kiepskie działanie, kiepski skład.
Napisałam dziś piękną, przewspaniałą i wyczerpującą recenzję tego produktu, którą.... przed dodaniem skasował mój 18-miesięczny synek. Żal poszedł w zapomnienie, a ja nie odpuszczam i postanowiłam, że jednak zrecenzuję to kremidełko.
Żel-krem odkopałam z czeluści zapasów kosmetycznych (których na szczęście coraz mniej i mniej. Przypominam sobie, że kupiłam go już jakiś czas temu wraz z balsamem do ciała z serii HydroBoost.
Z balsamu nie byłam zadowolona, nie jestem zadowolona również z produktu do rąk. Działanie obu produktów można określić jako: kiepskie.
Opakowaniem kosmetyku jest tubka z tworzywa. Plastik jest tu gruby i solidny (nie spodziewałabym się, że aż tak!). Nie odkształca się i chroni swoją zawartość, ale i bardzo utrudnia wydobywanie kosmetyku po zużyciu jego pewnej ilości. Otwór dozujący jest odpowiedniej wielkości, a krem ma stosunkowo rzadką konsystencję, więc nie to jest tu problemem. Trudność stanowi właśnie twarde tworzywo.
Tubka wydaje się niewielka, a to klasyczne 75 mililitrów. Nada się i do użytku torebkowego, i do użytku domowego, choć niekoniecznie na noc (o tym za chwilę).
Design opakowania wydaje się minimalistyczny, jak to w przypadku Neutrogeny. Nie ma rysunków, jest logo marki oraz obietnice producenta. Czynnikiem wyróżniającym jest kolor niebieski , charakterystyczny dla całej serii, przywodzący skojarzenia z ekstremalnym nawodnieniem (?), nawilżeniem (?).
To krem-żel, żel-krem. Jak zwał, tak zwał, ale trzeba zaznaczyć, że to formuła lżejsza niż krem, a konkretniejsza niż żel. Coś pośredniego.
Mazidło ma barwę jak opakowanie- intensywnie niebieską, błękitną. Czemu ma to służyć, nie wiem. Być może umileniu pielęgnacji. Mnie to nie razi, ale chyba wolałabym po prostu wersję bieli. Niektórych to na pewno zniechęci.
Ale co może jeszcze bardziej zniechęcić, to zapach. Na wskroś syntetyczny, a mający chyba przywodzić skojarzenia ze świeżością. Intensywny i nachalny, szczególnie bezpośrednio po aplikacji. Potem nieco łagodnieje, ciągle jest jednak wyczuwalny na dłoniach.
Dlaczego nie nada się na noc?
Ja choć nie przepadam na wybitnie tłustymi formułami, nie czułam się z tym lżejszym komfortowo nocą. Produkt ma w swoim składzie silikon, który daje złudne uczucie nawilżenia, oczywiście bez konkretnej pielęgnacji. I coś takiego na noc? Nie, dzięki.
Bezpośrednio po aplikacji ma się wrażenie dostatecznego nawilżenia (wspomnę tu tylko, że nie wchłania się długo, ale warto ten momencik odczekać), to wrażenie wraz z upływem czasu odchodzi w zapomnienie. Skóra staje się coraz bardziej sucha i sucha, aż do strefy dyskomfortu i pragnienia zaaplikowania kolejnej dozy. Czyli właściwości nawilżające są raczej kiepskie. Czasem myślałam sobie, że może nawet lepiej NIE aplikować tego smrowidła i skóra dłoni na tym bardziej skorzysta?
To po prostu złudne działanie spowodowane obecnością gliceryny (uwaga! zaraz po wodzie, więc bazą jest tu woda!), silikonu Dimethicone, wazeliny i mikroplastiku. Naprawdę nie warto tu się spodziewać wiele, to wszystko działanie powierzchowne.
Mamy na szczęście coś mogącego pielęgnować: hialuronian sodu, ole !
Nie jest to szczyt moich pielęgnacyjnych marzeń, nie wracam.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie