Jesień i zima to idealna pora na intensywniej działające kosmetyki z gatunku tych, co nie lubią się ze słońcem.
Nie było łatwo znaleźć taki, który będzie przystępny cenowo, a jednocześnie lekki i akceptowalny dla tłustej cery. Poszukiwania zaczęłam od The Ordinary, ale odstraszyły mnie informacje o wyjątkowej tłustości ich retinolu w skwalanie. Szczęśliwie moja cierpliwość została nagrodzona.
W sklepie internetowym Sephora trafiłam na serum zupełnie nieznanej mi wcześniej marki The Inkey List również zawierające skwalan, ale też wiele innych komponentów, które najwyraźniej uczyniły ten produkt lekkim. Skład nie jest pozbawiony wad, jednak serum mnie nie podrażniło. Przez pierwsze tygodnie pojawiło się na obliczu parę skórnych niespodzianek, a w okolicy nosa sporo suchych skórek, ale na tym koniec, cera szybko przyzwyczaiła się do preparatu.
Tylko przez pierwszy tydzień aplikowałam retinol co drugi dzień, potem codziennie na twarz, szyję i dekolt. Naprawdę sobie nie żałowałam, ale zaznaczam, że mam tłustą, odporną skórę, dla której kwasy nie są pierwszyzną. Serum wchłania się bajecznie, niemal do matu! Jest lekko żółtym kremo-żelem, który konsystencją przypomina mi Dramatically Different Moisturizing Gel Clinique, zapach moim zdaniem ledwo wyczuwalny. Bardzo wydajne, nie gryzie się z innymi kosmetykami. Pozytywnie odbieram również szatę graficzną, zarówno kartonik jak i tubka są czarno-białe, prosto, estetycznie.
Warto nadmienić, że producent trochę eksperymentuje ze składem - mój egzemplarz ma nieco inną listę komponentów niż podana w zgłoszeniu, najlepiej na bieżąco sprawdzać w internecie, jak sprawa aktualnie wygląda.
Jeśli chodzi o stężenie retinolu i spółki to moje opakowanie zawierało:
- Stabilizowany retinol RetiStar 1%
- Retinoid Granactive 0,5%
Retinolu The Inkey List używałam przez blisko cztery miesiące (z pojedynczymi dniami przerwy) na twarz, szyję oraz dekolt cienką warstwą - mówię o jednej sztuce serum! Konsystencja jest tak lekka, że rozsmarowuje się jak wodnisty żel. Tubka sprawia wrażenie w połowie pustej, a tu taka szalona wydajność. Tak naprawdę kupiłam dwa opakowania za jednym zamachem, ale drugie zostawiam na jesień, ponieważ nie chcę używać retinolu, gdy słońce będzie już bardziej intensywne (a przy takiej wydajności zahaczyłabym o lato...). O filtrach słyszałam, używałam przy tym serum, ale podczas ciepłych dni przetłuszczającej się twarzy nic się dobrze nie trzyma i wolę nie ryzykować.
Last but not least... efekty :)
Jestem zadowolona z ogólnie rzecz biorąc młodziej wyglądającej buźki. W zeszłym roku serum The Ordinary z argireliną ładnie wygładziło mi czoło - recenzowany retinol utrzymał ten stan. Dodatkowo mogę pochwalić się gładką w dotyku twarzą z równomiernym kolorytem. Przebarwienia nie zniknęły, ale są mniej widoczne. Ubolewam, że moja zmora, tzn. zmarszczki ma szyi i dekolcie nie odnotowały większych zmian. Myślę jednak, że przy dłuższej kuracji także tutaj sytuacja uległaby poprawie. Dzięki dobrym rezultatom w obrębie twarzy serum oceniam na mocną czwórkę, a następnym razem zacznę stosowanie nieco wcześniej, aby zużyć dwa opakowania i móc ocenić długofalowe działanie.
Niebotycznie się rozpisałam, ale w największym skrócie - bardzo polecam :)
Zalety:
- Stężenie retinolu na sensownym poziomie
- Lekka, świetnie wchłaniająca się formuła
- Brak podrażnień (przynajmniej przy tłustej cerze)
- Spłycenie drobnych zmarszczek
- Ujednolicenie kolorytu, rozjaśnienie przebarwień
- Wydajność
- Bardzo dobry stosunek ceny do jakości
Wady:
- Dostępność - wyłącznie online na stronie Sephora
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie