Selfie Project Shock Treatment Serum Serum na wypryski

Chociaż czasy, które kojarzą się z wysypem trądziku, czyli nastoletnie są za mną, to i tak lubi mi się czasem przyplątać jakaś niedoskonałość. Mam cerę mieszaną, czyli z natury skłonną do zapychania - wystarczy jakiś komedogenny kosmetyk i nieszczęście gotowe. Stres, zmiany hormonalne, jakim podlega kobieta w czasie cyklu, spadek odporności - to tylko najczęstsze czynniki, jakie predysponują do pojawienia się "niespodzianek". Nie zdarza się to, na szczęście, codziennie, a jeśli już to są to pojedyncze zmiany, ale jednak się zdarzają. Lubię mieć wtedy coś, co zdusi zło w zarodku i szybko rozprawi się z niechcianym gościem. Najlepiej sprawdzają się wtedy preparaty punktowe, działają tylko na wypryski, a nie przesuszają całej twarzy. To serum kupiłam właśnie w takim celu. Ma ono postać przezroczystego żelu, trochę się klei i mimo, że ma malutki dzióbek dozujący i tak trzeba uważać z ilością i nakładać dosłownie kropelkę, inaczej się nie wchłonie. Stosuję na noc na wypryski i to zazwyczaj wystarczy do ich podgojenia. Ale czasem nie działa w ogóle. Czemu tak jest, nie mam pojęcia, może na bardziej zjadliwe wypryski nie działa, ale i tak wolę ten produkt mieć na podorędziu i stosować w krytycznej sytuacji. W większości wypadków jednak się sprawdza. Zapach nie jest najpiękniejszy, ale po aplikacji natychmiast się ulatnia i w ogóle nie przeszkadza.