Bielenda Coco Galaxy Balmy Skin Primer Regenerująca naturalna baza pod makijaż

Bazę kupiłam z ciekawości. Kierowałam się również faktem, iż została wyprodukowana w Polsce. Produkt znajduje się w szklanym opakowaniu z pompką, co jest bardzo wygodnym rozwiązaniem. Konsystencja jest gładka i dosyć gęsta. Kolor określiłabym jako biały. Ogromnym minusem jest nieprzyjemny zapach, odpychający. Bazę łatwo się aplikuje. Ma właściwości nawilżające i rozświetlające. Niestety mam po niej uczulenia, więc moje odczucia są mieszane. U mnie się nie sprawdziła.

OPAKOWANIE: Opakowanie to biały, połyskujący kartonik z tęczowymi, błyszczącymi napisami na froncie. Jest bardzo estetyczne i przejrzyste – znajdują się na nim główne informacje o produkcie, sposobie użycia, właściwościach i skład. Producent zapewnia też na opakowaniu, że kosmetyk jest cruelty free. Baza znajduje się w szklanej buteleczce z pompką o pojemności 30 ml. Wydrukowane są na niej, błyszczącymi srebrnymi literkami, takie same informacje, jak na kartonikowym opakowaniu, ale w skrócie. Całość jest również estetyczna i przejrzysta. PRODUKT: Baza jest biała, z delikatnie błyszczącymi drobinkami, o lekkiej, jedwabistej konsystencji. Szybko się wchłania, zostawiając leciutki film, który nie jest tłusty ani klejący, a przyjemny w odczuciu. Po nałożeniu skóra jest miękka, gładka i nawilżona w dotyku. Baza gwarantuje również bardzo ładny, delikatny efekt rozświetlenia. Osobiście, bardzo istotny jest dla mnie też zapach produktu. I tutaj baza pobiła chyba większość kokosowych kosmetyków, jakich używałam. Zapach jest słodki, kokosowy, jakby w połączeniu z waniliowym ciasteczkiem. Jest dość intensywny, ale nie do przesady. No i oczywiście najważniejszy punkt: baza "bazuje" idealnie! Podkład świetnie się na niej rozprowadza, nie ściera się, nie roluje, a "przykleja" do skóry. W ciągu dnia również nie ma problemu ze ścieraniem, wszystko trzyma się pięknie. Makijaż przed przypudrowaniem ma satynowe wykończenie i delikatny efekt glow. Duży plus: baza nie zapchała mnie, ani nie uczuliła. (Mam skórę przetłuszczającą się w strefie T ze skłonnościami do wyprysków i suchą na policzkach.) OGÓLNA OCENA: Zdecydowanie polecam dla osób poszukujących bazy, która zapewni zarówno nawilżenie jak i rozświetlenie, nie pozostawiając przy tym skóry ani tłustej, ani lepkiej. Pozostawia skórę mięciutką i jedwabistą w dotyku. Makijaż wygląda w połączeniu z nią świeżo i bardzo dobrze się trzyma. Baza jest też wydajna (wystarczą 3 pompki na całą twarz). Nie widziałam jej nigdy w żadnej drogerii i kupiłam ją na spróbowanie za jakieś 7 zł w sklepiku typu "wszystko i nic" i żałuję, że wzięłam tylko 1 opakowanie, bo okazała się strzałem w 10!

Przyznaję szczerze, że nie widziałam tej bazy w żadnym sklepie stacjonarnym. Przyznaję też, że nie wiedziałam w ogóle o jej istnieniu, dopóki nie wygrałam jej w konkursie konsumenckim. Niemniej przyjemnie się mi jej używa, nawet bardzo przyjemnie, a to za sprawą kokosowego zapachu. Nie jest to żaden koszmarny słodki ulepek, ale autentyczny zapach kokosa. Baza ma biały kolor i konsystencję lekkiej emulsji. Łatwo rozprowadza się na skórze i z całą pewnością dobrze dogaduje się z kosmetykami do makijażu. W każdym razie nie zauważyłam, aby cokolwiek się na niej rolowalo. Baza nie zapycha, za to fajnie wygładza skórę, nadając jej satynowe wykończenie. Ułatwia rozprowadzanie podkładu, choć trudno mi ocenić, czy przedłuża trwałość makijażu. Tak to już niestety jest z wieloma bazami. Niemniej działanie wygładzające ma fajne. Kosmetyk jest bardzo bardzo wydajny. Zresztą na wydajność wpływa też opakowanie, czyli charakterystyczną dla marki Bielenda szklana buteleczka z pompką, która zawsze działa bez zarzutu . Jak pisałam na wstępie, nie miałam w ogóle pojęcia co istnieniu takiego produktu. Niemniej jest on mega mega fajny, mega wydajny, o pięknym naturalnym kokosowym zapachu, więc jak najbardziej polecam wypróbować.