Z pomadką pierwszy raz zetknęłam się, gdy przeglądałam bibeloty przyjaciółki ;) Widząc, że oglądam cudo w walentynkowym opakowaniu, stwierdziła: "Ooooo, musisz tego spróbować! Dziś, na wieczór!". No to spróbowałam i... przepadłam na zawsze.
To, co jest uderzające w tych pomadkach, to ich trwałość. Są wprost niezniszczalne. Jeśli po nałożeniu odczekamy chwilę, by porządnie wyschły na ustach, nie straszne im będą jedzenie, picie, przerwa na papierosa, a nawet... pocałunki (sprawdziłam! :)). Nie zedrze ich oblizanie ust czy też przetarcie ich serwetką. Nigdy wcześniej (ani później) nie spotkałam się z kosmetykiem do ust o takiej trwałości!
Dodatkowym atutem jest fakt, że pomadki występują w dziesiątkach kolorów - od tradycyjnych czerwieni, róży i nude aż po szalone, karnawałowe czernie i zielenie, a to wszystko w najprawdziwszym, pięknym macie. Każdemu wedle potrzeb!
Zapach mają piękny, kremowy, co dodatkowo umila ich użytkowanie.
Na ustach zasychają dość szybko, oczywiście, jak to maty, powodują leciutkie wrażenie suchości, jednak w żadnych wypadku nie wysuszają ust. Nie uwydatniają też odstających skórek, nie włażą w nadmiarze w załamania, nie ścierają się w postaci wiórków. Dodatkowo precyzyjny i twardy aplikator pozwala nałożyć je niezwykle dokładnie, co jest bardzo ważne w produktach o tak silnej pigmentacji (lekkie wyjechanie mogłoby się skończyć koniecznością użycia mleczka do demakijażu i nakładaniem na nowo podkładu w okolicy ust).
Produkt raczej do użytku na wyjścia, wieczorowo. Osobiście nie wyobrażam sobie pokazać się w biurze/na uczelni z moją winną czerwienią na ustach. Za to na imprezy "zakładam" ją śmiało i potwierdzam obietnicę producenta - przyciąga to wzrok wszystkich, niezależnie od płci i wieku!
Czy są warte swojej ceny? Korci mnie, by napisać, że oczywiście, że tak! Mam jednak wrażenie, że spora część kwoty, jaką musimy wyłożyć za ten produkt, to fakt, że jest on niedostępny w Polsce stacjonarnie, nieliczne sklepy internetowe muszą dodatkowo sprowadzać LimeCrime. W dodatku firma stała się twarzą ultratrwałych pomadek, a to też sprawia, że kilka dodatkowych złotych trzeba zapłacić za samą markę. Gdy rozmawiałam o tym z przyjaciółką, doszłyśmy do wniosku, że 80 zł to jednak baaaaardzo dużo, przez co trzeba niezwykle mocno zastanowić się nad upragnionym odcieniem (lekką ręką raczej nie wyrzucimy nietrafionego zakupu), jednak gdyby produkt kosztował około 30zł mniej, zapewne obie posiadałybyśmy przynajmniej ze 3-4 odcienie w swoich kosmetyczkach.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie