Selfie Project Shine like a Diamond, Nawilżająca maseczka a peel-off 

Ta maseczka nie robi nic, oprócz tego, że ładnie wygląda. Coś poszło nie tak ewidentnie, skóra jest taka sama jak przed nałożeniem maski, wolno zastyga i ciężko się zdejmuje

Ok, zacznijmy od tego, że zdecydowanie odradzam wam tak ogólnie kupowanie tego typu maseczek do twarzy ze względu na niewielkie (albo i też czasami znikome działanie). Sądzę, że prędzej w przypadku tego typu maseczkach do twarzy prędzej zrobicie sobie krzywdę z barierą hydrolipidową aniżeli uzyskanie jakiś efekt na twarzy, no chyba, że będziecie traktować tego typu produkty jako swoiste guilty pleasure, ale nie wiem czy tak szczerze warto XD. No dobra, ale przechodząc już po tym przydługawym wstępie do rzeczy. Ta maseczka zwyczajnie nic nie robi na skórze. Po za "fajnym wyglądem" to ona na twarzy nie robi praktycznie NIC! No chyba, że po za zrywaniem meszku prosto z naszej czcigodnej facjaty ????, ale już serio, lepiej wziąć jakiś fajny i ostry trymer albo maszynkę do golenia aniżeli bawić się w jakieś maseczki peel-off ???? Bo naprawdę nie ma co rujnować sobie bariery hydrolipidowej jakąś maseczką do twarzy. Tak jak już wspominałam wyżej możecie raczej traktować ten produkt jako swoiste guilty pleasure, ale na pewno nie coś co ma wam tą twarz pielęgnować.

Maseczka wygląda uroczo wypełniona brokatem i innymi świecidełkami, jednak przy nakładaniu jej na twarz, trochę mi te "ozdóbki" przeszkadzały, pozostawały też na twarzy już po zdjęciu maseczki. Produkt ten ma raczej gęstą konsystencję, trzeba się trochę napracować żeby wydobyć produkt z opakowania, a potem zaaplikować go na twarz. Maseczkę nakładałam w momencie kiedy moja skóra była dosłownie sucha jak wiór, głównie od pyłu remontowego. W takim przypadku, odczułam po jej użyciu na skórze oczyszczenie, skóra też stała się miększa i mniej szorstka. Jednakże w normalnych warunkach nie polecałabym korzystania z niej, na rynku jest dużo maseczek, lepszych w działaniu.

Maseczkę Selfie project zakupiłam w serwisie aukcyjnym razem z pakietem innych maseczek. Zapłaciłam za nią ok. 1 zł więc jak za taką klapę mogę to przeżyć:) Zacznę odrazu bo recenzja nie będzie zawierała wiele pochwał. Dodam, że cerę mam mieszaną ze skłonnościami do niedoskonałości. Miejscami się przesusza, a i czasem lubi poświecić w okolicach strefy T. Lekko nie jest ;) jest też sklonna do podrażnień więc z maseczkami peel- of jestem ostrożna. Robię je raz na jakiś czas. Maseczka zamknięta jest w niewielkiej saszetce w niebieskim kolorze. Saszetka ma okienko przez które widać konsystencję i ogólnie jak wygląda produkt. Niestety nie ma żadnych informacji po polsku. Przynajmniej na tej którą zamówilam to jest wszystko po niemiecku. Na pierwszy rzut oka przyciąga bo jest to brokatowa masa zawierająca mnóstwo drobinek, gwiazdek i jeszcze innych kształtów. Po otwarciu czuć średnio przyjemny zapach, trochę jakby spirytus? Jakiś spray typu octanisept? Nie wiem do czego to przyrównać ale na szczęście po chwili zapach się rozchodzi i woń jest znośna. Nakładając maseczkę trochę się umęczyłam. Ta masa ciężko się rozprowadza, jest gęsta i jakby szybko zastygała. Aż sprawdzilam datę ważności ale była ok. No więc jak już nałożyłam maskę to musiałam poczekać ok 30 min na działanie. Z każdą minutą było czuć, że zastyga i zaczyna się trochę ściągać. Po 30 min udało mi się ją ściągnąć w dużych kawałkach. Nie było to super przyjemne uczucie ale tak już jest z maseczkami tego typu. Pozostałość zmylam nasaczonym wodą wacikiem. Czy ta maska dala jakiś konkretny efekt? No niestety nie. Poczułam lekkie oczyszczenie i gładkość ale to jednak nie do końca w 100 % jakie powinno być w dodatku drobinki brokatu, które pozostały na skórze bardzo ciężko zmyć. Czy kupię ponownie? - nie. Mam jeszcze inną z serii peel- off od Selfie project ale muszę zrobić sobie przerwę od takich mocnych maseczek.

Maseczka jest wyjątkowa ze względu na brokat i diamenciki. Skóra jest po zdjęciu milutka, ale bardzo wysuszona i skóra się ściąga. Może mam zbyt suchą skórę do tego typu maseczki.

Dostałam kilka masek z tej serii w prezencie. To moje pierwsze maski peel-off, więc nie wiedziałam czego się spodziewać, jestem raczej przyzwyczajona do masek na płachcie lub w formie kremu/żelu. Moja ciekawość szybko przerodziła się w rozczarowanie, bo dawno żaden produkt aż tak mnie nie zawiódł. Już otwierając opakowanie wiedziałam, że się nie polubimy. Przede wszystkim wyciśnięcie tej maseczki z opakowania graniczy z cudem. Ma konsystencję gęstego gluta z brokatem. Jest za gęsta, klei się niemiłosiernie do wszystkiego (do rąk, opakowania, umywalki) i nie da się jej sprawnie wydobyć z saszetki. Nie wspominając już o tym, że potem nie da się jej domyć z dłoni... Podczas walki z opakowaniem mamy okazję poczuć również jej okropny, przypominający klej do tapet zapach. Naprawdę nie wiem, czy wszystkie maski peel-off tak śmierdzą, ale tego zapachu ja znieść nie mogę. Szczerze przyznam, że bałam się ją naniesc na twarz w obawie, że może przypadkiem dostałam jakaś wadliwą serię, ale pozostałe też tak śmierdzą (a mam jeszcze różową i złotą). Jak już się nameczymy z nakładaniem i początkowym smrodkiem, maska zaczyna zastygać po około 20 minutach. O dziwo później zmienia zapach na mniej drażniący. Podczas aplikacji czułam lekkie pieczenie twarzy, aczkolwiek nie zauważyłam podrażnień. Samo ściąganie jej z twarzy nie jest trudne, można ją faktycznie ściągnąć w całości, ale niestety zawarty w niej brokat zostaje nam na buzi wraz z resztkami maski i i tak trzeba twarz domyć wodą. Nie wiem szczerze jaką ten brokat miał mieć funkcje, chyba tylko wizualna. Producent obiecuje nam mega nawilżenie. Owszem, skóra jest po maseczce dużo gładsza niż początkowo, ale nie nazwałabym tego nawilżeniem. Oczyszczenia również nie zauważyłam. Efekt jest bardzo krótkotrwały i z pewnością można uzyskać lepsze z pomocą innych masek. Jeśli o mnie chodzi to z pewnością nie sięgnę po raz kolejny po tego śmierdzącego, lepkiego gluta.

Strata Pieniędzy, nie polecam ,maseczka nic nie robi z cerą, zbędne obietnice producenta , maseczka totalny bubel ...... Za te pieniądze są lepsze maseczki po których twarz jest odświeżona , nawilżona i gładka . nigdy więcej jej nie zakupie .

Maseczka wygląda ciekawie i to w zasadzie oprócz pozostawienia efektu ochłodzonej skóry wszystko z zalet tej maseczki. Konsystencja jest galaretowata, dość trudno nałożyć maseczkę na skórę, również trudne jest ściąganie przez lepkość produktu. Brak nawilżenia, lub jakichkolwiek efektów. Dla mnie na nie.

To w skrócie tylko klej z brokatem. Nic więcej, przepraszam, że kiedyś używałam tego typu maseczki, teraz już tylko w płachcie...takie tylko podrażniają cerę i można zrobić z nich tylko slime. Jedna maseczka ze Selfie Project wywołała niemałe zamieszanie z moją cerą, nie polecam ://

Maseczka jest całkiem ok. Maseczka jest koloru niebieskiego i ma drobinki brokatu. Zasycha ona nierównomiernie, trochę się zrywa fajnie a reszta rozmazuje i ciężko później ją zmyć. Jedynie co miałam delikatną twarz w dotyku.

Maseczka nie dla mnie. Zamiast nawilżyć - podrażnia, zamiast wygładzić - podrażnia. Zdecydowanie po tej maseczce nie będzie #shinelikeadiamond. Zmarnowane ostatnie grosze na totalny badziew!

Z maseczkami peel-off bywa u mnie różnie, jedne mi się sprawdzają, inne już nie za bardzo. Chętnie po nie sięgam i chętnie je testuję, dlatego też zdecydowałam się na maseczkę Selfie Project. Zamknięta jest w niebieskiej saszetce o pojemności 12 ml. Opakowanie typowe dla tych maseczek, czyli sporo brokatu, ale ta wersja ma saszetkę niebieską. Czasem przy takich maseczkach ciężko jest otworzyć opakowanie bez użycia nożyczek, ale w przypadku tego produktu nie miałam żadnego problemu. Maska jest koloru niebieskiego i ma mnóstwo brokatowych drobinek. Niektóre są maleńkie, ale są też i większe elementy. Zapach jak dla mnie średni, ale nie jest zły. Konsystencja jest dość gęsta, nie rozprowadza się najlepiej, ale udało mi się rozprowadzić maskę w miarę równomiernie. Moja cera jest mieszana, lubi się przesuszać, pojawiają się czasem zaczerwienienia na policzkach. Byłam ciekawa czy maska rzeczywiście ją nawilży, bo według producenta jest to nawilżająca maseczka, która ma wygładzić i głęboko nawilżyć. W składzie znajdziemy m.in. wyciąg z morszczynu pęcherzykowatego (ekstrakt z wodorostu), który ma silnie nawilżać i uelastyczniać. Jest też kilka nieciekawych składników, więc skład nie jest dla mnie w 100% zadowalający. Producent poleca maseczkę skórze suchej, bo ma intensywnie ją nawilżyć. No tutaj się niestety nie zgodzę. Nie jest to głębokie i intensywne nawilżenie, jak dla mnie jest delikatne, bez szału. Da się je wyczuć, ale na pewno nie jest takie, na jakie liczyłam. Kolejnym zadaniem maseczki jest wygładzenie skóry i tutaj już jest okej. Rzeczywiście skóra była gładsza i oczyszczona. Dodatkowo maseczka nie podrażnia i nie powoduje wysypu niedoskonałości. Trzymałam ją ok. 30 minut. Większość ładnie zastygła, gdzieniegdzie tylko nadal była miękka. Po tym czasie ją zdjęłam, z czym nie ma żadnych problemów. Te fragmenty, w których maska nie zastygła usunęłam wacikiem. Nie jest to zła maseczka, ale też nie zachwyca. Można użyć dla dodatkowego oczyszczenia twarzy i wygładzenia, ale nawilżenia dużego nie zapewni. Podobne efekty dają inne maseczki, więc ta niczym się nie wyróżnia, a liczyłam na więcej. Nie jest droga, można wypróbować, ja jednak nie wiem czy wróciłabym do niej ponownie.

Maseczkę dostałam w prezencie i w sumie z wielką ciekawością przystąpiłam do jej testowania. Długi czas miałam na nią ochotę, bo fajnie i tak instagramowo wygląda. Maseczka zapakowana jest w typowe dla tych produktów opakowanie. Ma morski kolor z przeźroczystym okienkiem, żebyśmy mogli zobaczyć małą zajawkę tego, co znajduje się w środku. Oprócz uroczej szaty graficznej, można zauważyć hasztagi, które totalnie wpadają w gusta osób, które uwielbiają istagrama i oznaczanie, jest to ukłon w stosunku młodych osób i zachęty do zakupu tego produktu. W środku opakowania znajdziemy gęsty produkt, który ciężko się rozprowadza, jak w przypadku produktów peel-off, zapach również jest specyficzny. Moim zdaniem produktu jest trochę za mało, żeby pokryć równomiernie i w większej ilości produkt po twarzy przez, co później są problemy z jej ściągnięciem. Maseczka ma delikatny błękitny kolor, zawiera w sobie elementy brokatowe i większe takie jak serduszka i kółka, które ciężko ogarnąć żeby dobrze wyglądały na twarzy. Maseczka w moim przypadku nie zrobiła nic, totalnie, Nie zregenerowała, nie nawilżyła cery. Na szczęście również jej nie pogorszyła. Nie zauważyłam negatywnego efektu. Nie wyskoczyły mi żadne niespodzianki więc tu widzę plus. Dlatego samą maseczkę potraktowałam jako odskocznie, coś fajnego. Maseczka po 30 minutach nie zasycha w całości, trzeba jeszcze dłużej trzymać, mimo bardzo małej warstwy, ponieważ jak wspomniałam na wstępie produktu jest mało i na moją twarz ledwo wystarczyło, żeby pokryć ją w miarę równomiernie. Nie schodzi w całości, rozrywa się, trzeba następnie zmywać resztki produktów. Przetestowałam produkt, nie sprawdza mi się, zaspokoiłam swoją ciekawość, ale nie wrócę do niego, chyba, że w momencie kiedy będę chciała sobie odmienić albo z dziewczynami zrobić babski wieczór z taką kolorową i lśniącą maseczką.

Niestety muszę się zgodzić z wszystkimi negatywnymi opiniami na temat tej maseczki. Nie robi ona nic, oprócz tego, że dobrze wygląda. Jako gadżet dla nastolatki na pyjama party może i by się sprawdziła. Ale na pewno nie będzie ona odpowiednia dla osoby, która szuka maseczki nawilżającej.

Kolejna maseczka z serii „wyglądam ładnie, ale nie widać efektów”. Testowałam maseczki z selfie project z czystej ciekawości, wyglądają ciekawie, wiec czemu nie spróbować? Przyznam, że zakupiłam ją nieraz, ale nie widzę sensu kupować coś, co po prostu nie działa. Ładnie prezentuje się na skórze, na spokojnie nałożymy ją całą, a dopiero po chwili zacznie zasychac. Po zdjęciu skóra wydaje się być dość miła w dotyku, ale jednocześnie wysuszona, a z moja wrażliwa i suchą cerą to nie jest pożądany efekt, zresztą u nikogo by to nie był efekt, którego oczekiwał, skoro maseczka ma spełniać funkcje nawilżenia. Cena 5 zł, to tez nie jest jakaś najniższa cena, ale tez nie jest przesadzona, ale jak już testować to lepiej dorwać na promocji. Wielki plus za estetyczny i ładny wygląd opakowania i zawartości.

Skusiłam się ze względu na ciekawy opis i opakowanie. Jednak szybko po otwarciu czar prysł. Produkt w konsystencji bardzo ciężko się nakładał równomiernie, różne ozdoby brokatowe w zasadzie nakładały się nierówno i w zasadzie nie wiem jaki miały przynieść efekt ?? Przez nierówne nałożenie gumowej maseczki trochę problematyczne było zdjęcie maseczki z twarzy. Nie zauważyłam jakiegoś hipernawilżenia, cera była delikatnie nawilżona, lekko wygładzona jednak szału nie było. Lepiej uważam kupić dobre serum nawilżające i używać codziennie niż taką maseczkę, która niewiele wnosi w pielęgnację cery.

Czytam te komentarze o maseczce i nie moge się nadziwić. Czy tyko dla mnie maseczka jest jedną z lepszych z rossmanna za taką cenę? Fakt opakowanie otwiera się często nie równo, Za to ma bardzo ładny wygląd, uwielbiam kolor niebieski i to skłoniło mnie do jej przetestowania. Zapach również oceniam na minus, czuć alkoholem ale ja po prostu nie lubie żadnych zapachów w kosmetyku czy przy pielęgnacji. Maska dla mnie szybko się nakładała, fakt jest dosyć gęsta i klejąca ale jeśli ma się sprawną ręka to rozłożenie jej na całej twarzy nie stwarza problemów. Dziewczyny piszą o wklejających się włosach w maseczkę, polecam opaski na głowę lub gumki do włosów które niwelują ten problem. Zasycha w jakieś 20-25, zasychanie standardowej maseczki, nic dziwnego. Mimo że ma alkohol w składzie nie czuje aby robił coś złego mojej skórze, żadnego pieczenia czy dyskomfortu. Co do zdejmowania, większy ból czule przy prawdziwej maseczce peel-off z węgla i żelatyny, czy przy zaschniętej glince (tak wiem że nie powinno się jej zostawiać do wyschnięcia). Moja twarz nie odczuwa minusów za to jest ładnie wygładzona i nawilżona. Zdejmowanie idzie gładko i w jednym płacie co jest mega ułatwiającą sprawą bo nie trzeba jej dodatkowo zmywać pod wodą. Super wydajność bo mi jedno opakowanie spokojnie wystarczyło na dwa razy pokrycie całej twarzy. Co do wyglądu maseczki na twarzy, jest bardzo ładna z brokatowymi drobinkami i widać ze była robiona pod kątem ładnych zdjęć na instagram.

Do zakupu maseczki zachęciły mnie te drobinki brokatu, które wyróżniają ją wśród innych. I te drobinki to chyba największa zaleta tej maseczki bo działanie jest bardzo słabe. Nie zauważyłam żadnego oczyszczenia ani nawilżenia. Ciężko sie ściąga tą maseczkę a po zdjęciu całej moja twarz była w niektórych miejscach nieco podrażniona i czerwona. Z pewnością nie kupię jej wiecej