Oriflame Optimals, Even Out Replenishing Night Cream Krem na noc do skóry z przebarwieniami (nowa wersja)

Krem zapakowany w kartonik. Szklany słoiczek z plastikową nakrętką. Zabezpieczony sreberkiem przed pierwszym otwarciem. Szata graficzna stonowana i minimalistyczna. Zapach jest delikatny, jakby roślinny, jednak słabo wyczuwalny. Krem nie ma ciężkiej konsystencji, ma barwę białą. Dobrze się go nakłada na skórę, bezproblemowo rozsmarowuje. Szybko się wchłania nie pozostawiając lepkiej warstwy. Odczuwalnie koi i nawilża. Z przebarwieniami nie mam szczególnie dużego problemu - są one delikatne i jest ich niewiele. Stosowany razem z wersją na dzień sprawił, że są one mniej widoczne, choć wciąż obecne. Skóra zaś wyraźnie zyskała wyrównany koloryt. Przy stosowaniu codziennie wieczorem na skórę twarzy, szyi i dekoltu starczył mi na nieco ponad miesiąc, więc nie należy raczej do szczególnie wydajnych. Jest w porządku, jednak więcej do niego nie wrócę.

A więc krem używam już 2 miesiąc z kremem na dzień tej samej serii. Szklany słoiczek ma pojemność 50ml , i mam go jeszcze połowę, więc pod względem wydajności jest dobry. Krem ma biały kolor, konsystencja bardziej gęsta niż w tym kremie na dzień, ale mniej tłusta. Zapach podobny trochę ogórkowy, ale nie drażniący. Krem dobrze nawilża ( mam suchą skórę) , odżywia moją cerę. Co do przebarwień to nie wiem jak się odnieść bo się troszkę zmniejszyły ( nie znikły) , ale czy to efekt serum ( tej samej serii ) czy kremu na dzień ( posiada SPF20) czy kremu na noc ,to nie wiem. Cała seria się sprawdza , skóra jest zdrowa, dobrze nawilżona ze zmniejszonymi przebarwieniami. Na pewno skończę ten słoiczek i zakupię nowy jak tylko nie trafię na inny krem równie fajny czy nawet lepszy. Co do ceny regularnej to raczej 60zł to chyba niezbyt dużo, zwłaszcza jeśli podzielimy ją np na 4m-ce ( po 2 m-cach mam pół soikczka za sobą), czasami idzie kupić tą serię na promocji. Zdjęcie przedstawia krem na dzień i na noc.

Tego kremu nie zużyłam na twarz* - na nią mam inne, z o wiele lepszym składem. Tu wszystko poniżej fenoksyetanolu, czyli cała ta "szwedzka mieszanka naturalnych składników: wiązówka, agrest i olejek z nasion żurawiny, pomaga[jąca] redukować przebarwienia i wyrównywać koloryt cery" oraz olej z dzikiej róży i wyciąg z zielonego groszku, zostało dodane najwyżej w śladowej ilości do 1%. To zaledwie jakaś 1/5 skutecznego stężenia, może wzbogacić najwyżej listę składników na opakowaniu. Ale skoro obiecują, to ja mówię - "Sprawdzam!" Zużyłam go na dłonie, szyję i dekolt, gdzie po beztroskim wylegiwaniu się w pełnym słońcu, na Harleyu w czasie zlotu motocykli, zostało mi kilka przebarwień (moja wina - nie przyszło mi do głowy posmarować filtrem malutki dekolt pod T-shirtem). Krem stosuje się przyjemnie - dzięki glicerynie dobrze nawilża, dzięki silikonom ładnie wygładza skórę i zabezpiecza dłonie. I to tyle. Bo jeśli chodzi o przebarwienia, to poległ. Nie widzę tu kompletnie żadnych zmian. Po zużyciu całego słoiczka wszystko jest dokładnie takie samo, jak przed jego otwarciem (choć gwoli sprawiedliwości muszę dodać, że w ten sam sposób chwilę wcześniej zużyłam serum Oriflame z kwasem glikolowym i peptydami, dokładnie z takim samym efektem, więc nie jest to wcale najmniej skuteczny z kosmetyków szwedzkiego producenta (złośliwostka taka) ;->> Sam krem jest biały, gesty, o mocnym zapachu kwaśnych owoców, ładnie się wchłania. Może za nawilżenie zasługiwałby na półtorej gwiazdki, ale nie mamy już połówek. No i słoiki "to zuo". * Chociaż właściwie tak, bo wg dermatologów twarz kończy się wysokości biustu ;-)