Mishe Litchi with Iceland Glacial Water Mask Sheet Nawilżająca maseczka `Woda lodowcowa z liczi`

Ogólnie maska jest całkiem dobra. Od razu daje uczucie ulgi i nawilżenia przy suchej czy/i podrażnionej skórze. Jednak ten efekt nie jest jakoś wybitnie długotrwały. Maska ma formę płachty. Jest bardzo mocno nawilżona. W opakowaniu znajduje się bardzo dużo esencji. Taka ilość jest praktycznie nie do zużycia przy jednorazowym nałożeniu. Ja ten płyn dokładałam chyba 3 razy, a i tak troszeczkę go zostało. Maseczka jest dość duża, ale nieprzesadnie. Otwory na oczy czy usta są w porządku. Materiał cienki, ale dobrze się go układa na skórze; nie rwie się. Z maseczki nie spływa esencja, czego się obawiałam przy otworzeniu opakowania. Maska nie pachnie liczi. Praktycznie nie pachnie niczym. Efekty po użyciu maseczki są fajne, ale nie jakieś powalające. Skóra jest od razu ukojona, lekko nawilżona i trochę lepka. Konsystencja esencji jest żelowa, ale nieco bardziej rozwodniona. Wchłania się w sekundę. Efekty nie są długotrwałe. Na szczęście maseczka nie podrażnia ani nie zapycha. Dobrze działa na suche skórki, bo rozmiękcza je i pomaga się ich pozbyć.

Maseczkę tę kupiłam na popularnym serwisie aukcyjnym, płacąc za nią raptem kilka złotych. To była naprawdę korzystna kwota jak na tego typu produkt - zwłaszcza, że czasem maski w płacie potrafią osiągać horrendalne ceny. Maska zamknięta jest w solidnie wykonanej saszetce o zachęcającej szacie graficznej przedstawiającej owoc liczi na jasnym tle. Lubię takie mocne akcenty zanurzone w prostocie. Opakowanie jest także funkcjonalne, gdyż łatwo je otworzyć i wydobyć ze środka płat. Sama płachta jest zrobiona z przyjemnego dla skóry twarzy materiału i dobrze przylega do skóry twarzy. Również jej wielkość jest optymalna, a otwory na oczy i usta dopasowały się do moich wymiarów. W saszetce znajduje się także sporo esencji, więc płat jest nią porządnie nasączony. Zapach esencji przypadł mi do gustu: był świeży, owocowy. Sama esencja praktycznie całkowicie się wchłania bez pozostawiania lepkiej warstwy, za co ode mnie spory plus, gdyż nie przepadam za uczuciem lepkości na twarzy. Jeśli zaś mowa o składzie, mamy tutaj takie dobroczynne substancje jak: * powszechnie wszędzie stosowana, nawilżająca gliceryna * niacynamid pomagający się uporać z niedoskonałościami * pantenol dający ukojenie * zwalczający wolne rodniki wyciąg z owoców liczi chińskiego * dogłębnie nawilżający kwas hialuronowy * będąca antyoksydantem pochodna witaminy E * wyciąg z oczaru wirginijskiego o działaniu antybakteryjnym * rozjaśniający przebarwienia kwas askorbinowy. A wszystko to zanurzone w wodzie morskiej. Nie brakło jednak i kontrowersji, jak disodium EDTA, ale ogółem nie jest źle. Co do efektów: jest bardzo w porządku, zwłaszcza jak na maskę za tak małe pieniądze. Przed zastosowaniem kosmetyku moja skóra była mocno podrażniona, zaczerwieniona, a nawet piekąca, a po zdjęciu płachty mój dyskomfort został zupełnie zniwelowany, a cera powróciła do normalnego kolorytu. Do tego bużka była lepiej nawilżona, wygładzona i mięciutka w dotyku. Ja jestem zadowolona i ochoczo sięgnę po ten produkt ponownie, gdyż naprawdę mi się sprawdził!

Moja cera sucha i wrażliwa. Przez te chłodne dni nawet bardzo sucha. Po wyjęciu płachta ocieka esencją, nie pachnie ani liczi ani owocowo. Płachta dobrze przylega do twarzy, ale otwory na oczy mogłyby być nieco większe. Według producenta należy ją trzymać 15-20min, ja za to trzymałam prawie 40 minut. Po tym czasie zaczęła lekko odchodzić od skóry, ale wraz była wilgotna. Po zdjęciu płachty skóra o dziwo bardzo szybko zrobiła się sucha. Esencja momentalnie się wchłonęła, nałożyłam kolejną warstwę płynu, gdyż zostało mi trochę w saszetce, chwila moment i po esencji. Czuję lekki niedosyt. Oczywiście nie mam tak suchej twarzy co przedtem, ale od razu po masce musiałam nałożyć krem nawilżający aby poczuć się komfortowo. Nie wywołała żadnych reakcji alergicznych. Pozostało mi tylko po niej uczucie chłodu, niezbyt jest to przyjemne w chłodny jesienny wieczór, w lato zapewne byłoby strzałem w 10.

To kolejna maska z tej serii jaką miałam okazję stosować i ponownie jest dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Płachta jest komfortowa, dobrze się trzyma na twarzy, nie trzeba jej poprawiać, jest dobrze nasączona esencją. Twarz po jej użyciu jest nawilżona, ukojona i odżywiona. Skóra nie jest nieprzyjemnie napięta. Dużym plusem jest też zapach - bardzo przyjemny, lekki i rześki. :)

to moim zdaniem must-have jesli chodzi o zapasowa maseczke. jestem osoba młoda ze skora trądzikową i tłusta. produkt doskonale radzi sobie z nawilżenie i zredukowaniem uczucia ściągnięcia skory. jestem naprawde zadowolona z jego działania jesli chodzi o ta polkę cenowa. opakowanie jest charakterystyczne dla maseczek w płachcie: cienkie i plastikowe. jestem dosc mocnym alergikiem ale mimo to nic mi sie nie działo w trakcie używania produktu. konsystencja nie przypadła mi do gustu wydaje mi sie ze produkt po prostu nie trzyma sie płachty. zaraz ścieka i trudno tak naprawde nałożyć go na twarz. jesli chodzi o design to jestem zawiedziona jednak polecam wyprobowac! to produkt warty przynajmniej przetestowania dzieki dobrej cenie i nawilżeniu

To już kolejna maseczka z tej serii. Tym razem padło na Litchi, maseczka ta jest w białym opakowaniu z grafiką owocu liczi. W środku znajdujemy płachtę, jest ona cienka i bardzo mocno nasączona esencją. Zapach maseczki jest subtelny, przyjemny. Sama płachta jak dla mnie jest ciut źle wycięta, musiałam ją dociąć żeby dopasować do twarzy, ale nie stanowi to dla mnie jakiegoś dużego problemu. Po odczekaniu zalecanego przez producenta czasu ściągnęłam maseczkę i pozostawiłam resztki do wchłonięcia. Moja skóra zyskała delikatne nawilżenie, stała się odżywiona i rozświetlona. Spełniła moje oczekiwania.

Maseczka do twarzy jest bardzo praktyczna w stosowaniu łatwa aplikacja. Cera jest bardzo odświeżona i delikatnie nawilżona. Cena jest dość dobra jeśli chodzi o jakość produktu. Zapach ma fajny przyjemny

Maski z tej serii to jedne z nielicznych, po których nie mam wyprysków! Piękny zapach, ładne opakowanie. Skóra po użyciu jest nawilżona, promienna. Dobra cena i dostępność, a na dodatek maska jest tak dobrze nasączona, że na dnie opakowania zostaje sporo produkty, który można wklepać w dekolt.

Bardzo fajna i tania maseczka. Plus za prosty, estetyczny design opakowania. Tkanina jest cienka bardzo dobrze nawilżona. Wygodna w aplikacji i dobrze trzyma się na twarzy. Po użyciu maski cera stała się bardziej promienna, a także miękka w dotyku. Warto wypróbować!

Kiedyś to były moje ulubione maseczki na tkaninach (dopóki nie wyparł je Fitokosmetik Citrus C), ale do tej pory je uwielbiam! Moją ulubioną jest limonkowa, ale każda jest podobna i wszystkim polecam :-) Pięknie pachną, mają ciekawe składy i świetnie nawilżają. Największym minusem (ale też plusem) jest tkanina - bardzo cieniutka - co z jednej strony jest atutem bo mocno przywiera do skóry a z drugiej niestety jest problem z "otwarciem" i "rozłożeniem" płachty przed nałożeniem. Najlepsza była limonkowa - nie wiem czemu jest dodana tylko ta na wizażu. Jeżeli chodzi o Liczi to też bardzo fajna. Mangostan był też ciekawy. Brzoskwinia, jagody, mango, papaja i awokado mniej interesujące, lecz nadal lubię. Nie miałem tylko kokosowej :-)

Maseczke Litchi kupiłam już jakis czas temu i w końcu ja nie dawno przetestowałam. I niestety nie polubiłyśmy się. Ale od początku. Maseczka po wyciągnięciu, aż kapala esencja. W środku znalazłam jeszcze dość sporo do nałożenia na szyję i dekolt. Do wycięcia nie mam zastrzeżeń, bo dala się w miarę dopasować. Po chwili od nałożenia zaczęło mnie delikatnie podszczypywać w okolicach brody, gdzie mam kilka wyprysków ale żadnych podrażnień ani ran, więc nie wiem skąd do szczypanie. Trzymałam maseczke pelne 15min, rezultatów jakiś szałowych nie zauważyłam. Skóra była nawilżona, ale są znacznie lepsze maseczki.

Maseczki do twarzy od marki Mishe już nie raz nie dwa zrobiły na mnie naprawdę pozytywne wrażenie i pokazały, że jak najbardziej są warte swojej ceny i tego, aby posiadać je w swoich zbiorach na tzw. ,,czarną godzinę". Do tej pory nie udało mi się przetestować wszystkich możliwych wariantów mimo, że jestem ich bardzo ciekawa. Jakiś czas temu otrzymałam w prezencie kilka tych maseczek, w tym właśnie recenzowaną wersję z liczi, dlatego w końcu przyszła pora i na nią. Dwa główne składniki aktywne znajdujące się w tym produkcie to oczywiście ekstrakt z liczi oraz woda lodowcowa. Ten drugi jest stałym elementem tej serii maseczek od maki Mishe. Posiada on działanie rozjaśniające i nawilżające skórę, gdyż jest bogaty w naturalne minerały. Ekstrakt z owocu liczi poprawia kondycje skóry, odżywiając ją i regenerując. Kosmetyk polecany jest osobą ze skórą suchą oraz matową. Kosmetyk zamknięty został w dość sporą saszetkę o pojemności 20 gram. Opakowanie pod względem graficznym jest bardzo proste i utrzymane w estetyce pozostałych maseczek tej serii. Od góry znajdziemy nazwę owocu pełniącego tu główną rolę w języku angielskim, dalej jego grafikę zajmującą lwią część opakowanie oraz podstawowe informacje o produkcie. Z tyłu znajdziemy dokładniejszy opis, instrukcje stosowania oraz oczywiście skład. Sama płachta jest bardzo cieniutka, wedle obietnic producenta. Dokładne rozłożenie jej na twarzy jest niesamowicie proste, materiał idealnie przylega do skóry i dobrze się na niej utrzymuje przez cały czas jej noszenia. Dodatkowo jest bardzo intensywne nasączona esencją, która pachnie delikatnie ale owocowo, trochę niczym guma rozpuszczalna. Produkt nałożyłam na buzię po jej wcześniejszym oczyszczeniu i zastosowania peelingu. Miałam ją na sobie przez 20 minut i rzez ten okres ani trochę się nie zsuwała, zapewniała komfort noszenia. Po jej zdjęciu czułam, że moja skóra jest intensywnie nawilżana i ,,napita" całą tą pielęgnacją. Otrzymała intensywny zastrzyk odżywienia i regeneracji, tak, jak obiecuje producent. Nie zabrakło także subtelnego rozświetlenia, która ładnie przebijało nawet na następny dzień pod podkładem, ale nie zaburzało jego trwałości. Kosmetyk absolutnie nie powoduje uczucia szczypania i zaczerwienienia, za to idealnie spełnia swoją funkcję. Moim zdaniem jest to kolejna naprawdę udana propozycja od marki Mishe. Mamy tutaj do czynienia z idealnym nawilżeniem i pięknym rozświetleniem, także wszelkie obietnice producenta są tutaj spełnione. Kolejna obowiązkowa pozycja w kosmetycznych zbiorach dla cery suchej i matowej, serdecznie polecam.

Minimalistyczna szata graficzna, przyjemny zapach i dobra cena to wiodące atuty. Niestety przyjemność ze stosowania maski jest niska - otwory w nieprzemyślanych miejscach, nie dolega za dobrze do twarzy, potrafi lekko podrażnić. Całkiem dobrze odżywia skórę ale jej nie rozświetla ani nie nawilża tak dobrze jak maski konkurencji. Nie wiem czy do niej wrócę. ZALETY: - Opakowanie - bardzo ładna szata graficzna, dobrze się otwiera. - Hojnie nasączona płynem. - Cena. - Przyjemny zapach. - Skóra po użyciu jest miękka, odżywiona. - Nie uczula. WADY: - Dostępność. - Maska średnio przylega do twarzy. Otwory wycięte na "chybił, trafił". - Potrafi delikatnie podrażnić (niacynamid wysoko w składzie). - Nie zapewnia spektakularnego rozświetlenia czy nawilżenia.

Kolejna maseczka z serii z wodą lodowcową. Tym razem jest to wersja z Litchi, która nie jest już tak super. Po pierwsze płachta, która jest źle wycięta i ciężko było ją normalnie nałożyć na twarz (nie udało się jednak nałożyć jej normalnie). Płachta jest mocno nasączona, przez co przy nakładaniu z niej kapie. Zapach dość sztuczny lekko chemiczny. Po ściągnięciu nawilżenie było delikatne i krótkotrwałe. Nie zrobiła efektu praktycznie żadnego. Zdecydowanie bardziej polecam wariant brzoskwiniowy z tych maseczek. Plusem jest to, że używana latem przyjemnie chłodzi buźkę.

Moja cera dojrzała, sucha, wrażliwa. Opakowanie; wodoszczelna, pojedyncza saszetka z miękkiej tekturki. Grafika biała z dużym czerwonym owocem z przodu. Zawartość.; mocna, dobrze nasączona maseczka w płachcie. Dla mojej twarzy otwory są zdecydowanie źle wycięte, poprawiam je nożyczkami. Maseczka nakłada się z łatwością dobrze przylega i świetnie trzyma na twarzy. Po zdjęciu twarz jest delikatnie odżywiona i delikatnie rozświetlona, gładka. Efekt utrzymuje się zaledwie kilka godzin. Nie podrażnia i nie uczula. Krótkotrwały i słaby efekt nie zachwycił. Zużyłam 3 sztuki i raczej więcej nie kupię

Nie rozumiem zachwytów - a to właśnie ilość pozytywnych recenzji zachęciła mnie do zakupu. Maseczka nie daje absolutnie żadnych efektów. Nawilżenie znika wraz ze zdjęciem tkaniny z twarzy. Po kilku minutach moja cera była sucha - wróciła do pierwotnego stanu, tak jakby maska nie miała jej nic do zaoferowania. Na plus jest tkanina, która w dotyku przypomina jedwab. Szczelnie otula cerę, zdaje się, że dokładniej już nie można. Cóż jednak po tym, skoro spowija cerę wodą i zapchajdziurami w składzie, a składników aktywnych ma tyle, co kot napłakał. Chociaż mam wrażenie, że nawet łza kota dałaby lepsze nawilżenie niż ta maseczka. Nie wiem po co stosować takie produkty - dla 20 minut odprężenia w maseczce, dla 20 minut przyjemnego chłodzenia? Wymagam od maseczki, aby była uderzeniową dawką nawilżenia - taką, z którą nie można przesadzić, aby nie obciążyć nadmiernie cery; nawilżeniem większym niż daje krem czy serum; rarytasem. Ta maseczka daje gorsze efekty niż najsłabszy krem nawilżający, bo po prostu nie daje żadnych.

Zdaję sobie sprawę , że za tą cenę nie powinnam wybrzydzać. Kupiona w dyskoncie za parę groszy. Maseczka w dobrze nasączonej esencją płachcie z dziwnie małymi otworami na oczy i usta, przez co nie przylega idealnie. Po 20 minutowym zabiegu na twarz, skóra nawilżona i rozjasniona, daje uczucie chłodzenia. Ale efekt ten na skórze szybko zanika i tak trzeba użyć kremu. Byla to jednorazowa przygoda i raczej jej ponownie nie kupię. Wolę dolozyc i kupic o lepszym efekcie.

Maseczkę kupiłam w Biedronce, były dostępne także inne jej rodzaje jednak postawiłam na wersję z liczi ze względu na obietnice producenta i obecność niacynaminu (forma witaminy B3) w składzie. O ile lubię maski w płachcie tak ta była dość denerwująca w użyciu. Przede wszystkim bardzo dziwnie proporcje otworów, nie dość, że małe otwory na oczy przez co bałam się, że serum może mieć kontakt z soczewką oka, to tak samo niewielki otwór na usta. Dodatkowo wszystkie otwory umieszczone były bardzo blisko siebie, przez co w okolicy oczu i ust maseczka nie przylegała tak jak powinna. Sama płachta była bardzo dobrze nasączona, a w opakowaniu znajdował się jeszcze nadmiar esencji. Maseczkę stosowałam na noc. Po ok 20 minutach, jak zaleca producent wmasowałam pozostałość serum i nałożyłam na całość olej. Maseczka zapewnia uczucie chłodu, jednak po ściągnięciu zauważyłam lekkie zaczerwienienie. Niestety co to działania to rano faktycznie skóra była jędrna i ładnie nawilżona (ale ja nie mam z tym większych problemów), jednak nie zauważyłam rozjaśnienia ani odżywienia. Zapach delikatny, odświeżający, lekko słodkawy. Co do składu to mógłby być lepszy, nie jest to absolutnie kosmetyk naturalny (PEGi, EDTA) i zawiera substancje, które mogą naruszać barierę hydrolipidową naskórka więc na pewno nie wrócę do tego produktu.