Produkt ten jest bardzo dobrą propozycją dla osób szukających przyzwoitego krycia i zmatowionej skóry bez efektu sztuczności.
Jako posiadaczka cery ze sporą ilością zaczerwienień oraz przebarwień, lubię podkłady, które charakteryzują się nienagannym, pełnym kryciem, najlepiej bez efektu maski. Dodatkowo staram się zachowywać mat, zwłaszcza w strefie T, dlatego podkłady o tego typu wykończeniach najczęściej goszczą w mojej kosmetyczce. Co prawda nie posiadam swojego ulubionego producenta tego typu kosmetyków i raczej nieczęsto ponownie wybieram dla siebie te same opcje, za to z wielką chęcią testuję te, których jeszcze nie miałam okazji stosować. Marka Kobo, mimo, iż nierzadko gości w zbiorach mojej kolorówki, jeszcze swojego fluidowego debiutu u mnie nie miała, dlatego pod wpływem chwili wybrałam coś dla siebie. Nie ma co ukrywać, że propozycja o nazwie Matte Cover jak najbardziej wpisuje się w moje podkładowe oczekiwania, dlatego postanowiłam sprawdzić, czy faktycznie robi to, co powinien.
Kosmetyk został zamknięty w opakowanie w firmie kanciastej buteleczki o pojemności 30 ml, czyli tak standardowo jak na tego typu produkty. Wykonane zostało ono z matowego, przeźroczystego szkła. Jest bardzo proste pod względem graficznym, znajdziemy tu jedynie logo producenta oraz nazwę kosmetyku, wszystko za pomocą czarnej, klasycznej czcionki. Z drugiej strony mamy oczywiście wypisany bardziej szczegółowy opis wraz z zalecanym sposobem użycia oraz numerkiem wybranej przez nas wersji. Moim zdaniem taka prostota prezentuje się naprawdę całkiem elegancko, tak samo zresztą jak sam aplikator, który ma formę klasycznej pompki.
Kupując podkład wybrałam dla siebie odcień 902 Nude, czyli drugi najjaśniejszy z jedynie czterech dostępnych na rynku wariantów. Jak dla mnie taka niska dostępność kolorystyczna w przypadku fluidów to raczej słabe i bardzo ograniczające rozwiązanie, ale ostatecznie bardzo się cieszę, że znalazłam dla siebie ten odpowiedni numerek. Kolor 902 to neutralny, nie za jasny beż, bez żadnych wyraźnie żółtawych bądź różowych tonacji. Sam podkład od Kobo ma dosyć leciutką formułę, jest bardzo wodnisty i zdarzyło mi się, że przez rozblendowaniem go za pomocą gąbeczki, że zaczął zwyczajnie spływać z twarzy.
Kosmetyk według mnie i potrzeb mojej skóry nie zapewnia pełnego krycia, jedynie takie średnie plus, natomiast przebijają pod nim mocniejsze zaczerwienienia, u mnie na przykład były to te na nosie. Mimo to jest to i tak dosyć intensywny krycie, które na twarzy potrafi wyglądać ciężko i dawać bardzo sztuczny efekt, jednak w tym wypadku nic takiego się nie dzieje. Buzia w dalszym ciągu prezentuje się całkiem naturalnie i nie występuje tu efekt maski, sam podkład dobrze układa się na skórze i nie leży na niej, tylko współpracuje z nią. Dodatkowo faktycznie występuje tutaj matowe, obiecane wykończenie i to na naprawdę długie godziny. Kosmetyk jest całkiem trwały i nie wchodzi w zmarszczki i załamania skóry.
Moim zdaniem produkt ten jest bardzo dobrą propozycją dla osób szukających przyzwoitego krycia i zmatowionej skóry bez efektu sztuczności. Nie jest być może najtrwalszy na świecie, ale przez kilka godzin, prawie osiem, prezentuje się bardzo ładnie, całkiem świeżo i dobrze współgra z innymi, znajdującymi się na skórze kosmetykami. Dodatkowo nie jest to produkt drogi i łatwo można go złapać na promocjach w Drogeriach Natura. Raczej polecam, chodź sama nie wiem, czy jeszcze kiedyś się na niego zdecyduję.
Zalety:
- Opakowanie
- Wydajność
- Konsystencja
- Krycie
- Matowe wykończenie
- Brak efektu maski
- Cena
Wady:
- Trwałość
- Słaby wybór odcieni
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie