Zgadzam się z negatywnymi opiniami poniżej i w zasadzie mogłabym powtórzyć większość argumentów jakie tu padają. Nivea swoją serią Luminous zawiesiła wysoko poprzeczkę i na fali pozytywnych doświadczeń skusiłam się na zakup kremu pod oczy. Serum i krem na dzień z tej serii są doskonałe, krem na noc mi nieco mniej odpowiadał, ale ten krem pod oczy to zdecydowanie najsłabsza opcja spośród tej czwórki. Kupiłam go nie czytając wcześniej opinii, jakoś wzięłam za pewnik, że musi być dobry, a tu niemiła niespodzianka. Znalazłam na szczęście na niego sposób i ostatecznie dało się go stosować na co dzień, ale nie, to jest niestety kiepski krem pod oczy.
A najgorszą cechą jest jego zachowanie na skórze. Jeśli mamy matową, oczyszczoną i wysuszoną skórę, to krem zachowuje się fatalnie. Maże się, tworzy białe smugi, ostatecznie nie da się go rozsmarować tylko trzeba wklepywać, a i tak potrafi zostawić wtedy jakieś wiórki, farfocle. Skóra pod oczami wygląda wtedy nieświeżo, brzydko, nie mówiąc o tym, że nie da się na takim podkładzie nałożyć makijażu. Nieco lepiej jest wtedy gdy nałożymy serum na skórę pod oczami, chociaż nie ma tak łatwo - nie może to być lekkie, szybko wchłaniające się serum, bo historia powtarza się od nowa. U mnie sprawdziło się nieco bogatsze, olejowe serum, które zostawiało minimalny film. Wtedy krem całkiem dobrze się z nim łączył, bez grudek i wiórek, i nawet coś tam minimalnie zadziałał. Nie zliczę ile razy na początku nałożyłam ten krem, po czym musiałam prawie od razu zmywać, bo skóra wyglądała okropnie i nieestetycznie. Dopiero po jakimś czasie znalazłam na niego sposób i ostatecznie dałam radę zużyć całe opakowanie.
Krem ma biały kolor, ma konsystencję taką w sam raz - nie przesadnie gęsty, ale też nie wylewa się z opakowania. Tym bardziej zdziwiło mnie to, że nie da się go praktycznie w ogóle rozsmarować na skórze, bo tworzy dziwne smugi. Krem jest bezzapachowy. Jest też bardzo delikatny dla oczu, nie podrażnia ich nawet nałożony blisko, pod tym względem byłam zadowolona.
Tubka jest mała i zgrabna, taka dość typowa dla kremów pod oczy. Plastik, z jakiego jest wykonana, jest elastyczny i łatwo można wydobyć zawartość. Nie posiada żadnego aplikatora, trzeba po prostu wycisnąć odrobinę kremu na palec, a następnie palcem nałożyć na twarz.
Przez to fatalne wchłanianie ciężko powiedzieć co ten krem tak naprawdę robił. Jak już w miarę udało mi się go okiełznać, to zauważyłam, że fajnie wygładza i nawilża okolicę oka. Tylko do teraz w sumie nie wiem czy to jego zasługa, czy tego serum, które stosowałam wcześniej... Dlatego te dwie gwiazdki to tak trochę na kredyt daję, bo ostatecznie wahałam się pomiędzy jedną a dwiema. Krem w żaden sposób nie działa na lekkie przebarwienia, na zmarszczki tym bardziej - wręcz je podkreśla przez swoją białą konsystencję, która wchodzi w każdą linię i tam zastyga. Zero rozświetlenia i regeneracji okolicy oka, zero działania na lekkie cienie. Skóra w tych okolicach wygląda na zmęczoną po nałożeniu kremu, trzeba mieć zdecydowanie jakieś serum pod spód, które trochę da poślizg i pozwoli kremowi się z nim połączyć.
Lepiej wybrać inny krem pod oczy jeśli mamy wybór. Ten okazał się sporym niewypałem pomimo tego, że seria Luminous jest moim zdaniem świetna, więc nie ma co wierzyć, że wszystkie produkty są spójne i tak samo dobre. Uff dobrze, że już go skończyłam, to było parę długich miesięcy.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie