Shy Deer Body Balm Bronzing Caring Balsam do ciała brązująco-pielęgnujący

Czy jeden z najdroższych balsamów brązujących, jakie miałam, spełnił moje oczekiwania i jest wart swojej ceny? Balsam: + zamknięty jest w pięknym szklanym opakowaniu z pompką, która się nie zacina i nie pluje produktem, + w konsystencji lekki, szybko się wchłania i nie zostawia żadnej nieprzyjemnej czy tłustej warstwy, + zawiera w składzie składniki aktywne, tj. olej z marchwi czy olej buriti, + jest bardzo odżywczy - czuć jak nawilża, wygładza, zmiękcza skórę oraz koi podrażnienia, + pięknie nienachalnie pachnie jak czekoladka pomarańczowa, z czasem pojawia się lekka nuta typowa dla samoopalaczy, jednak jest ledwo wyczuwalna, + efekt jest już zauważalny po pierwszej aplikacji! Po kilku godzinach skóra nabiera tak pięknego naturalnego złotawego kolorytu, że to coś niesamowitego. Wygląda jak delikatnie muśnięta słońcem, tak zdrowo i świeżo. Dodatkowo spokojnie ten efekt można stopniować i nie ma mowy o żadnej "pomarańczy", + dla mnie aplikacja jest bezproblemowa - nigdy nie pojawiły się żadne zacieki czy plamy, a na ubraniach czy pościeli nie ma jego pozostałości, + co ważne schodzi w ładny i równomierny sposób, + świetna trwałość i dość dobra wydajność, niewielka ilość wystarcza na pokrycie danej partii ciała. * Podsumowując: nawet gdybym chciała, to nie mam do czego się przyczepić. Produkt w pełni mnie satysfakcjonuje i uważam, że jest wart Waszej uwagi! Ja z pewnością sięgnę kiedyś po kolejne opakowanie.