Esfolio Pure Skin Milk Essence Mask Sheet Mleczna maseczka w płachcie do twarzy

Opakowanie ma urocze i wyróżniające się, udało mi się ją zakupić w tkmaxx. Po zapachu nie spodziewałam się niczego, a tu proszę zapach mleczno-kremowy, dostosowany do szaty graficznej i tytułowego mleka. Moja cera jest sucha i wrażliwa. Oczekiwania: nawilżenie i ukojenie. Płachta jest dobrze nasączona esencją i bardzo dobrze przylega do twarzy, co pozwala na wykonywanie innych czynności. Otwory dobrze wycięte, a zapach utrzymywał się cały czas, jest z tych delikatniejszych, ale jednak czuć. Trzymałam ją na twarzy dobre 25 minut, po tym czasie zaczęła miejscami odchodzić. Maseczka w żaden sposób mnie nie uczuliła (pomimo, że ma alkohol na 4. miejscu w składzie). Efekt? Zniwelowane zaczerwienienia i odświeżona twarz. Z nawilżeniem kiepsko, jakkolwiek mając ją na twarzy czułam nawilżenie, tak po esencja szybko się wchłonęła pozostawiając uczucie suchości i potrzebę nawilżenia. Także jest okej, ale szału nie ma.

Pewnie wszyscy to znamy - brakuje nam kilku złotych do darmowej przesyłki i dorzucamy do wirtualnego koszyka jakiś tani kosmetyk. Tak właśnie kupiłam maskę w płachcie Esfolio Pure Skin Milk Essence robiąc zakupy w koreańskim sklepie on-line. Było warto? Nie było. Opakowanie maski jest dziecinne, ale urocze. I na tym kończą się zalety tego produktu. Najpierw nałożyłam maskę i korzystając z tego, że siedzę z nią na twarzy przyjrzałam się on-line jaki ma skład. Tylko rozsądek (nic złego mi nie zrobi przez kilkanaście minut) spowodował, że jej nie zerwałam z twarzy. Skład tej maski jest paskudny. Pamiętajmy, że ma mieć super działanie dzięki proteinom mleka i kilku składnikom roślinnym. Owszem wszystko to jest, ale tak daleko w składzie, że nie jestem przekonana, że ma jakieś działanie. Ale bardziej martwi mnie początek listy składników. Zaczyna się od wody i gliceryny - so far so good. Ale potem mamy alkohol. Nie wiadomo jaki. A potem cały szereg substancji, które używane są by konsystencja produktu była przyjemna w użyciu (emolienty) i konserwanty (w tym parabeny). Maska nawet nawilża. Myślę, że to zasługa gliceryny która zresztą króluje w maskach w płachcie. I nic w tym złego, bo jej rola w nawilżaniu skóry jest niekwestionowana. Przypomniałam sobie jak moja mama robiła maseczkę z mleka i miodu. Więc jak ktoś chce mlecznej maseczki niech raczej użyje naszego łaciatego mleka niż koreańskiej krowy z maski w płachcie.