Florence by Mills Like a Light Skin Tint Cream Moisturizer Podkład do twarzy

Mam ten podkład w odcieniu L030 i jest to odcień dobry dla skóry lekko opalonej. Zacznę od zalet, których ma niewiele. Wygodny i higieniczny aplikator, który dość łatwo dawkuje podkład. Efekt podkładu na skórze naturalny, nie wpada w żółte, czy różowe tony, nie oksyduje w ciemniejszy. Krycie słabe, ale wyrównuje koloryt skóry. Jeśli chodzi o wady, to podkład ten ma dość nieprzyjemny, bardzo chemiczny zapach i czuć go intensywnie. Waży się w opakowaniu. Rozdziela się woda od podkładu i nie da rady tego połączyć, porządnie wymieszać. Jak już wspomniałam, nie zakryje on niedoskonałości. Szybko się też ściera z twarzy i zostawia ślady na ubraniach, gdy je ściągamy. Podsumowując: TAK, jeśli zależy nam na naturalnym efekcie, NIE, jeśli chcemy mieć zakryte niedoskonałości i mieć przyjemność z używania ładnie pachnącego fluidu.

Pokuszę się żeby napisać że to raczej krem z kolorem niż podkład do twarzy. Nie zbyt przyjemnie pachnie i krycie też ma słabe. Konsystencja bardzo niefajna, źle się rozprowadza.

Kupiłam ten produkt zachęcona marketingiem i niestety jest to jeden z najgorszych produktów w moim życiu. Ten skin tint nie daje absolutnie nic, nie kryje i przy suchej cerze powoduje tworzenie się grudek. Po nałożeniu wygląda tak, jakby nałożyło się farbę na twarz i bardzo brzydko pachnie.

Produkt kupiłam z ciekawości. Recenzje dostępne na yt wywołały u mnie mieszane uczucia co do produktu. Produkt nie jest tak zły, jak o nim mówią. Zapach nie jest odpychający, wręcz słabo wyczuwalny. Bardzo ładnie nawilża skórę, tworząc efekt skóry zdrowej i promiennej. W nazwie jest skin tint, co sugeruje delikatne krycie. Raczej się z tym nie zgodzę. Dla mnie krycie można zbudować. Jedna pompka wystarcza na całą twarz. Jedna warstwa pięknie ukrywa naczynka czy blizny, przebarwienia. Pryszczy nie ukryje, ale od zadań specjalnych jest korektor. Jak dla mnie ten produkt jest super, skóra wygląda naturalnie, a jednak jej mankamenty są ukryte. Żałuję tylko doboru koloru (przez internet). F020 jest jasny, ale wpada w bardziej pomarańczowo-beżowe tony.

Jestem w połowie opakowania także myślę, że spokojnie mogę już coś o tym produkcie powiedzieć. Przede wszystkim patrzyłam na składy i szukałam kolejnego płynnego produktu, który nie posiada sylikonów. Podkłady tego typu zostawiam na większe wyjścia, a na co dzień lubię używać produktów, które nie będą zapychały mojej cery. Powiem szczerze, że przed zakupem obejrzałam trochę filmików na YT, przede wszystkim nie wiedziałam jaki odcień będzie dla mnie odpowiedni. W czasach pandemii musiałam zamówić online (produkty Florence są dostępne w Douglasie). Padło na odcień L030 i to był strzał w dziesiątkę. Kolor nie jest blady, wyglądam jak muśnięta słońcem i o taki efekt mi chodziło. Wiedziałam, że ten produkt będzie lekki, nawilżający i lekko koloryzujący, ALE to prawdziwe cudeńko. Ma piękne średnie krycie i daje na buzi efekt glow. Zaleca się, by nakładać go na buzię dłońmi i szczerze, tak jest najlepiej. Początkowo może się wydawać, że nie chce się w ogóle wchłonąć, ale spokojnie. Po paru chwilach jest pięknie. Stosowałam go całe lato. Pięknie wyrównuje kolor skóry, nawilża. To idealny produkt jeśli nie chcemy mieć na buzi tapety i matu. Mi na pokrycie całej buzi starcza jedna pompka. Na niedoskonałości i tak nakładam dodatkowo korektor. Jestem bardzo zadowolona i z chęcią wypróbuję inne produkty, mimo, że to brand stworzony dla nastolatek, warto zwrócić na niego uwagę, jeśli tak jak ja zwracacie uwagę na składy.