Bubel w sreberku, poprawnie politycznie ujmując...
Krem otrzymałam w prezencie, sama za długo byłam konsultantką by kupowac od nich tego typu produkty, ale skoro dostałam to sprawdziłam...
Zamkniety został w słoiczku wykonanym z grubego szkła ze srebrną zakrętką. Muszę przyznać, że prezentuje się całkiem przyjemnie. Całość została zapakowana w kartonik i dodatkowo zalakowana, co akurat jest typowe dla serii ANEW, czyli tej luksusowej ;)
Zapach jest strasznie chemiczny, na szczęście dość szybko wietrzeje i nie irytuje.
Konsystencja lekka i żelowa, więc ogólnie spoko, ale ma w sobie mnóstwo drobinek, które po prostu drapią. Drapią, bo bardzo powoli się rozpuszczają i się je mieli po tej twarzy i mieli...
Rozsmarowuje się (pomijając oczywiście drobinki) dośc przyjemni i bardzo szybko, taka żelowa konsystencja zazwyczaj jest przyjemna do rozprowadzenia, ale tutaj dodatkowo jest taki silikonowy poślizg, który dodatkowo ułatwia aplikację. Wchłania się prawie błyskawicznie, prawie, bo jednak nie do końca. Za każdym razem pozostawia klejący film, który klei się do wszystkiego, tym samym zdecydowanie częściej trzeba zmieniać poszewkę na poduszkę jak i dokładnie myć twarz rano... Tak, bardzo dokładnie, bo lekko ta warstwa nie schodzi.
Co do samego nawilżenia to nawet nie chcę się wypowiadać. W moim przypadku to zdecydowanie nie było nawilżenie, bo suche placki w trakcie stosowania sie jednak na policzkach pojawiły (mam cerę mieszaną), ale cała twarz była rozpulchniona jak po dobrym piciu, a nie jak po upiększajacej maseczce na noc (bo skoro producent zaleca używanie co dwa dni, to umówmy się, ze krem to nie jest, bo ten jednak można ile razy się chce).
Patrząc na skład, który nie grzeszy dobrocią (6,7 i 8 miejsce to silikony, więc tak na dzień dobry to nie za fajnie, a wspomniany kwas hialuronowy jest dopiero na 29 miejscu, sic!) zdecydowałam sie nakładac krem nie co drugi dzień (jak zaleca producent), a co trzeci i było ok, więc zaryzykowałam i zaczełam używac co drugi dzień. No niestety, silikony robią swoje, moja twarz choć z natury gładka, zaczęła sprawiać problemy w postaci małych nieprzyjaciół... A to na policzku, a to na brodzie, a to znowu na policzku czy na czole...
Używałam tego produktu jakoś od listopada. Sam i naprzemiennie z innymi kremami, ale nie mam ochoty się dłużej z nim bawić, nie dość, że cera wygląda jak po nie do końca przespanej nocy, to jeszcze zapycha, o brudnej poduszce i automatycznie szybciej przetłuszczonych włosach nie wspomnę... Zużyłam całkiem sporo jak na to co robi, reszta ląduje w koszu, szkoda skóry na ten produkt. Nie polecam.
Wady:
- zapach
- zostawia kleistą warstwę, która brudzi wszystko i do której wszystko sie przyczepia
- cieżko go zmyć rano
- kuleczki trudno się rozpuszczają, więc aplikacja przypomina trochę peeling...
- skład (ja nie jestem fanatyczką, ale bądźmy poważni...)
- rozpulchnia twarz, przez co można odnieśc myl;ne wrażenie, że nawilża, a w rzeczywistości wygląda sie jak po dobrym piciu
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie