Manilu by nature Krem regeneracyjny 

Krem mieści się w małym odkręcanym słoiczku. Konsystencja kremu jest taka kremowa, niby dobrze się rozprowadza ale trzeba go chwilę wsmarowywać żeby się dobrze wchłonął w skórę. Jak już się wchłonie to nie zostawia skóry ani lepkiej ani tłustej w dotyku. Krem ma taki ziołowy zapach który unosi się podczas aplikacji i długo po niej. Krem świetnie koi i nawilża skórę. Nawilżenie jest świetne nawet dla bardzo suchej skóry takiej jak moja. Buzia wygląda promiennie, jest odżywiona i pełna blasku. Skóra zostaje miękka i gładka w dotyku.

Krem, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. To kolejny kosmetyk od Manilu, który właśnie wykończyłam i mam same dobre wrażenia. Po takim sobie kremie pod oczy, ten zdecydowanie wypadł o wiele lepiej. Zaskoczeniem może być bogata konsystencja, wręcz trochę maślana. Byłam sceptyczna na początku i też przekonana, że krem będzie się kiepsko wchłaniał i tłuścił skórę. Nic bardziej mylnego! U mnie krem się świetnie wchłaniał, bo do takiego zdrowego jedwabistego blasku. Czuć było pod palcami, że skóra jest posmarowana czymś odżywczym i musiałam lekko ją przypudrować aby wyglądała matowo, ale nie był to nieprzyjemny efekt, wręcz przeciwnie. Rozprowadzając krem po twarzy trzeba to robić raczej powoli i cierpliwie, bo bywa lekko zbity i najlepiej go delikatnie, jednolicie rozsmarować. Krem świetnie dba o skórę, likwiduje uczucie suchości i napięcia. Używałam go rano i zupełnie nie obciążał skóry. Po zastosowaniu go rano, przez cały dzień miałam uczucie komfortu, nawilżonej skóry, ulgi. Do tego bardzo dobrze sprawdził się pod makijażem, chociaż ja noszę bardzo oszczędny, wręcz niewidoczny makijaż, więc krem nie miał też za bardzo się na co buntować. Ogółem krem bardzo dobrze dba o skórę, regeneruje, skóra wygląda na wypoczętą, zmarszczki jakby mniejsze, bo i skóra jest nawilżona i miękka. Tworzy też coś na kształt ochronnego plasterka, bo czułam tę prawie niewidzialną warstewkę, która chroniła skórę przed np. czynnikami zewnętrznymi - moje policzki zazwyczaj reagują lekkim zaczerwienieniem na silny wiatr czy mróz, z tym kremem jakoś lepiej znosiły cięższe warunki. Nie jest to może najbardziej wydajny krem, bo jednak odrobinę szybciej się kończy. Jego gęsta, bardziej zbita konsystencja powodowała, że siłą rzeczy nabierałam go troszkę więcej; wodniste kremy jednak wystarczają na dłużej. Podoba mi się też delikatny cytrynowy zapach kremu - jest to ładny aromat świeżej cytryny, nienachalny, wyczuwalny w tle podczas aplikacji kremu. Słoiczek również bez zarzutu - szklany, solidny, z lekko matowego szkła. Jestem zadowolona i chętnie wrócę do tego kremu. Nie jest on łatwo dostępny i w regularnej cenie również nie zachęca do zakupu, ale myślę, że marka zyskuje popularność, a znacznie taniej można go złapać przy okazji różnych promocji czy targów. Naturalny i dobry skład to zdecydowanie jego kolejny duży atut.