Marion Enjoy Fruit, Wzmacniająca maska do włosów z olejem rokitnikowym i biotyną 

Lubię i doceniam polskie marki i mimo mojego zamiłowania szczególnie do włoszczyzny ;) często wrzucam do kosmetycznego koszyka nasze produkty które coraz częściej są świetnej jakości i przystępne cenowo.Marion w swojej ofercie ma zarówno perełki jak i buble..no i od pewnego czasu właśnie trafiam na te drugie… Moje włosy są suche,sianoware,regularnie farbowane w salonie fryzjerskim,mocno rozjaśnione z szatynki stałam się blondynką :),wysokoporowate, mają tendencję do puszenia,kruszenia,łamania,są poddawane też codziennej stylizacji za pomocą suszarki. Maskę zapakowano w biały plastikowy słoiczek z wygodną zakrętką,wokół umieszczono etykietę na której znajdziemy skład, działanie i właściwości produktu. Maska ma przyjemną taką maślaną konsystencja w białym kolorze,nie jest ona za lekka ani za ciężka,dziwnie trochę pachnie ale na szczęście zapach jest ulotny, bardzo dobrze się nakłada na włosy i spłukuje, ale po jej użyciu moje cienkie i suche kosmyki jeszcze bardziej się puszą i sterczą w każdą możliwą stronę,po prostu wyglądam jak ufoludek z mnóstwem antenek. Maska ma za zadanie odżywić,zregenerować,wzmocnić włosy nadmiernie wypadające czyli takie jak moje i nic z tego,żadna z obietnic nie została przez producenta spełniona,oprócz puszenia moich włosów nie robiła kompletnie nic.

U mnie ta maska nie robi kompletnie nic. Podobnie w sumie jak odżywki Anwen, czy Barwy. Trudno po niej rozczesać włosy. Na szczęście (w tym przypadku) nie jest zbyt wydajna.

Maskę zakupiłam przy okazji zakupów za 4 lub 5 zł. Wcześniej stosowałam z serii Tropical Island dwie . Z racji , że miałam wypadające włosy postanowiłam kupić i tę. Produkt w praktycznym słoiczku o gęstej konsystencji masła dzięki czemu nie spływa z włosów . Stosuję go od połowy długości włosów aż po końce . Zazwyczaj trzymam produkt 10 do 15 min po czym spłukuję . Efekty są znakomite . Po pierwsze włosy przestały wypadać w takich ilościach jak dotąd , po drugie są dociążone , gładkie i odżywione . Ale największym zaskoczeniem było dla mnie, że długo utrzymują świeżość , bez konieczności mycia co 2 dni . Maska jest także dość wydajna , niewielka ilość starcza na moje długie włosy . Polecam .

Maska do włosów z olejem rokitnikowym, biotyną i olejkiem migdałowym, które działają wzmacniająco, odżywczo i nawilżająco. Maska przeznaczona do włosów osłabionych, nadmiernie wypadających w szczególności o średniej porowatości. W 98% zawiera składniki naturalne. Przyjazna veganom, nie testowana na zwierzętach. Można jej używać na krótko po myciu włosów jak odżywkę oraz zostawiając na dłużej jak maskę. Produkt ma gęstą, masełkowatą konsystencję i świeży zapach. Moje włosy mają tendencję do przetłuszczania się dlatego żadnych odżywek nie nakładam bezpośrednio na skórę głowy i ciężko mi ocenić działanie jeśli chodzi bezpośrednio o wypadanie włosów, w tej kwestii się nie wypowiem. Stosowałam ją na krótko i na dłużej . Jak każda odżywka zostawiona na dłużej daje lepsze działanie ale w obu przypadkach włosy były gładkie, odżywione i nawilżone. Gęsta konsystencja sprawiała, że nie spływała z włosów aczkolwiek pod wpływem ciepła robi się płynniejsza. Ułatwia również rozczesywanie. Firma Marion zawsze kojarzyła mi się z nie drogimi kosmetykami, ta odżywka również do takich należy dlatego na prawdę miło jestem zaskoczona stosunkiem ceny do jakości tym bardziej przy tak przyjemnym składzie. To też dowód na to , że naturalne, dobre kosmetyki wcale nie muszą być drogie. dodam jeszcze, że z serii "rokitnikowej" mojej serce skradł zabieg olejowania na ciepło, polecam do niego zajrzeć jeśli lubicie olejowanie włosów :)

Jeśli o mnie chodzi, ta maska okazała się bublem po prostu. Mocno obciąża włosy i sprawia, że są nieświeże, a wręcz przyklapnięte. Wywołuje również szybsze przetłuszczanie się, co nie jest mi na rękę, bo nie tego oczekiwałam. Taka sytuacja ma miejsce nawet wtedy, gdy nałożę naprawdę niewielką ilość kosmetyku. Nie dogaduje się również z moimi ulubionymi szamponami, czyli dziegciowym i łopianowym marki herbal care oraz chmielowym marki Joanna. Nawet kiedy teoretycznie moje włosy mają gorszy moment, właśnie po mocno oczyszczającym szamponie jak dziegciowy choćby również mam efekt obciążonych kosmyków. Podejrzewam, że maska sprawdzi się jedynie na mocno suchych włosach, które lubią masło shea , olej kokosowy i makadamia w jednym.

Przetestowałam wcześniej inne produkty z tej serii - zabieg olejowania oraz wcierkę. Obydwa produkty u mnie się sprawdziły i bardzo mi się spodobało ich działanie oraz naturalny skład. Bez wahania zakupiłam również maskę, gdy natrafiłam na nią w jednej z drogerii. Myślałam, że tak samo jak poprzednie produkty z tej serii zachwyci mnie. Zadaniem produktu jest wzmocnienie włosów, zapobieganie ich wypadaniu oraz nawilżenie. Skład jest bardzo dobry - naturalny, z dodatkiem biotyny oraz olejem ze słodkich migdałów. Dodatkowy plus za to, że produkt nie jest testowany na zwierzętach. Maska ma pojemność 200 ml i zamknięta jest w plastikowym pudełku. Cena nie jest wysoka, zapłaciłam za nią około 10 zł. Konsystencja i zapach przypomina mi krem nivea. Dość opornie rozprowadza się na włosach. Zostawiłam ją na ok 20 min na włosach i spłukałam. No i wtedy moje wielkie nadzieje względem tego produktu zostały rozwiane. Moje włosy są suche i zniszczone, potrzebują dużej ilości nawilżenia i wygładzenia. Tutaj tego niestety zabrakło. Włosy były słabo nawilżone, nie były dociążone i zaraz po myciu widziałam, że będą się puszyć. U kogoś kto ma mniej wymagające i suche włosy być może sprawdzi się o wiele lepiej. Dla suchych, kręconych czy zniszczonych włosów ta maska ma za słabe działanie. Do maski raczej nie wrócę, ale nadal będę chętnie używać pozostałych produktów z tej serii.