The Body Shop British Rose, Instant Glow Body Butter Rozświetlające masło do ciała

Opakowanie: W moim przypadku były to saszetki, ale standardowe opakowanie to okrągły słoiczek z motywem róży na etykiecie Konsystencja: Gęsty, zbity, biały krem, ale dobrze rozprowadza się na ciele Wydajność: Bardzo niska! Ku mojemu rozczarowaniu, jedna saszetka nie jest nawet w stanie jednorazowo pokryć całego ciała Zapach: Delikatnie różany, jest przyjemny, kwiatowy, choć oczekiwałam większej intensywności, zarówno w opakowaniu jak i po nałożeniu na ciało jest ledwo wyczuwalny Działanie: Skuteczne - krem jest treściwy i mocno nawilżający, pomaga szczególnie w przypadku suchej i wrażliwej skóry, głęboko się wchłania, zmiękcza skórę, nie pozostawiając na niej jednak żadnej tłustej warstwy Podsumowanie: Zgodnie z zamierzeniem, po stosowaniu wersji z mlekiem migdałowym przyszedł czas na wypróbowanie innego wariantu zapachowego (ponieważ zapach to był mój główny zarzut do tamtej wersji). W przypadku tego kremu jest lepiej - ma on bardzo dobre działanie na wysuszoną skórę, a zapach jest kwiatowy i przyjemny. Niestety wydaje mi się, że jego wydajność jest niższa (może to kwestia stosowania saszetek, przez co łatwiej było zauważyć, jak szybko znika?). Poza tym zapach choć ładny, to bardzo delikatny, ledwo wyczuwalny na ciele. Jednak generalnie produkt jest w porządku i będę kontynuować poszukiwania najlepszej wersji zapachowej.

Od dawna szukałam balsamu który nie dość, że będzie pachniał cudownie to jeszcze tak pięknie nawilży skórę. Kocham Różę kocham zarówno w perfumach jak i w balsamach. Ta nie dość, że jest piękna to zapach utrzymuje się naprawdę długo. Pościel pachnie i całe otoczenie wyczuwa ten zapach i jest mocno komplementowany

Jest to niewątpliwie moja ulubiona linia zapachowa TBS jaką miałam przyjemność do tej pory wąchać. Nie jestem fanką róży w kosmetykach, perfumy z nią omijam szerokim łukiem Jednak tutaj coś się zadziało, British Rose to elegancja, kobiecość, pewność swojej wartości. Będę wracać do tej linii aż mi się znudzi. Konsystencja: kiedyś miałam masło TBS, shea bodajże, z tego co pamiętam było gęstsze od róży. To rozprowadzało się łatwo, nie było tępe, dosyć szybko wchłaniało, ale nawilżało. Działanie: masełko miałam w mniejszej wersji tak na próbę, teraz wiem, że kupię duże. Zacznę od tego, że mam suchą skórę, najbardziej na łydkach i przedramionach. Produkt zapewniał mi nawilżenie, nawet jeśli dozowałam sobie go raz w tygodniu (oszczędzałam duet żel i masełko by rozkoszować się dłużej). Nie zauważyłam tego rozświetlenia, może było delikatne, ale żadnych drobinek w kremie nie widziałam. Ale mi nie zależy na tym. Uważam, że masło jest warte tej wysokiej ceny, za jakiś czas kupię pełny wymiar, ale będę używać by sprawić sobie przyjemność, cena jest niecodzienna :) Zapach: jak wspominałam na początku, róża nie jest moim ulubionym składnikiem. Jednak TBS stworzył taką, w której jestem zakochana. Zapach na zawsze będzie mi się dobrze kojarzył i dla niego wydam każdy grosz. Opakowanie: jak inne masła tej firmy, wygodne odkręcane, piękna róża widnieje na wieczku. Sama grafika jak i wygląd jest rozpoznawalne dla TBS.

Uwielbiam masła The Body Shop. To z serii British Rose ma przepiękny zapach i rozświetlające drobinki. Posiadam masło w mniejszej pojemności - 25 ml. Ma gęstą konsystencję. Daje skórze nawilżenie i rozświetlenie. Pięknie wygląda na opalonej skórze.

Masło pięknie pachnie, poprawia nastrój. Jako, że to masło, jest gęste co nie każdemu może odpowiadać. Skład chemiczny, długi i pozostawia wiele do życzenia. Do pielęgnacji warto poszukać innego, bardziej wartościowego produktu, ale dla przyjemności i relaksu polecam. Produkt należy traktować "z przymrużeniem oka" jeśli chodzi o jego wkład w pielęgnację skóry.

Kupiłam to masło zauroczona moją najukochańszą wariacją na temat różanego zapachu. Bo to właśnie zapach skusił mnie niemożebnie do jego zapachu, obok wody toaletowej z tej samej serii. Masło szybko się wchłania, a różany zapach utrzymuje się przez długi czas - w parze ze wspomnianą wodą toaletową sprawdza się jeszcze lepiej. Skóra po użyciu masełka jest jedwabiście gładka i subtelnie rozświetlona - szczerze, dopiero szukając go w KWC przeczytałam o rozświetlaniu; nie zauważyłam tego raczej przy używaniu. Czy kupię to masełko ponownie? Trudno powiedzieć, cena jest dość wysoka (i tak kupiłam je przy okazji zniżki przy zakupach w TBS) i też do najbliższego sklepu TBS mam niezbyt po drodze. Ale ten zapach urzekł mnie doszczętnie...

Uwielbiam masełka TBS, dodatkowo uwielbiam różę w kosmetykach - musiałam mieć to masełko. Przepięknie pachnie różą, zapah jednak jest sybtelny, mógłby być o drobinę mocniejszy :) ale nada jest piękny :) Konsystencje ma aksamitną, kremową. Ma w sobie bardzo delikatne i subtelnie połyskujące dorobinki, które rozświetlają skórę. Masełko szybko się wchłania, nawilża i wygładza skórę, jednak z bardzo przesuszoną i wymagającą może sobie nie radzić. Jak zawsze w masłkach TBS piękna grafika na słoiczku i sam kultowy plastikowy słoiczek z którego można wspniale wygrzebać resztki kosmetyku. Jeden z moich ulubieńców od TBS.

Uwielbiam wszystko, co z różą, więc oczywiście musiałam kupić to masło, mimo, że jego cena nie należała do najniższych. Na szczęście nie żałowałam. Masło ma leciutką, aksamitną konsystencję, w której można dostrzec połyskujące drobinki - nie jest to jednak "chamski brokat". Ładnie się wchłania, pozostawiając na skórze leciutki film, który się nie klei ani nie brudzi, więc mi nie przeszkadzał. Nawilżenie oceniam jako zadowalające - nie ma co się oszukiwać, masła TBS to głównie bajer zapachowy, nie są to jakieś super skoncentrowane produkty i tak jest też tutaj. Do skóry normalnej sprawdzi się bez zarzutu. Mam jedno "ale" - zapach. Piękny, ale zbyt delikatny! Oczekiwałam "więcej róży w róży". Mimo wszystko masło bardzo przyjemne i godne polecenia.