AA Cica Benefit, Krem regenerująco-łagodzący do twarzy i ciała 

Krem znalazłam w koszu wyprzedażowym w markecie za całe 5zł, i żałuję, że nie wzięłam go więcej. Teraz, chciałam go kupić, ale nie go nigdzie jest wycofany. Nim zaczęłam go używać, myślałam że będzie to tłusty krem. Ale o dziwo, okazał się być lekki. Mimo swojej gęstej konsystencji nadał się świetnie do cery tłustej, nawet na dzień. Krem bardzo dobrze nawilżał, szybko się wchłaniał nie zostawiając żadnej tłustej warstwy. Miał właściwości regenerujące skórę. Krem miał przyjemny zapach. Opakowanie proste, z ładną szatą graficzną. Tubka miękka, łatwo było z niej wydobyć krem. Kupiłam chętnie ponownie.

Nie udało mi się nawet zużyć jednego opakowania. Totalnie nie dla mojego typu cery. Krem jest dosyć tlustawy, ale szybko się wchłania. Zapach ma neutralno-apteczny, nie umiem go okreslic. Nie przeszkadzał mi jednak za bardzo. Mimo to, nie zauważyłam żadnych większych działań. Ani nie pomógł na podraznienia, ani nie chronił. Jedyne co robił to nawilżał, ale znam kilka lepszych kremów, które to robią

Jak dla mnie rewelacja, krem się fajnie nakłada, szybko się wchłania i nie zostawia tłustej powłoki. Często mam zadrapania na twarzy (taki zły nawyk :c) i super mi się wszystko goi. Na lato w ogóle fajna opcja, bo skóra się tak mocno nie poci jak przy używaniu normalnego kremu (zawsze potem mam tłustą twarz). Po tym kremie zostaje taka miła powłoka, która wcale tak nie wysusza jak wcześniejsze osoby pisały. :)

... tylko krem SOS. Na wyjątkowe sytuacje a nie jako zwykły krem nawilżający na co dzień. Będzie bardziej obsuszający (stąd kredowość) niż Avene Cicalfate, do tego najprędzej bym porównała ten krem. Polecam wypróbować przy podrażnieniach po goleniu, ukąszeniach, etc.

Capnełam ten krem w wyprzedaży więc wielu monet nie wtopiłam. Po przeczytaniu recenzji pomyslalam: hmm tak źle to nie moze być i zaczęłam testowac żeby samej sprawdzić o co chodzi... Krem po wyciśnięciu z tubki wygląda sympatycznie: jak treściwa emulsja. Jednak faktycznie po wchłonięciu w skórę ściąga ją i zostawia taki mączny mat. Szukam patentu na jego używanie jednak na razie nie znajduje. Może w lecie kiedy twarz się przetłuszcza będzie dobrze go zużyć jako bazę matującą? Na razie kładę go czasem na serum nawilżające, nawet dwa różne sera, ale on jakby zbija to nawilzenie zamiast podbijać. Nie wiem na czym ma polegać jego działanie, jaka regeneracja, jakie odzywienie? Odpowiedź skóry jest zdecydowanie inna.

Krem kupiłam skuszona jego opisanym działaniem nawiżająco regenerującym. Niestety moja skórę bardzo przesuszał I działania regenerujacego też nie miał. Skóra była po nim matowa I w dodatku rolował się.

Kupiłam, szukając zamiennika mojego sprawdzonego Cica z Mixy, który niestety został wycofany. Jakiez było moje rozczarowanie, kiedy po zaaplikowaniu grubej warstwy na twarz, po zaledwie dwóch minutach nie było po nim śladu, ale zamiast spodziewanego nawilżenia, zostawił coś na kształt kredowosci????‍♀️ skóra była ściągnięta i wręcz przesuszona. Absolutnie nie polecam

Na ten krem skusiłam skusiłam się, bo w składzie ma wąkrotkę azjatycką, którą ostatnio bardzo lubię i szukam jej w INCI kosmetyków, które kupuję. No i niestety, nie wszystko złoto, co ma centella asiatica w składzie. Bo ten krem to jakieś totalne nieporozumienie. Producent zapewnia, że to kosmetyk idealny dla cer wrażliwych i suchych - ma nawilżać, regenerować, odbudowywać warstwę ochronną naskórka, łagodzić podrażnienia... Aha, bujać to my, nie nas. Cica Benefit po prostu jest i robi nic. Nie nawilża, nie regeneruje, nie łagodzi podrażnień (śmiem twierdzić, że raczej generuje nowe *rolleyes*). Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad tym, po co producent wypuścił na rynek takie dziwne coś. Naprawdę nie rozumiem - krem po nałożeniu na twarz bardzo szybko się wchłania, wysuszając przy tym skórę. Tworzy barierę, a i owszem - skóra jest jakby z papieru, szorstka, matowa, z wyczuwalną dziwną warstwą. Fuj. Dawałam temu *kremu* kilka szans. Nakładałam go na różna sposoby - na booster, pod olej, na mokrą od toniku (nawilżającego!!!) skórę. I nic, zawsze to samo - szorstka, napięta, papierowa skóra. Jakim cudem?! W tym kremie nie ma nic dobrego. Skład dosyć długi, nie jakiś najgorszy, ale też i nie wybitny. Centella asiatica w drugiej połowie długiego na kilkanaście linijek INCI. Brak zapachu, konsystencja mleczka do demakijażu. Opakowanie zwyczajne - tubka z miękkiego plastiku, dizajn całkiem dla oka miły. Cena, w porównaniu do innych kosmetyków z wąkrotką, całkiem miła. Ale też i wąkrotki zdecydowanie mniej niż chociażby w serum Cosrx czy Pure Heals. Kosmetyk po nic. Nie spełnia żadnej obietnicy producenta, lubi podrażnić nawet niewrażliwą skórę - przy tych bardziej skłonnych obawiałabym się uczulenia. Nie polecam. Coś strasznego, co nie nadaje się nawet do smarowania stóp. Szkoda piniendzy.