Asoa No Tears SPF 50+ PA++++ Peptide Care Eye and Face Cream Krem pod oczy

Zanim przejdę do właściwej recenzji, muszę zaznaczyć jedną ważną rzecz: Podobnie jak inne recenzentki, ja również miałam do czynienia z drapiącymi skórę drobinkami. Ponieważ były one obecne od początku i uniemożliwiały mi bezpieczne korzystanie bez podrażnienia, reklamowałam felerną sztukę (producent zachował się profesjonalnie). Trudno mi za to nie ukryć rozczarowania drogerią, która po dziś dzień nie poinformowała o wadliwej partii - widziałam tam więcej negatywnych opinii wspominających o tym problemie o wiele wcześniej, ale aż do teraz nie otrzymałam żadnej oficjalnej informacji. Myślę, że więcej osób doceniłoby taki komunikat jeszcze przed zrobieniem sobie krzywdy w postaci wykonania peelingu mechanicznego wbrew swojej woli... Teraz do rzeczy - na temat kremu w prawidłowym wydaniu: Konsystencja ma kolor biały i jest wyraźnie płynna (nie ma tu absolutnie żadnych drobinek). Spływa jak filtry na bazie alkoholu, jednak wysuszającego alkoholu denaturowanego tu na szczęście nie ma. Zapach praktycznie nie istnieje (ewentualnie można na początku wyczuć delikatnie surowce). Krem aplikuje się całkiem przyjemnie. Początkowo płynna formuła wraz z rozprowadzaniem staje się nieco tłustawa. Z jednej strony nie przepadam za tym, a z drugiej zauważyłam, że ta tłustość blokuje tendencję do rolowania i pozwala utrzymać konsystencję w ryzach. Krem wymaga dłuższej chwili na wmasowanie, jednak w tym czasie efekt bielenia znika. Jako krem do twarzy nie powoduje zaczerwienienia lub ściągnięcia, nie obciąża i nie wysusza (choć zabrakło mi tu działania nawilżającego). Jako krem pod oczy - nie podrażnił mi ich ani nie obciążył tej okolicy. Kosmetyk bardzo dobrze współpracuje z innymi, dobrze wchłoniętymi kosmetykami, jednak po pewnym czasie staje się nieco suchy, przez co miewa tendencje do ścierania. Widocznego działania anti-aging nie odnotowałam. Opakowanie jest wprost idealne: estetyczne, wręcz eleganckie, minimalistyczne z subtelnie złotymi napisami. Z jednej strony airless zapewnia pełną higienę, a z drugiej mleczne tworzywo pozwala na bieżąco kontrolować zużycie kremu. Z każdym naciśnięciem widać jak mechanizm podnosi podstawę, a zawartość w środku się zmniejsza, dzięki czemu łatwo przewidzieć, kiedy kosmetyk się skończy. PODSUMOWANIE: Krem z filtrem Asoa No Tears SPF 50+ PA++++ bardzo niskie oceny zawdzięcza niestety tej wadliwej partii, więc cieszę się, że wymieniłam go na prawidłowy egzemplarz. Gdyby nie to, pewnie pozostawiłby po sobie wielki niesmak, a tak zużyłam go sprawnie i mogę ocenić go pozytywnie.

Nie mam wrażliwej cery, ale nakładanie tego kremu zwyczajnie boli. Granulki nie są widoczne ani wyczuwalne w palcach, więc gdy poczułam drapanie przy aplikacji, nie mogłam rozgryźć, skąd takie uczucie. Na szczęście zobaczyłam tu inne komentarze - czyli nie zwariowałam, w tym kremie faktycznie jest "piasek". Napiszę do producenta, no bo bez przesady.

Produkt lekko bieli, jest wysuszający i matowy/satynowy. Początkowo wydaję się być odpowiedni i komfortowy dla wrażliwej skóry i stosowany na całą twarz. Faktycznie nie wywołuje łez (ale nie on jedyny). Z czasem, przy regularnym stosowaniu zaczyna mocno wysuszać. Im bliżej dna opakowania, tym mniej kremowości a więcej piaskowatości. Przestałam używać na początku drugiego opakowania (niestety kupiłam dwa). Chciałam zużyć do końca, ale się nie dało, bo wysuszał już zbyt mocno.

Krem ma dość luźną konsystencję, ma biały kolor, nie ma zapachu. Jednak co do konsystencji, to jak wiele osób (na stronie Hebe jest więcej recenzji) trafiłam na partię z piaskowymi grudkami, które są dość ostre. Nakładanie jest przez to nieprzyjemne, ich ostrość czuć nawet po jakimś czasie np. przy nakładaniu makijażu. (Ale trzeba przyznać że nas stronie Hebe nie wszyscy mieli takiego pecha, a przynajmniej nie piszą o tych kryształkach) Jeszcze w ramach dygresji, kiedyś takie kryształki trafiły mi się w lekkiej emulsji spf z Basiclab, ale powstały dopiero po jakimś czasie używania. Napisałam wtedy do nich maila i otrzymałam odpowiedź że "pojawienie się drobinek może świadczyć o tym, że zbliża się termin PAO" (Period After Opening - czyli czas przydatności produktu po otwarciu w miesiącach - ten mały słoiczek z liczbą+M na opakowaniu). I faktycznie, wtedy dobijałam do tych 6 miesięcy. Jednak w tym kremie, kryształki miałam od pierwszego użycia. Krem faktycznie nie podrażnia moich oczu. Używałam go na całą twarz, chcąc zużyć go szybciej przez te nieprzyjemne odczucia. W wykończeniu jest wg mnie podobny do kremu z filtrem chemicznym z tej samej marki - jest "suchy", nie tłusty, wręcz ściągający. Prawie się nie wyświeca. Może będzie odpowiedni dla bardzo tłustych cer, jednak dla mnie jest za suchy, potrzebuję pod niego nałożyć serum/krem nawilżający. Nie wrócę do niego nie tylko ze względu na tę wpadkę z formulacją, ale i jego wykończenie.

Posiadam cerę normalną, oczy wrażliwe. Krem ma bardzo żadką konsystencję, nie jest wydajny. Po aplikacji na dobrze nawilżoną skórę daje efekt ściągający i matujący. Wręcz wysusza i powoduje świąd. Po 2 minutach oczy zaczynają piec i krem trzeba zmyć. Cieszę się że był kupiony na promocji bo w moim wypadku zakup okazał się stratą pieniędzy.

UZUPEŁNIENIE Muszę to dodać i to na początku recenzji, bo to ważne. W kremie wytrącił się "piasek". Coś się stało ze składnikami i nakładając na skórę wyraźnie czujemy piasek. Piasek nie znika w trakcie aplikacji. Jest szorstki i nieprzyjemny. Mam jeszcze ok. 3/4 opakowania. Właściwie powinnam to odesłać do producenta, by zobaczyli co się dzieje z ich, nie tanim przecież, produktem. Ale nie chce mi się. Więc kosmetyk niestety wyrzucam. Odejmuję gwiazdki, bo nawet na jedną nie zasługuje. ORYGINALNA RECENZJA (przed uzupełnieniem). Zobaczywszy na półce stwierdziłam, że muszę go mieć! Krem pod oczy z SPF 50 i peptydami. Brzmi super. Kiedyś było wiele kremów pod oczy z filtrami UV. Co prawda na na ogół miały SPF 15 lub 20. Ale to zawsze coś. Więc kupując krem pod oczy zawsze wybierałam takie. Potem te kremy zniknęły! Dlaczego? Nie wiem. Ale we mnie została ta potrzeba posiadania kremu pod oczy z SPF. Tyle tego przydługiego wstępu wyjaśniającego dlaczego go kupiłam. OPAKOWANIE Krem nie znanej mi polskiej firmy Asoa. Kartonik z czytelnymi opisami. Plastikowa butelka z pompką. Pompka działa dobrze. Bardzo duża pojemność jak na krem pod oczy - 30 ml. SKŁAD Na filtrach się nie znam. Kiedyś nadrobię brak tej wiedzy, ale narazie zakładam, że producent coś wie. Tu nie tylko SPF 50, ale i PA++++ - czyli wysoka ochrona UVA (naszego wroga, bo powoduje starzenie się skóry). Natomiast co do peptydów są tylko dwie substancje. Zgodnie z opisem producenta: • Acetyl Tetrapeptide-9- wpływa na integralność i zwartość skóry przyspiesza produkcje kolagenu, • Acetyl Tetrapeptide-11 wpływa na wzmocnienie spójności naskórka. Brzmi dobrze, ale te dwa peptydy są dość daleko na liście składników. Oprócz tego kilka składników roślinnych i niacynamid. DZIAŁANIE Krem ma lejącą konsystencję. Bardzo bieli. Trzeba cierpliwie wsmarowywać/wklepywać. Mam wrażenie, że przez dziwną konsystencję nie rozprowadza się równomiernie. Zupełnie nie daje uczucia nawilżenia lub regeneracji (moja skóra jest dojrzała i lubi treściwe kremu pod oczy). Z plusów - nie podrażnia, nie powoduje łzawienia (nałożony na dolną i górną powiekę), nie roluje się. Można go reaplikować w ciągu dnia. Nadaje się pod makijaż. Dla mojej skóry konieczny jest dodatkowo działający krem pod oczy. Stosuję więc najpierw inny krem, a na to Asoa. CZY WARTO? Być może dla niewymagającej skóry pod oczami ten krem będzie wystarczający, ale dla dojrzałej lub suchej skóry z pewnością nie. Poza tym ten krem mi uświadomił, że właściwie nie potrzebuję kremu pod oczy z filtrami. Moje poszukiwania tych kremów są z epoki mojej pielęgnacji zanim zaczęłam stosować azjatyckie kremy z filtrem. Właściwie większość z nich nadaje się pod oczy. Azjatyckie kremy BB/CC z filtrami też się u mnie sprawdzają na tę okolicę. Więc krem kupiłam niepotrzebnie. Zużyję, bo mi nie szkodzi, ale trochę jestem rozczarowana (i kremem i samą sobą, że kupiłam pod wpływem impulsu nie zastanowiwszy się czy jest mi potrzebny).