Dobrze, zacznijmy od początku. Moje włosy są grube, przy tym ciężkie, niestety też często spuszone na długości. Przez ich ilość można sobie wyobrazić, jaką moja skóra głowy ma robotę do wykonania. W zasadzie już następnego dnia po umyciu wpada obciążenie i niesamowity komizm - przy skórze głowy oklap, a na długości Hagrid. Aktualnie nie walczę z łupieżem, ale raczej o odbicie włosów od nasady. Co jakiś czas wpadnie jakieś swędzenie przez moje pokrzywkowe historie, ale to z reguły nie trwa jakoś długo. Wiadomo, że przy niezbyt świeżej skórze wpada jeszcze częściej, ale wtedy umycie jej mocniejszym szamponem pomaga. Maskę od Bangerhead dostałam w prezencie. Przyznaję, nigdy wcześniej nie stosowałam tego typu produktów, z jednego głównego powodu - bałam się, że nałożenie ich przyspieszy wydzielanie sebum, co za tym idzie - smalec na głowie wpadnie nie raz na 2 dni, a następnego po umyciu. Jakie są moje ogólne wrażenia? Na ten moment są dobre. Stwierdzam to chyba dlatego, że po pierwszym kontakcie z tak nietypowym kosmetykiem po prostu się nie zraziłam. :>
Opakowanie i wydajność
Maskę znajdziemy w tubie o pojemności 150 ml. Jeżeli chodzi o wygodę jej użycia to no cóż, byłoby idealnie, gdyby była zamknięta "na klik". Odkręcanie zawsze jakoś mnie z lekka irytuje, szczególnie gdy mam mokre ręce, a włosy o wadze 500 kg obciążają mój kręgosłup przy myciu. W takiej sytuacji wolę działać szybko. No ale poza tym mechanizm zamykania działa ok. Maska się nie rozlewa do zakrętki, nie brudzi jej. Jeżeli chodzi o etykietę, to ewidentnie producent poszedł tutaj w minimalizm, ale mi się to podoba. Kolor tubki jest pastelowy i jasny, z czarnymi napisami (po angielsku), wszystko jest czytelne, ale za brak spolszczenia jednak wpada lekki żal, choć raczej taki wybaczalny. Opis i tak można znaleźć w Internecie.
Wydajność maski oceniam raczej w porządku, w większości stosuję ją na długości, na głowie jednak cały czas mam jakąś blokadę, mimo że bardzo nie wzmaga u mnie przetłuszczania, ale to poniżej. Przez swoją dość rzadką formułę zawsze nałożę jej więcej na rękę. Używam jej dość nieregularnie, teraz dodatkowo postanowiłam zrobić z niej maskę chelatującą (dodałam kwasek cytrynowy) pod hennowanie, sprawdza się do tego idealnie przez brak silikonów w składzie. Daję jej 3 miesiące przy używaniu raz na jakiś czas i na tę ilość włosów, którą posiadam.
Konsystencja i zapach
W sumie już wspomniałam o tym wcześniej, maska ma dość rzadką konsystencję. Na pewno nie jest to masełko ani z drugiej strony typowo wodna konsystencja. Coś pomiędzy. Nałożenie jej na włosy to kilka sekund, ale uwaga, można odnieść wrażenie, jakbyśmy nic na nie przenieśli. Takie właśnie daje wrażenie - magiczne znikanie, ale spokojnie, ona tam jest i działa. Uważam za duży plus fakt, że można ją bardzo szybko zmyć z ręki i w sumie z włosów też.
Ale co tu się podziało z tym zapachem? Znaczy... wiecie. Ja rozumiem, że to produkt przeznaczony dla skóry głowy, więc musi być odpowiednio zaprojektowany, tak więc po co pakować w niego całą gamę perfum, bo każda skóra inna i o podrażnienia/alergie wcale nie trudno, ale tutaj coś poszło nie tak. Nie tak dawno stosowałam balsam do ciała, który nie pachnie wcale, serio, wcale i jest przy tym i tak przyjemny. Ale ta maska śmierdzi farbą olejną. To tak jakbyście pomalowali deskę drewnochronem. Tak, to to.
Działanie
Skupmy się na samym początku na działanie na skórę głowy, czyli zasadnicze działanie według producenta. A co się tutaj naobiecywało?
1. Zmniejszenie podrażnienia i uczucia swędzenia skóry głowy, w tym nawilżenie i odżywienie jej -> jak już w sumie napisałam, moja skóra głowy nie jest turbo problematyczna. Nie walczę z atopowym skórą/łupieżem. Ale przez moje ostatnie problemy z pokrzywką idiopatyczną o wiele częściej czuję jej swędzenie (nie tylko na głowie, ale wszędzie niestety), dlatego produkty, które mają temu zapobiegać to coś, co w takich chwilach jest ko-nie-czno-ścią. Tak, mogę śmiało przyznać, że ona świetnie koi ten obszar głowy i ewidentnie człowiek jest jakiś taki spokojniejszy i nie ma ochoty drapać wszystkiego wokół. Co do zredukowania podrażnienia to ciężko mi się tutaj wypowiedzieć, bo ostatnio podrażnień nie mam wcale. Może uda mi się namówić mojego chłopa do dodatkowego testu, bo on właśnie boryka się z takimi problemami. Nawilżenie i odżywienie skóry jest naprawdę widoczne, to zapewne działanie oleju moringa, przy czym nie wpływa mocno negatywnie na świeżość (nie obciąża tłuszczem). Ostatnio odważyłam się umyć nią głowę po szamponie i jakie było moje zdziwienie, że włosy były domyte i tak :> aha i muszę tutaj zaznaczyć coś, co mega mi się spodobało - odbicie włosów od nasady. Tak coś wyczuwam, że to przez te białka w składzie. Osobom, którym marzy się grzywa lwa, ten produkt na pewno posłuży.
2. Nabłyszcza i zmiękcza włosy oraz przeciwdziała puszeniu się - przejdźmy do drugiego aspektu, który był dla mnie jakoś bardziej intrygujący. Moje włosy nie należą do twardych, jakichś tępych w dotyku, są raczej przyjemne. Po tej odżywce one ewidentnie nabierają mocy pod kątem miękkości. O blask muszę walczyć wtedy, kiedy upłynie więcej czasu od ostatniego hennowania i ta maska ciutkę mi go dostarcza, ale przeciwdziałanie puszeniu się? Nie nie, to nie tutaj. Puszenie to moja największa zmora przy włosowej pielęgnacji, ale tak myślałam, że z tyloma obietnicami producent po prostu nie wyrobi.
Moje detektywistyczne oko wyhaczyło, że maskę można kupić za 40 zł i raczej jest dostępna tylko online. No dla mnie jest to raczej produkt z górnej półki cenowej. Sama nie wiem czy bym się na niego skusiła tak o, bo mało opinii o nim w Internecie. Na pewno warto go jezszcze pochwalić za wegański i niekontrowersyjny skład. Ale czy mam przy nim efekt "o boże, niech to się nigdy nie kończy"? Niestety nie. Daję jej czwórkę, ale raczej słabszą.
Zalety:
- tuba, w której zamknięta jest maska jest poręczna, miękka, wyciśnięcie produktu nie stwarza większych problemów
- minimalistyczna etykieta i ładny skład - brak silikonów, można z niej śmiało stworzyć maskę chelatującą
- wegańska formuła
- świetnie odbija włosy u nasady
- ładnie zmiękcza włosy
- nie przyspiesza przetłuszczania skóry głowy, a tego się bałam najbardziej
- dobrze koi swędzącą skórę głowy
- dostarcza lekkiego nawilżenia i odżywienia skórze
- dodaje lekkiego blasku włosom
- przyjemna kremowa konsystencja, łatwo wczesuje się ją we włosy i zmywa z nich / dłoni
Wady:
- zapach drewnochronu, dla mnie odpada
- brak spolszczenia na tubie
- wolałabym zamykanie "na klik" aniżeli zakrętkę, choć naprawdę w porządku chroni maskę przed rozlaniem się
- nie pomaga na puszenie
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie