A'pieu, Madecassoside Cream (Nawadniający krem z madekasozydem)

Jako posiadaczka cery naczynkowej często borykam się z rumieniam na policzkach. Zawsze. wtakim momencie sięgam po ten krem. Uzywam go tylko na noc, na dzień czy pod makijaż jest zbyt ciężki. Świetnie nadaje się do używania z serum, nie roluje się wtedy, nie zapycha porów. Rano budzę się z wypoczetą twarzą. polecam

Potrzebowałam kremu na noc, który nie będzie tłusty, ciężki i zapychający. Mam cerę skłonną do zapychania i powstawania zaskórników, oprócz tego dość mocno reaguje podrażnieniem na wiele składników.

Konsystencja jest żelowa, krem pachnie ładnie i świeżo. Tubka jest poręczna, ale duży otwór sprawia, że na początku używałam bardzo dużo produktu, przez co wystarczył mi na krótko. Może się wydawać, że jest przez to mniej wydajny. Moja wina.

W kwestii działania spisuje się bardzo dobrze, jestem na etapie zamawiania kolejnego opakowania. Nie zapychał mnie, rano po przebudzeniu cera była uspokojona, miękka i nawilżona. Zostanę przy nim na jakiś czas, całkowicie mi odpowiada.

Cena nie jest zbyt niska, warto polować na promocję na różnych stronach internetowych.

Kapryśna skóra ma trudne relacje z kremami. Zwłaszcza, jeśli jest mieszana (zdarza się jej świecić, zdarza się być mocno przesuszoną). Dla mnie nawilżanie skóry to podstawa, inaczej cera zaczyna się buntować jeszcze bardziej. Ten krem sprawdził się u mnie rewelacyjnie zarówno jako krem na dzień (niewielka ilość pod krem z filtrem) i na noc (troszkę więcej, ale nie za dużo). Jest przyjemnie lekki, super się wchłania, nie klei i zauważalnie NAWILŻA. Producent deklaruje, że krem dba o naturalną barierę ochronną skóry i chyba faktycznie tak jest. Zauważyłam, że moja skóra nawet w okresie zimowo-wiosennym, gdy często narzekałam na przesuszenia i uczucie ściągnięcia, tym razem nie miała takiego problemu. Latem z kolei też jest odpowiedni, bo naprawdę szybko się wchłania i nie wyświeca - to czyni go całorocznym kremem w mojej kosmetyczce. :) Używam też serum pod krem, ale myślę, że to właśnie rola tego kremu jest tutaj kluczowa. Z kwestii technicznych - ma dobry skład: wąkrotka azjatycka, lekki silikon Cyclopentasiloxane (nie mam z nim najmniejszego problemu - to nie jest zły składnik!), niacynamid, madekasozyd itp. Podsumowując, od ponad pół roku nie używałam innego kremu do twarzy i nawet mnie nie kusi, by to zmienić. Uwielbiam.

Przyznam się szczerze, że moje pierwsze dni z tym kremem nie były łatwe... Mam cerę tłustą, ale ewentualne wypryski zdarzają mi się wyjątkowo rzadko. Po wprowadzeniu tego kremu do mojej pielęgnacji, kondycja mojej cery uległa pogorszeniu. Pojawiło się kilku "nieprzyjaciół". Jednak coś podpowiadało mi, aby kontynuować tę pielęgnację i tak zrobiłam. Po tygodniu moja cera przyzwyczaiła się do tego kremu i uległa poprawie. Zniknęły wypryski, a moja cera wyglądała lepiej niż kiedykolwiek do tej pory. Moja cera była nawilżona, gładka, pory zostały zwężone. Miałam wrażenie, że jest rozjaśniona. Pamiętam, że będąc w Korei odwiedziłam sklep A'pieu. Zapytałam wówczas pracującej tam Koreanki, których produktów używa. Wskazała na ten krem. Wtedy skusiłam się na inny produkt. Testowanie tego kremu rozpoczęłam po jakimś czasie, ale teraz rozumiem dlaczego go używa.

Mam skórę suchą, czasem nawet bardzo suchą na granicy atopowej i pomimo tego, że bardzo dbam o dobór kosmetyków, to niestety w dalszym ciągu zmagam się z przesuszeniem. Sytuacja pogarsza się znacznie zimą kiedy mamy okres grzewczy, dlatego też sięgnęłam po ten krem o tej porze roku.

Krem ma konsystencję bardzo gęstego żelu, na początku po nałożeniu na twarz jest lekko lepki, ale po chwili wchłania się całkowicie. Krem jest na bazie wody a dokładnie na hydrolacie z wąkroty azjatyckiej, moja skóra bardzo lubi takie konsystencje, ponieważ od razu widać jak skóra "pije" produkt i jej stan polepsza się w oczach.
Stosowałam krem bardzo regularnie, codziennie podczas wieczornej pielęgnacji i zauważyłam znaczącą poprawę mojej skóry. Widać było gołym okiem, że podczas stosowania tego kremu moje suche placki zaczęły stopniowo się zmniejszać, aż w końcu całkowicie zniknęły. Skóra szybciej się regenerowała i goiła a zmarszczki zaczęły się spłycać.
Nawilżenie utrzymywało się długo nawet gdy skończyłam już opakowanie, więc widać, że krem pobudził komórki kolagenu do pracy.

Jestem pewna, że gdy na dobre zacznie się sezon zimowy to do niego wrócę ponieważ jest to remedium dla mojej suchej skóry.
Polecam go każdemu kto ma podobne do moich problemy z przesuszaniem, jest wart każdej złotówki.

Wąkrotka już od jakiegoś czasu robi dobrze mojej cerze, przyznaję, że szukam jej w składach i chwilowo porzuciłam kremy bez centelli ;) To moje odkrycie tego roku (chociaż tyle dobrego, bo 2020 ssie w każdym innym względzie).

Zaczęłam od grubego kalibru czyli od Dr.Jart+. Potem przeszłam na coś lżejszego - Makeup Revolution Skincare, którego mogłabym nazwać mocno budżetowym odpowiednikiem wyżej wymienionego doktorka. A teraz używam A'Pieu. I to jest chyba najcudowniejsza wąkrotka spośród tych trzech.

Dlaczego? Bo najbardziej odpowiada mi działanie tego kremu. W sumie to kremo-żelu, bo taką ma to cudo konsystencję - jest to leciutka, dość gęsta emulsja, ni to krem, ni to żel. Wchłania się momentalnie, nie zostawia bardzo wyczuwalnej okluzji. A jak się wchłania, to ja to normalnie czuję! Czuję, jak moja skóra nabiera wilgoci, jak robi się rozkosznie miękka i pulchna. No po prostu jak sucha jak wiór gąbka, na którą wylewa się wodę.
A jaką mam cerę? Suchą, trzydziestokilkuletnią, zaprawioną w bojach (kwaszę się regularnie, lubię mocne zdzieranie).
I ten kosmetyk spełnia wszystkie wymagania, jakie kremom stawiam:
- NAWILŻA
- USPOKAJA CERĘ
- POMAGA GOIĆ WYSKAKUJĄCE SYFY
- NIE PODRAŻNIA (na przykład zapachem, przyznaję, że miewam z tym problemy, zbyt intensywnie pachnące kosmetyki potrafią wywołać migrenę)
- NIE ZAPYCHA

To jest kosmetyk pielęgnacyjny ale tez upiększający. Nie nadaje koloru, jak doktory, ale sprawia, że cera wygląda zdrowo, jest świetnie nawilżona, nie traci tego nawilżenia w ciągu dnia, wszelkie zaczerwienienia są wyciszone uspokojone.

Do tego wielkie opakowanie (aż 120 ml), całkiem przystępna cena (mniej niż złotówka za mililitr, jest okej). Jedynie dostępność mocno taka sobie, bo w sklepach internetowych czasami brakuje, ale taki mamy czas, jaki mamy i dostawy z innych części globu są mocno ograniczone.

Śmiesznostką jest opakowanie - faktycznie na pierwszy rzut oka można tę tubę pomylić z pastą do zębów, taki sam miękki plastik, taki sam gabaryt.

Dla mnie krem idealny, jestem gdzieś w połowie tubki i już mam kolejną w zapasie. Bo nie mam chęci na zmiany. Nie wiem, może osiągnęłam już ten starczy wiek, w którym trwa się przy tym, co dobre i sprawdzone. Ale wiem jedno - A'Pieu zagości w mojej kosmetyczce na dłużej, być może jest to miłość na lata ;)

To był krem, którego nie mogłam się doczekać, a kiedy w końcu zagościł w mojej kosmetyczce zrobił na mnie świetne wrażenie, jednak była to róża z kolcami.
Może po kolei. Kosmetyk posiada delikatną, nietłustą żelowo-kremową konsystencję w kolorze białym. Wydobycie z opakowania nie sprawia trudności. Szanowna Wizażanka celnie porównała to opakowanie do tubki z pastą do zębów. To plastikowa, nieco miękka, ale wracająca do pierwotnej formy tubka zamykana za pomocą zakrętki. Lekko naciskając wydobywam na dłoń odpowiednią ilość kosmetyku.
A wiele go nie potrzeba ponieważ idealnie się rozprowadza po skórze. Ponadto szybko się wchłania pozostawiając satynowe wykończenie bez obciążenia cery. Nigdy, w trakcie używania tego kosmetyku, nie zauważyłam, aby moja cera wydzielała więcej serum. Makijaż również dobrze się trzymał.
Najbardziej uszczęśliwiały mnie efekty, jakie kosmetyk dawał mojej odwodnionej skórze. Natychmiastowe i dogłębne nawilżenie to podstawowa właściwość. Cera była miękka, wygładzona i bardziej elastyczna. Miałam również wrażenie, że skóra, która jest obecnie podatna na uszkodzenia stawała się nieco mocniejsza, a istniejące podrażnienia szybko łagodniały. Używanie tego kremu było dla mnie czystą przyjemnością, a moja cera była w lepszej formie….. do czasu. Po kilku dniach zaczęły pojawiać się wypryski. Najpierw pomyślałam, że to z innego powodu – może coś w diecie, może hormony. Ale w pewnym momencie stwierdziłam, że jednak krem może być powodem, więc odstawiłam go. Skóra doszła do siebie i jakiś czas później wróciłam do kremu. Nie minął tydzień, a paskudztwa na twarzy znów się pojawiły. Podchodziłam do kremu jeszcze kilka razy. Nie chciałam wierzyć, że kosmetyk, który tak świetnie radzi sobie z odwodnieniem stał się rozczarowaniem. Ale w końcu musiałam przyjąć prawdę i pożegnać się z nim.
Zachęcam do wypróbowania kosmetyku osobom, które borykają się z odwodnieniem. Cena może wydawać się wysoka, ale jest to produkt bardzo wydajny i skuteczny. Żałuję, że w moim wypadku wykazuje skutki uboczne.

Krem zamknięty w tubce przypominającej trochę opakowanie pasty do zębów. Bez problemu można wydobyć resztki produktu.
Konsystencja kremowo-żelowa, przez co wydawało mi się, że będzie fajnie i szybko się wchłaniał.
Rozprowadza się łatwo i szybko, tworząc na twarzy paskudną, kleistą, niewchłaniającą się warstwę. Biada niezwiązanym włosom, które automatycznie zaczynają przyklejać się do twarzy. Po godzinie krem nadal się kleił. Za każdym razem, bez względu na to, jaką ilość nałożyłam. Po peelingu było tak samo.
Zero nawilżenia. Masakra.

Bardzo dobry krem o bogatej formule. konsystencja jest bardzo lekka..jakby trochę żelowa dzięki czemu doskonale wchłania się w skórę. Skóra dosłownie "pije" ten krem. Buzia po zastosowaniu jest bardzo delikatna, nawilżona ( UWAGA nie przetłuszczona) ujędrniona. Nie powoduje zapchania porów wręcz delikatnie pielęgnuje miejsca podrażnione. Najlepszą recenzją jest fakt, że pierwsze opakowanie przywłaszczył sobie mój mąż który ma ogromne problemy ze skórą po goleniu.
Nie ma się nad czym zastanawiać:)

Uzywam go juz od kilku miesiecy i kazdego dnia zakochuje sie coraz bardziej.

Krem zamkniety jest w bardzo prostej, mozna wrecz powiedziec ascetycznej tubie, kojarzacej sie z mascia apteczna. Ma polgesta konsystencje i jest bezzapachowy.

Po nalozeniu na twarz i wmasowaniu - bajka. Skora az promienieje, jest tak wspaniale nawilzona. Staje sie gladka w dotyku i elastyczna. Efekt utrzymuje sie z reka na sercu caly dzien.
Po nalozeniu kremu odczekuje okolo 5 minut i nakladam podklad. Nawet tak ciezki podklad jak Double Wear nie pozbawia skory lekkosci i elastycznosci, jesli uzyje uprzednio tego kremu.

Nie widze zadnych jego wad, uwazam ze to krem nie do podrobienia i wplywa wspaniale na moja cere. Polecam

Chyba każdy, kto choć zerka na moje recenzje wie o mojej miłości do Azjatyckich kosmetyków i pielęgnacji, nie znaczy to, że nie cenię i nie używam innych, ale to oni wyznaczają granice doskonałości, ten produkt to absolutne tego potwierdzenie.

Ja dopiero teraz wiem, co to jest nawilżenie i nawodnienie- to po prostu "napompowanie skóry'. To sprawia, że staje się jędrna, wygładzona, młoda, taka jaką lubię najbardziej, efekt już po dwóch zastosowaniach- tak silnie działa, co ciekawe później to się nada utrzymuje. Ja jestem zachwycona, zwłaszcza teraz latem, kiedy nie oszczędzam mojej skóry, choć stosuję kremy z filtrem to korzystam ze słońca ile się da, ponadto klimatyzacja- niestety, to nie sprzyja zachowaniu nawilżenia, ale ten krem...

Ja go pokochałam też za tę lekką konsystencję, a tak mocne działanie. Mega szybko się wchłania, zdarza mi się go aplikować pod krem z filtrem, pod krem na noc, a czasem samodzielnie na dzień, czy na noc. Zauważyłam, że wypuścili oni także nawadniający fluid z tej serii i już sobie wyobrażam jakie efekty daje ten tandem, dlatego muszę go koniecznie wypróbować. Co to dużo mówić, jeśli chodzi o nawilżenie i nawodnienie, to jak dotąd dla mnie na rynku Polskim i Europejskim wykosił konkurencję <3

Cena dość wysoka, ale w tym przypadku płacimy po prostu za produkt bardzo skuteczny i wysokiej jakości.