chwila, zjedzenie czegoś, cokolwiek, i koszmarek znika. Spodziewałam się znacznie więcej.

Używam od 3 lat i poprostu to jest miłość. Posiadam numer 208 i jest to zdecydowanie mój kolor. Typowy nudziak. Wygodny aplikator, kremowa konsystencja, dość długo się utrzymuje, jest wydajny i jeszcze dodatkowo nawilża. Ale, ale.. minusy też są. Numer, który używam czyli 208 jest najciężej dostępnym kolorem co rani me serce. W sklepach internetowych wszystkie kolory oprócz mojego, ratuje mnie tylko rossmann ale jeśli tam nie będzie moje serce będzie krwawiło.to mój zdecydowany hit

✅Lekka konsystencja ✅Wyprofilowany aplikator ✅Nie skleja ust, nie wysusza ✅Nakłada się równomiernie ✅Jest bardziej satynowa niż matowa ✅Nie powiedziałabym że jest trwała ściera się po pierwszym kontakcie z jedzeniem lub z piciem ✅Ma pełne krycie ✅Ładny nudziakowy odcień nie za jasny i nie za ciemny ✅Nie jest ciężka na ustach ✅Przyjemny zapach