Tołpa Dermo Face, Futuris 30+, Krem przeciw pierwszym zmarszczkom na dzień SPF 30 

Bardzo lubię produkty Tołpy i zawsze z chęcią testuje ich nowości. Z kremem pierwszy raz spotkałam się cztery lata temu i od tego czasu do niego wracam dość regularnie. Ma bogatą formułę. Dobrze nawilża twarz, redukuje zaczerwienienia (mam skórę mieszaną w kierunku problematycznej) i dla mnie jest to świetny wybór. Krem dobrze dogaduje się z podkładami. Krem ma delikatny zapach, nie lepi się na buzi i nie jest kredowy. Jest dość wydajny. Skóra wydaje się po nim ładnie napięta o odżywiona. Jeśli chodzi o redukcję zmarszczek tego nie zauważyłam, ale nie oszujujmy się. Samymi kremami cudów nie zdziałamy.

Cześć! Jestem posiadaczką skóry wrażliwej, ze skłonnością do przesuszeń, przebarwień i podrażnień. Po 30 zaczęłam dbać bardziej o swoją cerę i dostrzegać błędy młodości ????. Ale cóż, czasu nie cofnę. Kiedy pojawiła się seria Tołpy, Futuris , od razu po nią sięgnęłam. Markę znam i lubię, dlatego chętnie kupił całą serię. I niestety. Zawiodłam się. Odniosłam wrażenie,że cala seria nie robi nic szczególnego mojej cerze. Krem na dzień: - ładnie pachniał - miarę wygodna aplikacja - słabo nawilżał - posiada spf 30, ale ja mu nie ufałam i nakładałam dodatkowy filtr przeciwsłoneczny - nie zauważyłam żadnego działania anti-aging - zachowując się jak najtańszy krem do wszystkiego i do niczego - nie napinał i nie ujędrniał skóry - okropnie się rolował Można powiedzieć,że zmęczyłam ten krem. Nie byłam zadowolona z jego użytkowania. Nie lubię wyrzucać kosmetyków, trochę kosztował [nie jakoś dużo, ale ok 35 zł bodajże], więc zużyłam go do końca.

Używałam wcześniej innego kremu tej marki i tym razem postanowiłam przetestować coś dedykowanego osobom powyżej 30. Niestety krem okazał się kompletnie nie dla mnie. Formuła jest bardzo gęsta i tresciwa, na pewno nie jest lekka jak zapewnia producent. Niestety moja skóra bardzo nie lubi się z tłustymi kremami, w efekcie czego odchorowała to spotkanie. Zapach dość intensywny, ale przyjemny.

Zacznę od tego, że kremu używałam poniekąd nielegalnie – jako dysponentka cery już 40+, ale wpadłam na niego w trakcie jakiejś wyjątkowo dużej obniżki ceny – z ok. 40 zł na 10 zł, i uznałam, że to okazja życia. Niekoniecznie, i przestała mnie dziwić wysokość tej obniżki. Mam cerę dojrzałą, ale kapryśną – mieszaną, wrażliwą, i z tendencją do niedoskonałości, więc nie jest mi łatwo dobrać odpowiedni kosmetyk – zwłaszcza na dzień, i nie wymagający dodatkowego matowienia. Ten, co ciekawe, stosowany w małych ilościach, matowił mi twarz skutecznie przez cały dzień, ale była to jak dla mnie w zasadzie jedyna jego zaleta. Krem zapakowano w "zdrową" tubkę z aluminium – nie całkiem wygodną, natomiast zapobiegającą przedwczesnemu jego utlenianiu się, więc OK. Pachnie przyjemnie – słodkawo-ziołowo, natomiast – podobnie jak przy powszechnie nielubianych wermutach o analogicznym bukiecie – takie zestawienie zapachowe nie Każdemu przypadnie do gustu. Dalej jest już niestety gorzej. Z pewnością krem jest bardzo wydajny, bo jednorazowo wystarcza niewielka jego ilość, ale tak zbity, gęsty i trudny do wmasowania, że – choć ma działanie przeciwzmarszczkowe, to jego aplikacja jest na tyle siłowa, aby deformować twarz, co z nawiązką przeciwzmarszczkową funkcję niweluje. Nie polepszyło mojej opinii o kremie ani to, że szczególnie nie zapobiegał u mnie niedoskonałościom, ani nie przyspieszał ich gojenia, ani pierwotna cena – 40 zł za 40 ml. Do kosmetyku zatem już nie wrócę.

Już po pierwszym nałożeniu tego kremu wiedziałam, że się nie polubimy - tak podrażnił moje oczy, że wytrzymałam w nim góra pół godziny. Przy kolejnych aplikacjach byłam mądrzejsza i nakładałam go 5 cm od oczu - fajna ochrona przeciwsłoneczna na pandę. Do tego totalnie nie nadawał się pod makijaż - nie tylko świecił się przepotężnie, to jeszcze rolował i zjeżdżał. Musiałam się zmuszać, żeby go wykończyć, bo naprawdę był uciążliwy.

Krem kupiłam na na sporej promocji i cieszę się, że nie wydałam więcej bo całkiem się na nim zawiodłam. Tak naprawdę nie dostrzegła po jego stosowaniu żadnej z obietnic producenta. Do tej pory większość produktów od Tołpa mi się sprawdzało całkiem fajnie, ale ten krem to totalna pomyłka dla mojej cery. Jest to jeden na nielicznych przypadków kiedy nie jestem w stanie wykończyć produktu. Opakowanie jest poręczenie, tubka ułatwia wyciskanie produktu tu nie mam zastrzeżeń, ale działanie to już inna bajka. Jedyną zaletą jaką w nim dostrzegam to zawartość filtru spf. Oprócz ochrony spf, tak naprawdę nie dostarczył mojej skórze nic. Ani nawilżenia, ani spłacenia pierwszych zmarszczek, ani rozświetlenia i promiennej cery. Może to po prostu kwestia mojej cery, nie wiem ale ta seria zdecydowanie nie jest dla mnie.

Krem jest trochę zagadką bo brakuje informacji o użytym filtrze i składnikach mających przeciwdziałać zmarszczkom. Jeśli to wszystko prawda to krem jest warty uwagi już przez samą wysoką ochronę przeciwsłoneczną. A przy tym jak na krem z filtrem dobrze się rozprowadza, dość szybko wchłania i nie bieli. Opakowanie jest bardzo poręczne i przez aluminiową tubkę można zużyć krem do końca. Jak dla mnie to fajny krem na dzień z filtrem, ale przez to że mam wątpliwości co do składu raczej się nie skuszę. (Muszę mieć pewność że produkt który używam ma rzeczywiście taki wysoki filtr)

Krem ma pojemność 40 ml i przyjemny zapach. Konsystencja treściwa i dobrze wchłaniająca się. Aczkolwiek na całkowite wchłonięcie trzeba poczekać inaczej buzia może się świecić. Nie ma tu efektu bielenia skóry, nie wiem skąd takie opinie. Skóra po kremie jest nawilżona, odżywiona, a wszelkie uszkodzenia zostają złagodzone. Jedyny minus jaki mogę dać to za aluminiową tubkę.

Krem ten zakupiłam, ponieważ szukałam czegoś nowego a jako iż zbliżam się do magicznej liczby 30 i widzę na mojej twarzy już pierwsze zmarszczki postawiłam na tołpe. Jakie miałam odczucia po pierwszym użyciu? Super, treściwy krem w dodatku z filtrem. Skóra jest nawilżona, napięta, zmarszczki spłycone - rewelacja! Tak właśnie myślałam... jakie mam odczucia po miesiącu używania... sprzyja on w wydzielaniu nadmiaru sebum, świecę się po nim niesamowicie - czy moja cera wygląda na promienną? Zdecydowanie błyszczę lecz w złym tego słowa znaczeniu. Dziś coś co wydało mi się super czyli konsystencja kremu, wcale nie jest taka rewelacyjna jak uważałam, ponieważ zawsze jest go za dużo. Nie zauważyłam żeby zmarszczki były spłycone poza momentem nałożenia kremu kiedy on je wypełniał do momentu wchłonięcia. Na plus dla mnie jest to, że nie podrażnia mojej skóry. Warto wypróbować samemu, ponieważ każda z nas jest inna a kosmetyki Tołpy mają wiele zalet, może akurat dla kogoś to będzie ten jeden jedyny.

Tołpa to marka sprawdzona do której często wracam, dlatego też miałam względem tego kremu spore oczekiwania. Niestety, po skończeniu całego opakowania mam mieszane odczucia względem tego produktu. Krem dostajemy w aluminiowej tubce o pojemności 40 ml. Jest to krem przeciw pierwszym zmarszczkom, ma chronić przed negatywnym wpływem czynników zewnętrznych, promieniowaniem UV, ma silnie nawilżać, spłycać zmarszczki. Konsystencja produktu jest bardzo gęsta, zbita i tłusta. Na opakowaniu pojawia się oznaczenie kremu jako "lekki", co moim zdaniem jest sporym nadużyciem. Mam cerę mieszaną, nie wyobrażam go sobie używać gdybym miała np. cerę tłustą. Zdecydowanym plusem (chyba największym) jest SPF 30 tego kremu, dzięki czemu faktycznie chronimy skórę przed promieniowaniem UV. Po użyciu produkt trzeba bardzo dokładnie rozsmarować, ponieważ mam wrażenie, że produkt dopiero pod wpływem ciepła dłoni zmienia lekko konsystencję i daje się "wpracować" w skórę. Pozostawia lekko tłustą warstwę i skóra się świeci. Gdy używałam go solo, bez makijażu, raczej na wyjście musiałam go lekko przypudrować. Pod makijaż sprawdził mi się bardzo dobrze - zarówno z klasycznymi podładami, jak i kremem BB, co mnie zaskoczyło biorąc pod uwagę jego konsystencję. Zapach produktu dość intensywny, ale dla mnie przyjemny, nie przeszkadza mi. Produkt jest dość wydajny, wystarczył mi na ponad miesiąc użytkowania. Termin przydatności do zużycia po otwarciu tubki to 3 miesiące. Dzięki opakowaniu w formie aluminiowej tuby jesteśmy w stanie wydobyć produkt do końca. Podsumowując, jest to dobry krem, ale myślę, że najlepiej sprawdzi się cerom suchym, potrzebującym nawilżenia. Na skórze mieszanej wypada średnio - nie jest źle, ale mogło być lepiej. Ze względu na swoją konsystencję na pewno nie każdemu przypadnie do gustu.

„Lekki krem na dzień” – pisze producent. Jasne, a ja przeszłam „Mario” w lewą stronę :) Tak naprawdę jest to bardzo gęste i oporne mazidło, które z trudem daje się rozsmarować po twarzy. Przez to często zdarzało mi się nałożyć go za dużo, a wtedy dla mojej mieszanej, skłonnej do trądziku cery nie było już ratunku przed świeceniem. Na szczęście nałożony w minimalnej ilości krem stanowił przyzwoitą ochronną bazę pod podkład i nigdy mnie nie zapchał ani nie podrażnił, ale poza tym efekty były… nienachalne. Dobre nawilżenie, lekkie wygładzenie, lekkie odżywienie, ale zachwytu nie stwierdzono. To tak, jakby krem umiał robić wszystko po trochu, ale w niczym nie był mistrzem.

Kupiłam z nadzieją, ale niestety wielkie rozczarowanie. Krem na pewno nie jest lekki. Jest bardzo tłusty i ciężki. Bieli, bardzo długo się wchłania. Pozostawia tłusta warstwę i pod makijażem się roluje. Niewart swojej ceny

Bardzo dziwny krem. Nie jest to krem dla osób po 30 roku życia moim zdaniem przez zbyt niski SPF. Starsze skory potrzebują jednak 50 żeby zahamować procesy starzenia wywołane promieniami słonecznymi. Ale No zawsze coś ;) Krem jest bardzo gesty, a zarazem tępy w swojej konsystencji, jakby miał w sobie glinkę. Wole SPF który lepiej sunie po twarzy. Nadaje się pod makijaż. Niestety jest mocno perfumowany, jest to ładny cytrusowy zapach, jednak trochę zbędny. Zalety : -SPF w kremie drogeryjnym to nowość ;) -opakowanie, któro jest higieniczne i łatwe do wykończenia -daje bogate uczucie nawilżenia i nadaje się pod makijaż -cena Wady: -jak na SPF 30 to ma bardzo tępa konsystencje -mocny zapach -nie robi cudów i moim zdaniem nie nadaje się dla osób 30+

Na wstępnie recenzji chciałabym zaznaczyć jedną kwestię - marka Tołpa postąpiła bardzo nieuczciwie pisząc na opakowaniu tego kremu słowo "Lekki". Ten krem, nie ma nic wspólnego z lekkością i nie chodzi mi w tym miejscu o wchłanialność i odczucie na twarzy, bo to rzecz jasna zależy od typu cery. Krem sam w sobie ma okropnie toporną konsystencję, jest bardzo gęsty, porównałabym go wręcz do konsystencji maseł do ciała... Jest to obiektywna kwestia, która nie zależy od typu cery - jest to po prostu bardzo treściwy krem, i zawiodłam się marką Tołpa, którą ceniłam. Taka komunikacja jest bardzo nieuczciwa wobec konsumentów. Przechodząc do subiektywnych odczuć - cerę mam mieszaną, lekko przetłuszczającą się w strefie T. Krem ciężko się rozsmarowuje na twarzy, pozostawia białe smugi. Już po rozmarowaniu nie wchłania się do końca, pozostawia lepką i tłustą warstwę, wręcz jakbym posmarowała się kremem do rąk na twarzy. Aby wyglądać jak człowiek muszę go wytrzeć chusteczką z twarzy. Po nałożeniu na szyję bardzo przetłuszcza włosy. Jest o krem na dzień, ale jeśli chodzi o współpracę z makijażem - nie podjęłam się tego. Nie wyobrażam sobie nakładać jakiegokolwiek makijażu na tak tłusty krem, dla mnie jest to niewykonalne. Podsumowując, krem jest jedną wielką porażką, nie zauważyłam żadnych pozytywnych zmian na skórze, a jest użytkowanie jest bardzo męczące i nieprzyjemne.

Kosmetyk dostałam wiele miesięcy temu w kosmetycznym boxie. Z początku ucieszyłam się bo kremy do twarzy idą u mnie jak woda. Jeśli chodzi o markę Tołpa to są i prawdziwe perełki są i totalne buble. Ten do perełek się nie zalicza niestety. Krem otrzymujemy w tekturowym pudełeczku z całym szczegłowym opisem. Wizualnie bardzo mi się podobało. W środku aluminiowa tubka z dużą nakrętką, zabezpieczona jeszcze dodatkowo we wlocie aluminium. Opakowanie jest higieniczne i zabobiega zasysaniu powietrza co za tym idzie jest dobrze zabezpieczony przed namnażaniem bakterii. Składowo krem wypada średnio, nie jest idealny , nie jest też koszmarny, zawiera parę kontrowersyjnych składników takich jak disodium edta. Seria futuris przeznaczona jest dla osób z pierwszymi zmarszczkami czyli 30 + ma zadziałać anti-age. Ja mieszczę się w tej grupie. Moja cera jest wrażliwa z tendencją do zapychania i niedoskonałości. Konsystencja mnie zaskoczyła niezbyt miło. Jest to dość gesty tresciwy krem, wiec z lekkością obiecaną przez producenta nie ma praktycznie nic wspólnego. Zapach ma bardzo ładny, cytrusowy, naprawdę przyjemny. Długo utrzymuje się na twarzy, dla wrażliwych może być za ostry. Krem po nałożeniu bieli! Koszmarnie bieli, skóra po nim się świeci, mam wrażenie że słabo się wchłania. Po kilku godzinach miałam na twarzy tluszcz, jeszcze szybciej go zmywałam, o makijażu można zapomnieć, nie nadaje się zupełnie bo wszystko spływa. Krem na pewno nawilża ale przy tym tłuści niestety, to go dyskwalifikuje. Na plus na pewno zasługuje wysoki filtr. Na mojej twarzy zupełnie się nie sprawdził a dawałam mu wiele razy szanse. Po pewnym czasie zaczął mnie zapychać szczególnie na lini rzuchwy i brodzie. To spowodowało ze odstawiłam go zupełnie i oddałam mężowi aby wykończył go do końca, bo nie mam w zwyczaju marnować kosmetyków. U niego na męskiej cerze 40+ spisał się idealnie.

Ten krem jest bardzo gęsty i biały. Trzeba go dobrze wmasować i poczekać aż ta białość zniknie. No i znika, ale niestety bardzo się wyświeca, nie wiem czy dlatego że nie wchłania się do końca… Nawet jeśli nałoży się cienką warstwę. Więc bez przypudrowania raczej bym tak z domu nie wyszła. Po przypudrowaniu też szybko się wyświeca. Podczas aplikacji wyczuwalny jest ładny zapach, który po chwili zmienia się w chemiczny :( Krem migruje po twarzy, czuć jego nieprzyjemny smak w ustach i strasznie szczypie w oczy. Nie lubię rano bawić się w nakładanie osobnych kremów na inne partie twarzy, dlatego to szczypanie w oczy go u mnie dyskwalifikuje i ponownie go nie kupię. Poza tym dobrze nawilża, skóra nie jest ściągnięta, ale czuć że ten krem na twarzy jest.

Dla mnie ten krem najlepiej jakby się już skończył. Nie lubię wyrzucać produktów, bo wydaję na nie kasę, a nie lubię wyrzucać pieniędzy. Lubię tołpę, ale ten produkt jest bardzo gęsty, a przy tym tłusty. Trzeba się mocno nagimnastykować w ciągu dnia z produktami matujacymi, aby jakoś przetrwać dzień. Z pewnością go skończę, ale używam go tylko wtedy, kiedy mam wolną sobotę na sprzątanie. Zapach ładny, przyjemny. Może dla osób z bardzo suchą skórą efekt będzie lepszy, ale jeśli ktoś ma skórę normalną, z tendencją do mieszanej, to niestety będzie zawiedziony, bo ten krem lekki nie jest.

Krem dostałam od mamy. Jedynym jego plusem jest SPF. Nakładam go w dwóch warstwach i mimo suchej skóry okropnie się po nim świece. Mocno trzeba go przypudrować żeby wyglądał dobrze.