Woda ryżowa w mgiełce to kolejny produkt, który kupiłam z myślą o wakacyjnych wojażach (październik będzie chyba miesiącem rozliczania się z urlopowych zakupów kosmetycznych...). Pomyślałam sobie, że podczas urlopu nad jeziorem przyda się coś, co pomoże moim włosom zachować względnie dobrą formę.
Zacznijmy od tego, że mgiełkę otrzymujemy w dość sporej butelce o uroczym designie. Jedyne zastrzeżenie mam do doboru koloru napisów. Dość trudno przeczytać wszystkie wskazówki, kiedy otrzymujemy je zapisane białymi literkami na jasnoróżowym tle. Producent zdecydowanie nie pomyślał o osobach ze słabym wzrokiem, którym potrzebny jest duuuużo większy kontrast. Ale to może takie moje małe zboczenie zawodowe...
Niemniej kiedy już zapoznamy się z etykietą, możemy przejść do stosowania. A to jest naprawdę sympatyczne! Dozownik działa na piątkę i rozpyla produkt pod postacią naprawdę drobnej mgiełki. Daję za to plus, bo nie lubię chlapiących kosmetyków.
Mgiełka pachnie bardzo ładnie, kojarzy mi się z perfumami, a nie standardowym kosmetykiem do włosów. Wyczytałam, że jest to mieszanka "aromatu paczuli, świeżych malin, słodkiej śliwki i cedru". Przyznam szczerze, że nie mam pojęcia, czy naprawdę wyczuwam wszystkie te składowe, dość powiedzieć, że moim zdaniem zapach jest przepiękny. Dodatkowo aromat mgiełki uznaję za jej pierwsze pozytywne działanie - pozwala mi odświeżyć włosy np. po przebywaniu w towarzystwie osób palących.
Samo użytkowanie mgiełki jest bardzo przyjemne. Ma ona konsystencję wody - po prostu. Używam jej zarówno na mokre, jak i suche włosy. Jeśli chodzi o zupełnie pierwszy wpływ na włosy, taki zaraz po nałożeniu, to zauważyłam, że dość mocno je usztywnia. Nie strączkują się, ale lepiej nałożyć mgiełkę już po rozczesaniu największych supełków. Nałożona na suche włosy ładnie je nabłyszcza i minimalizuje puszenie się. Trudno mi ocenić, czy istotnie zwiększa poziom nawilżenia, ale w sumie nie oczekiwałabym tego od produktu "kondycjonującego".
Generalnie kosmetyku używam jako naturalnego stylizatora. Na co dzień noszę naturalne, proste fryzury (mam włosy do bioder, więc standardowo są to warkocze, końskie ogony czy koki), a mgiełki używam do lekkiego usztywnienia włosów w taki sposób, aby wytrzymały nieco dłużej niż normalnie. Dodatkowo lubię, że po zastosowaniu kosmetyku ładnie, dziewczęco pachną i są błyszczące.
Czy jest to Must Have? Z pewnością nie. Dla mnie jednak to taki dodatek, którego lubię używać, który sprawdza mi się, gdy chcę odświeżyć włosy, a dodatkowo ma sporo ciekawych składników, z którymi wcześniej nie miałam styczności. Jeśli ktoś lubi produkty bez spłukiwania, to myślę, że warto dać tej mgiełce szansę.
Ach, czy już wspominałam, że ona naprawdę ładnie pachnie? :)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie