Opis tej pianki zdecydowanie pobudza wyobraźnię. Błękitna, puszysta jak chmurka pianka w niebiańskiej oprawie o zbawiennym działaniu - brzmi wyśmienicie. To za sprawą takiej reklamy i ogromu pozytywnych opinii w internecie zdecydowałam się dołączyć ją do zamówienia podczas zakupów w oficjalnym sklepie internetowym marki. Okazało się jednak, że produkt, choć sam w sobie poprawny, nijak ma się do tego oszałamiającego opisu.
KONSYSTENCJA:
Producent obiecuje "puszystą", "chmurkową" piankę, tymczasem jest ona dość... uboga, nie zwiększająca specjalnie swej objętości po wydozowaniu. Właściwie to jedna ze skromniejszych objętościowo pianek, których używałam. Nie wymagam nadzwyczajnej puszystości, jednak jeśli produkt nie może mi tego zaoferować, moim zdaniem nie powinien być tak promowany.
KOLOR:
Z opisu wynika, że miał to być "naturalny, delikatny niebieski kolor". Aż prosi się zapytać: w którym miejscu? Pod jakim kątem? To zwykła biała pianka jakich wiele.
ZAPACH:
Świeży, chłodny i... niestety wyczuwalnie perfumowany. Rozczarowanie zapachem okazało się dla mnie tym większe, że bardzo lubię morskie nuty, więc sądziłam, że i Blue Matcha wpisze się w mój gust. Niestety charakterystyczna "perfumowość", którą Bielenda lubi okraszać swoje kosmetyki, tu okazała się dla mnie zbyt sztuczna, a uczucie masowania twarzy perfumami było dla mnie nie do zaakceptowania (choć to akurat zależy od stopnia tolerancji na takie aromaty i jeśli komuś on nie przeszkodzi, nie będzie to wada).
DZIAŁANIE:
Pianka oczyszcza prawidłowo, choć wyłącznie w ramach tego, na co produkt tego typu może sobie pozwolić. Niestety mimo obiecującego składu i nazwy nie nawilżała, aczkolwiek nie powodowała też ściągnięcia, za co początkowo ją ceniłam i mimo wszystko systematycznie z niej korzystałam. Niestety, z czasem po myciu zaczęłam dostrzegać wysuszanie skóry. Ponieważ nie mam jednak stuprocentowej pewności, że to ona jest tu sprawcą, nie obniżam za to oceny.
WYDAJNOŚĆ:
Teoretycznie pianka ma 150 ml, jednak w porównaniu z innymi produktami o tej samej pojemności okazała się zatrważająco niewydajna - wręcz najbardziej niewydajna ze wszystkich, z których do tej pory korzystałam. Jej zużycie zajęło mi tylko dlatego więcej czasu, ponieważ korzystałam z niej zamiennie z innymi kosmetykami. Z jednej strony mogę przymknąć oko na niższą wydajność niedrogich produktów, z drugiej - jeszcze tańsze pianki Ziaji to przy Blue Matcha tytany wydajności.
OPAKOWANIE:
Klasyczna butelka z działającą bez zarzutu pompką. Jej przezroczystość pozwala na bieżąco kontrolować zużycie kosmetyku. To jedyny aspekt, w którym nie mam nic do zarzucenia.
PODSUMOWANIE:
Pianka Blue Matcha przyniosła mi doznania... przeciętne. Ani puszystości, ani delikatnie niebieskiego koloru, ani odczuwalnego nawilżenia tu nie widzę i nie odczuwam. Pianka oczyszcza dobrze, jednak wyraźnie perfumowany zapach, niska wydajność i z czasem (możliwe) wysuszanie skóry to cechy, z powodu których zakupu nie ponowię.
Zalety:
- ciekawa i jednolita koncepcja produktu nawiązująca do chmur (przynajmniej w teorii)
- interesujący skład
- wygodne opakowanie z prawidłowo działającą pompką
- poprawne oczyszczanie
- brak uczucia ściągnięcia
- z czasem możliwe wysuszanie suchej skóry (choć tu nie mam pewności)
Wady:
- reklama nijak mająca się do faktycznego stanu rzeczy
- świeży zapach z potencjałem, lecz zbyt sztuczny i zbyt perfumowany
- brak reklamowanego błękitnego koloru
- brak zapowiadanej puszystości
- brak deklarowanego nawilżenia
- niska wydajność
- cena regularna nieadekwatna do jakości (tylko cena w promocji ok. 10-12 złotych uzasadnia ten zakup)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie