Oriflame OnColour, Liquid Matte Lipstick Matowa pomadka w płynie

Kiedy zobaczyłam tylko nowość w katalogu jaką była matowa pomadka w płynie Oncolour postanowiłam, że muszę ją mieć. W oko najbardziej wpadł mi odcień Candy Pink nr 40960. Wydawał mi się najbardziej naturalny, poza tym to piękny odcień różu, lekko przygaszony, nie za ciemny, nie za jasny - przynajmniej tak prezentuje się na stronie w katalogu. Jak ten odcien wypadł w rzeczywistości O tym za chwile... Najpierw musze pochwalić ten produkt za opakowanie.Pomadka znajduje się w małej poręcznej tubce, korek ma wbudowany specjalny aplikator jakim jest mięciutka gąbeczka. Pomadka ma delikatną lekko pudrowa formę. Przyjemnie sie ją aplikuje. No i bardzo wygodnie. W każdej chwili. Pomadka ta daje takie matowo-pudrowe wykończenie. Rozprowadza się bardzo równomiernie, można tez dodatkowo rozetrzeć ją palcem. Usta sa gładkie, kolor wtapia się wnika w usta. Zastyga ale nie na suchy mat. Jest mat , ale taki naturalny. Efekt jest ładny. Trwaość w porównaniu z innymi często droższymi matowymi pomadkami w płynie jest bardzo dobra. Akurat mój kolor zjada się bardzo subtelnie i bardzo ładnie. Kolor znika, ale wygląda cay czas równomiernie. Pomadka nie podkreśla suchych skórek i zmarszcek na ustach. Skóra warg po jej uzyciu jest gładka. W moim przypadku widac, że mam pomalowane usta około 2 h. Co do koloru.. Niestety na tym najbardziej się zawiodłam , bo w rzeczywistości jest bardziej żywy, jest to wyrazisty, dosyć odwazny jasny róż. Ja oczekiwałam bardziej przygaszonego, stonowanego. No, ale dzięki swojej formule nie jest tak źle. Wystarczy cieniutka wartswa szminki która bardzo dobrze sie rozprowadza, żeby uzyskac bardzo fajny efekt. Musze powiedzieć, że im dłużej ją mam tym bardziej ją lubię. Nie myslałam, że będę ją tak czesto używać., a jednak lubię po nią sięgać. Kupiłam w promocji (taniej przy zakupie dwóch) płacąc jakieś 12 zł za sztukę, więc cena bardzo atrakcyjna, myślę, ze nawet ak za cenę 20 zł opłaca się ą wypróbować.

Pomadka była nowością w katalogu Oriflame chyba jakoś latem i wtedy ja kupiłam. Zapłaciłam za nią ok.15 zł. Oczywiście mój wybór padł na najbardziej wyrazisty kolor z palety czyli Orchid Magenta. Jest to taki jagodowy fiolet z odrobina fuksji. Nie sposób nie zauważyć go na ustach bo wybija się na pierwszy plan. Najlepiej łączyć go z delikatnym okiem i czarną kreską. Szminka ma ciekawe opakowanie. Z zewnątrz wygląda jak błyszczyk i myślałam że ma taki ścięty plastikowy aplikator ale po otwarciu okazuje sie że do nakładania produktu mamy gąbeczkę na patyku. Szminka ma bardzo lekką konsystencje i nie czuć jej na ustach. Wystarczy nałożyć cienka warstwę bo ona jak gdyby wpija się lekko w wargi. Przy moim ciemnym kolorze nakładam dwie warstwy bo czasem widać prześwity. Odrobinę wysusza ale i tak jest to jedna z bardziej komfortowych płynnych matowych pomadek. Przyczepić się mogę jedynie do tego że mój kolor brzydko się zjada. Zostaje kontur koloru a środek znika ale przy jaśniejszych odcieniach może nie będzie to takie uciążliwe. Jak z jej trwałości? Nie jest powalająca. Znika dość szybko po wypiciu kawy i tak jak pisałam zostają tylko obrys. Nie jest to produkt który jest jakimś hitem, czymś bez czego nie mogę się obejść. To po prostu zwykła pomadka jakich wiele na rynku. Zużyje ją z przyjemnością ale nie zdecyduje się na drugą sztukę. Nie jest to nic takiego czego nie mogłabym kupić w drogerii