Nie nudzą się wam moje pochwały w kierunku Balei? No to możecie odetchnąć z ulgą, bo tym razem nie będzie tak kolorowo... Jednak kremik swoje zalety ma!
Nie chcę przedłużać opowiadania - historia kremu jest podobna, co w przypadku ampułek z tej samej linii (otwarcie dmu i tak dalej...), ale tym razem nie zastałyśmy go w gazetce, a przypadkiem, na półce z sekcją mini produktów. Recenzja dotyczy zatem zamkniętego w małym kartoniku 5ml pojemniczka, ale uwaga! Niech was nie zmylą gabaryty tego mikrusa, bo wydajny to on jest bardziej, niż...
bardziej, niż...
hm...
nie wiem, ale chcę powiedzieć, że jest NAPRAWDĘ wydajny! Tak, mam twarz małą jak łupina orzecha, ale mimo wszystko - odpowiednia ilość do wypielęgnowania jej to... kilka pacnięć opuszkiem palca usmarowanego wieczka nakrętki. To chyba mówi samo za siebie. Ponadto, pod względem działania też robi dobre wrażenie! Skutecznie i odczuwalnie regeneruje i koi skórę twarzy, poprawia jej sprężystość. Bardzo podoba mi się naturalny kremowy kolor - jasny, delikatnie zabarwione na żółtawo ecru, żadna tam śnieżna biel ani inne fikuśne kolory. Do tego ten uroczy, przyjemny kosmetyczny zapach - ni to kwiaty, ni cytrusy... Wcale nie ma się wrażenie, że aplikuje się kremik za parę złotych. Nic nie powiem na temat redukcji zmarszczek, bo ich nie posiadam, ale mogę ręczyć za bardzo fajne wygładzenie, odżywienie i dostarczenie skórze zdrowego, pełnego witalności blasku. Lekka formuła wspaniale rozprowadza się po twarzy i szybko się wchłania i mimo zauważalnego rozświetlenia, nie pozostawia na twarzy tłustego filmu, dzięki czemu sprawdzi się pod makijaż. Nie liczyłabym na jakąś potężną dawkę nawilżenia - zresztą tego Producent nie obiecuje; da się jednak zauważyć to działanie w niewielkim stopniu. I dla mnie ten poziom jest wystarczający - jestem posiadaczką cery mieszanej/normalnej, z tendencją do drobnych przesuszeń w okresie jesienno-zimowym. Po użyciu tego kremu, dotykam mojej miękkiej, gładkiej skóry i jestem pod dużym wrażeniem. Zaznaczam, że krem zawiera niski współczynnik ochrony spf15, niemniej warto o tym napomnieć, bo dodatek ochrony przeciwsłonecznej zawsze jest mile widziany.
Tyle na temat zalet. Przechodzimy do wad. Krem potrafi obciążyć skórę i zatkać pory. Dla mojej skóry jest po prostu za ciężki. Po nałożeniu wszystko jest świetnie i to w trybie natychmiastowym, natomiast na drugi dzień zauważyłam dwa pryszczyki - jeden na czole, drugi na policzku. Być może to nie sprawka tego kremu, a połączenia olejowych złotych rybek z tej samej linii [ODSYŁAM DO RECENZJI] i jego stało się dla mojej skóry zbyt zapychające. Przetestuję go solo i wrócę z wynikami.
Polecam wypróbować szczególnie dojrzałym suchoskórowcom - testy takiego 5ml 'baby' będą trwały zaskakująco długo ze względu na porażającą wydajność, którą przybliżyłam wyżej, portfel tego nie odczuje, ale wasza twarz już tak! ;) i jest to natychmiastowy efekt, który nie znika po godzinie, a utrzymuje się od aplikacji aż do wieczornego zmycia. Myślę, że okaże się skutecznym wyborem dla każdego typu cery, przy czym suchoskórowcom uczulam na to, by nie mieć wygórowanych oczekiwań względem nawilżenia. Ja go bardzo lubię. :)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie