Bielenda Black Sugar Detox, Detoksykująco – nawilżająca pianka do mycia twarzy 

Nieprzyjemny zapach, konsystencja to nie pianka, tylko jakby krem który w kontakcie z wodą wygląda jak zważona masa w placku. Przesusza skórę, w sumie to jest najgorszym produktem do mycia twarzy jaki do tej pory miałam. Dałam go do wypróbowania koleżance, która ma inną cerę (ja wrażliwą, ona normalną) i ma te same odczucia. Produkt ląduje w koszu.

Piankę” zakupiłam jakiś czas temu na wyprzedaży w drogerii. Kosztowała 4,99 zł więc grzechem byłoby jej nie wziąć. Mam mieszane uczucia co do niej. Pianka w żaden sposób nie nawilża cery i moim zdaniem nazwanie tego produktu pianką nie jest trafione, bo nie jest to pianka. Produkt jest w postaci gęstego żelu/kremu, który w kontakcie z wodą lekko się pieni, coś jak mydło. Jeśli chodzi o zależy to na pewno cera po umyciu wygląda promienie i ładnie. W moim przypadku pianka fajnie matowi cerę. Jej zapach bardzo mi odpowiada i oceniłabym go jako : przyjemny. Nie jest to zły produkt, ale też nie najlepszy. Fajnie oczyszcza twarz, ale pozostawia uczucie ściągnięcia. Tak jak wspomniałam mam mieszane uczucia, niby polecam, ale jednak nie do końca. Pianka wystarczy mi na dość długi okres czasu, jest wydajna. Chciałabym ją jak najszybciej zużyć, ale nie daje tak łatwo za wygraną.

Wydawać by się mogło, że to produkt idealny - dla mnie! Oczyści Twoją skórę i dodatkowo ją nawilży, a wszystko to zatopione w rewelacyjnej formule pianki. Formuła to dziwnie połyskujący żel, który nijak się ma do pianki, ani po aplikacji z opakowania, ani po wmasowaniu na skórze. To moje pierwsze rozczarowanie. Dalej, po spłukaniu produktu szybko okazało się, że skóra jest ściągnięta! Błyszcząca ze spięcia. Drugie rozczarowanie - nie ma żadnego nawilżenia, ba! raczej wysuszenie. Więc skupmy się na tym do czego została stworzona. Może chociaż genialnie oczyszcza?? No.... nie... Skóra jest jakby niedomyta, na pewno nie pomaga w oczyszczaniu porów. Czasem nawet dwukrotne mycie nie pomogło, bez względu na ilość zużytego produktu.

Pianka z Bielendy polecana szczególnie do cery tłustej i mieszanej została zakupiona przez moją córkę na wyprzedaży - i to jak okazyjnie! Za 5 zł zamiast 20. Od razu więc do koszyka wpadły dwie tubki - jedna do łazienki Alicji, do częstego mycia przez nią jej nadal odrobinę problematycznej cery, skłonnej do wyprysków..., a druga do mojej łazienki, w celu okazjonalnego mycia skóry twarzy, która niekiedy lubi się skłaniać w kierunku cery mieszanej. I niestety... obie stwierdziłyśmy, że jest to niesamowity bubel. Nie - nieudany kosmetyk, który nie dopasował się do potrzeb naszych cer, który nie zachwycił zapachem... po którym oczekiwałyśmy czegoś lepszego - nie! To jest najprawdziwszy pod słońcem bubel i tyle. Najgorsze, że jest to produkt tak zły...., że nawet mimo naszej determinacji nie jesteśmy w stanie zużyć go do końca. Niestety wyląduje po prostu w koszu. Ale... zacznijmy od początku. Producent obiecuje, że po jej rozmasowaniu na twarzy pojawi się piana (nie mówi jednak o tym, że będzie ona prawie niezauważalna). Pianka ma również starannie i skutecznie oczyszczać skórę. Po zastosowaniu (producent zaleca stosowanie dwa razy dziennie - rano i wieczorem) skóra ma być nawilżona, zmatowiona, ukojona... a także ma się na niej pojawiać mniej wyprysków. Jak jest w rzeczywistości? Po zastosowaniu, lica zarówno Alicji jak i moje były ściągnięte, wysuszone... BARDZO przesuszona i skatowana skóra - po prostu tępa. I nie - nie jest to kwestia "mocnego oczyszczenia" - twarz jednocześnie nie była oczyszczona, o czym może świadczyć jakby "zakurzony" wacik przy nakładaniu toniku. Zapach także nas nie zachwycił. Produkt nieprzeterminowany, właściwie stosowany. Mimo to, po prostu nas w żadnej mierze niesatysfakcjonujący. Niestety jest to tego typu preparat do oczyszczenia twarzy, który odkładacie i marzycie o tym, żeby nie musieć już nigdy więcej do niego wracać. Nie wyobrażamy sobie (i nawet wyobrażać nie chcemy ;)) spustoszeń, które mógłby wywołać na naszych twarzach przy długotrwałym, regularnym stosowaniu. Istnieją produkty, które nie działają tak dobrze jak obiecuje producent... ale ten produkt robi skórze po prostu krzywdę. Zdecydowanie... NIE POLECAMY.

Pianka jest mega fajna, wydajna, Ta pianka zasługuje na miano produktu ,który niczym tsunami wykurza wszelkie zanieczyszczenia ze skóry przy tym nie daje uczucia ściągnięcia czy przesuszenia. ,skóra jest jakby po użyciu Czarnego mydła - taki efekt odczuwam ,jednak Black Sugar Detox, zostawia na skórze jakby delikatną warstwę emolientu ,który nie powoduje wysuszenia. Jest to przyzwoity produkt. Cena jest ok Używa produktu od:

Jeśli chodzi o kwestię wizualną to jest miodzio. Opakowania kosmetyków Bielendy bardzo wpisują się w mój gust i zawsze wołają do mnie ze sklepowych półek. Mam cerę mieszaną, w strefie "T" tłustą, więc pomyślałam, że ta "pianka" będzie dla mnie idealna. A wcale tak nie jest, bo jest to jeden wielki dramat. Bardzo mi nie podpasował ten produkt, rozczarowałam się. Wracając jeszcze do kwestii wizualnej - mamy tutaj brązową tubkę o pojemności 175 ml. Zatyczka działa bez zarzutu, wszystko spoko. Tak jak już pisałam - grafika do mnie przemawia. Produkt ładnie się prezentuje na półce w łazience i cieszy oko. Dalej jest tylko gorzej. Tuż po otwarciu wita nas dziwny zapach cynamonowo-goździkowo-lawendowy. Zapachy w kosmetykach traktuję zawsze jako mniej lub bardziej przyjemny dodatek, co więcej, jeśli o nie chodzi, jestem bardzo tolerancyjna i nigdy nie skreślam produktu tylko z tego względu, że zapach mi nie odpowiada. Ten do najwspanialszych nie należy, ale ok, jakoś można to przeboleć, w końcu i tak on szybko znika. Następna kwestia - formuła. To coś, to na milion procent nie pianka. Ta pasta o konsystencji musu w kolorze srebrno-białym z błyszczącymi i ładnymi dla oka drobinkami to porażka. Nie ma różnicy, czy użyjemy jej dużo, czy mało. Za każdym razem będzie bardzo słabo się pienić. Produkt nie radzi sobie z domyciem makijażu (nie mówię tu o wodoodpornym), niby trochę go przesunie, porozmazuje, tak czy siak - cera nie jest dokładnie oczyszczona i wymaga jeszcze przetarcia wacikiem nasączonym np. płynem micelarnym. Pianka (umówmy się, że będę już tak mówić) przesuszyła moją cerę, nie zauważyłam, by w jakimkolwiek stopniu ją nawilżyła. Nieprzyjemne uczucie ściągnięcia po tej piance murowane, więc jakby co, to uprzedzam. Co więcej, za każdym razem, gdy używałam tej pianki miałam wrażenie, że pory są zatkane, a to już w jakimś stopniu wyczyn, bo nigdy wcześniej żaden inny produkt nie dał mi takiego wrażenia. Nie polecam :(

Zakupiłam piankę na promocji aby przetestować. Mam mieszane uczucia co do niej. Jeśli chodzi o działanie to w moim przypadku ma odwrotne do zamierzonego i jak podaje producent. Pianka w żaden sposób nie nawilża cery. W moim odczuciu nie jest to pianka. Jest ona w postaci gęstego żelu który po kontakcie z wodą staje się pianka ale przybiera formę jak krem. Minus za określenia. Podczas zmywania pojawia się uczucie ściągnięcia i tarcia o skórę co nie jest przyjemne. Mam wrażenie że dłonie przyklejają mi się do twarzy. Z minusów to tyle. Jeśli chodzi o zależy to na pewno cera po umyciu wygląda promienie i ładnie. W moim przypadku pianka idealnie matuje cerę co bardzo mi się podoba. Zapach oceniłabym na przyjemny. Nie jest to zły produkt ale też nie najlepszy. Jak za tą cenę to nie jest tragicznie.

Ten produkt to zdecydowanie nie jest pianka. Ma konsystencję gęstego żelu, który najpierw trzeba rozmasować w wilgotnych dłoniach i dopiero wtedy myć nim twarz. Przy prawidłowym zastosowaniu nie jest tępa, ale nie jest też wybitnie delikatna jak typowe pianki. Porządnie oczyszcza twarz, chociaż nigdy nie stosowałam jej do zmycia makijażu, bo od tego jest olejek. Po myciu zostawia lekkie uczucie ściągnięcia, raczej nie nada się do cery suchej/bardzo wrażliwej. Produkt ma przyjemny zapach, który nie jest bardzo nachalny. Dobra cena jak za taką pojemność.

To nie pianka jak pianka do włosów, raczej pasta o perłowo-beżowym kolorze i zapachu gałki muszkatołowej z lawendą (?) - więc sprawdzi się u mężczyzn. Nie pieni się, ale dobrze oczyszcza dzięki idealnej konsystencji. Nie powoduje nowych zaskórników. Lubię ją używać ze względu na unikalny zapach i fakt, że nie muszę jej spieniać. Ma w sobie coś z luksusu. Szkoda, że minimalnie ściąga. Używam piąty miesiąc i dopiero teraz się kończy.

Piankę kupiłam, ponieważ używam kremu z tej serii, który naprawdę jest moim ulubionym! Niestety nie jest tak dobra jak się spodziewałam... Na opakowaniu pisze, że ma nawilżać oraz detoksykować naszą skórę twarzy, czego nie robi, ponieważ skóra po użyciu jest bardzo wysuszona i potrzebuje natychmiastowego nawilżenia! Opakowanie jest ok, konsystencja też, zapach wręcz obłędny (mi się bardzo podoba) lecz nie kupie ponownie :(

Kosmetyki z Bielendy cenie sobie za jakość i przystępną cenę. Miałam kilka produktów, które sprawdziły mi się świetnie, więc po zobaczeniu nowości w drogerii i do tego na promocji skusiłam się na ten produkt. Jest on przeznaczony do cery trądzikowej więc idealnie dla mnie. Po za tym skusiło mnie słowo pianka więc musiał się znaleźć w mojej pielęgnacji. Zacznę może od opakowania. Produkt jest zamknięty w wygodnym opakowaniu z dobrym zamknięciem. Szata graficzna jest przyjemna dla oczu, przykuwa wzrok, jest ot połączenie brązu i złota. Prostota i klasyka bardzo przypadają mi do gustu. Produkt sam w sobie moim zdaniem nie jest pianką, co po pierwsze mnie zniechęciło. Jest to gęsta konsystencja, zbita o srebrno - białym kolorze z wykończeniem metalicznym. Zapach dla mnie jest trudny do określenia, nie jest zbyt intensywny, ale mnie irytował. Samo działanie produktu to jedna wielka klapa. Obietnice są duże, ale w moim przypadku totalnie się nie sprawdzają. "Pianka" nie domywa w 100% twarzy, nawet po odbyciu pierwszego kroku jakim jest demakijaż. Rozpuszcza resztki podkładu tak, że zbijają się w większa plamę, ale nie chce to się zmyć z twarzy. Na pewno produkt nie nawilża, wręcz przeciwnie wysusza, daje uczucie napięcia skóry, a czasem można poczuć delikatne szczypanie. Pianka nie redukuje powstawania wyprysków. U mnie niestety spowodowała ich większy wysyp przez co przestałam ją stosować na codzień. Jak dla mnie nie robi nic, co zachęcałoby mnie do jego sięgnięcia. Niestety jestem zawiedziona tym produktem bo myślałam, że będzie to coś co oczyści mi cerę i nie przyczyni się do powstawania nowych niespodzianek a wyszło całkiem inaczej... Pianka wystarczyła mi na dość długi okres czasu, ale ze względu że raczej stosowałam ją sporadycznie. Chciałam ją jak najszybciej zużyć, ale nie dała tak łatwo za wygraną. Produktu nie trzeba wiele nakładać żeby umyć całą twarz. Wystarczy wycisnąć z opakowania mniej więcej ilość wielkości ziarna grochu.

Albo trafił mi się doskonały egzemplarz, albo pianka idealnie trafiła w moje oczekiwania. Zupełnie nie mogę się zgodzić z negatywnymi opiniami - no ale czasem tak jest, że hity internetu okazują się dla mnie bublami i odwrotnie. • Pianka ma konsystencję... pianki lub kremu do golenia. Nie jest puszysta jak mus, ale jakby bardziej zbita, mimo to jest lekka. Nie spada z dłoni ani z twarzy, dobrze się rozsmarowuje. Jest miła w dotyku, jeśli można to tak określić. Ma perłowy, biało - kremowy kolor. Nie doczepię się tutaj do niczego, przyjemnie mi się jej używa. • Zapach - nie znajduję tu ani pół grama męskiej nuty. Mam serum z tej serii i pianka pachnie identycznie, cukrowo - karmelowo. Kwestia gustu, nie każdemu się będzie podobał. Ja w trakcie używania serum już przywykłam do tego zapachu i nawet go polubiłam. Nie jest zbyt intensywny i nie zostaje na skórze. • Oczyszczanie skóry jest po prostu super. Nie używam skomplikowanego makijażu - tylko podkład, transparentny puder i ewentualnie korektor. Zmywa idealnie, płatek z tonikiem jest zupełnie czysty. Czasem używam jej z soniczną szczoteczką albo silikonowym płatkiem - daje fajny poślizg. Samo zmycie pianki nie przysparza mi żadnych problemów, wystarczy bieżąca woda i tyle. • Po zmyciu pianki moja tłusta cera jest porządnie oczyszczona, pory zmniejszone, nie pojawiają się nowe niedoskonałości - to zasługa braku sls-ów, które zazwyczaj powodują pogorszenie stanu mojej skóry. Jest gładka i miła w dotyku. Nie czuję suchości, nie pojawiło się żadne podrażnienie. Nie wzmożyło się przetłuszczanie cery. Trochę piecze, gdy dostanie się do oka - jak przy mydle. Nie na darmo więc producent zaleca stosowanie z dala od oczu. • Wydajność i cena na plus. Zapłaciłam za piankę 11.99 zł (bez promocji), używam już prawie 2 miesiące codziennie wieczorem, a nadal mam jej całkiem sporo, pewnie wystarczy mi jeszcze na kolejnych kilka tygodni. Uważam ją za świetny kosmetyk, ale nie wiem czy kupię ponownie, chciałabym spróbować teraz kosmetyków z kategorii "naturalnych" :) Jeśli mi się nie sprawdzą - chętnie do niej wrócę.

Zacznę od tego, że zawsze kochałam Bielendę miłością szczerą i prawdziwą, bo nie dość, że rodzima marka, to jeszcze wypuściła kilka naprawdę fajnych kosmetyków dla mojej tłustej i problematycznej cery. Tymczasem ta pianka to kolejny bubel, skierowany właśnie do tej grupy klientek. Powiedz mi, Bielendo, dlaczego? Zacznijmy od tego, że pianka ma konsystencję białka ubitego mikserem i to by było fajne, gdyby po zużyciu mniej więcej połowy opakowania nie zostawała na ściankach tubki i nie odmawiała wyjścia na zewnątrz. Dopiero rozcięcie tuby jest w stanie pomóc. Sama pianka... Cóż. Zapach to kwestia gustu, chociaż zgodzę się z niektórymi, że zapach jest męski. Bardziej martwi mnie to, że ona... Nie myje! Nie noszę ciężkiego makijażu na co dzień. Nie wymagam od produktu do mycia twarzy cudów, ale kiedy zabieram się za mycie i robię to, dla pewności, dwa razy, a po wszystkim płatek kosmetyczny jest nadal brudny, to coś jest nie tak. Pianka jest tępa w dotyku, mam wrażenie, że w ogóle nie wchodzi w interakcję ze skórą, tylko ślizga się po niej, a zmyty makijaż to tylko to, co przy okazji zetrę dłońmi. Zmęczyłam produkt do końca, bo żal mi było wydanych pieniędzy, ale na pewno już nie kupię ponownie. Produkt skierowany do skóry tłustej czy mieszanej jednak powinien być bardziej konkretny i działać mocniej, ta pianka może sprawdzi się dla cer suchych, ale tłustych na pewno nie. Plus za zgrabne opakowanie, ładny design i zamykanie na "klik", które działa.

W żelach, piankach i kremach do mycia twarzy szukam przede wszystkim dogłębnego oczyszczenia skóry z zanieczyszczeń, z makijażu i pozostawienia jej przy okazji gładką, a nie ściągniętą. Po ten produkt sięgnęłam głównie dlatego, że urzekła mnie szata graficzna, bo kosmetyk naprawdę ładnie prezentował się na tle innych tego typu produktów. Tuba jest duża, wydajność ogromna i akurat w Rossmannie była na niego promocja- około 13 zł. Stwierdziłam: nie będę sobie żałować, zwłaszcza, że z obietnic producenta dało się wyczytać, że pianka dokładnie oczyszcza skórę. Konsystencja ma niewiele wspólnego z pianką. Jest to jakby pasta do golenia. Kiedy byłam mała pamiętam, że mój tata stosować pastę do golenia i ta pianka nawet podobnie pachnie jak wspomniana pasta, czyli zapach jest męski, mocny i niekoniecznie mi się podoba. W kontakcie z wodą przybiera konsystencję kremu. Dziwna sprawa dzieje się, kiedy twarz jest już umyta i chcę ją po prostu zmyć z twarzy. Jest tępa w zmywaniu. Mam wrażenie jakbym tarła po suchej twarzy i odrobina pianki zostaje przy nosie i na czole. Po dostaniu się do oczu, oczy koszmarnie szczypią, łzawią, a z żadnym innym produktem tym bardziej z pianką nigdy nie miałam tego typu doświadczeń. Twarz po użyciu nie jest co prawda ściągnięta, ale do nawilżenia też daleka droga i pojawia się potrzeba nałożenia kremu. Co najistotniejsze twarz po użyciu tego produktu nie jest dogłębnie oczyszczona, bo wacik z płynem micelarnym jest zabrudzony od resztek podkładu. Pojawia się uczucie jakbym nie domyła twarzy, a nie będę codziennie wykonywać peelingu, bo to mija się z celem.

Zmagam się z trądzikiem i byłam na kuracji izotekiem kiedy zaczęłam używać tej pianki. Moja dotychczasowa pianka z ecolabu za bardzo przesuszała mi skórę więc musiałam ją zmienić. Około tydzień po pierwszym użyciu zauważyłam ogromną poprawę stanu mojej cery. Po 2 tygodniach postanowiłam odstawić leki, a stan mojej skóry dalej się poprawia. Piankę z bielendy używam od 2 miesięcy i sprawdza się u mnie rewelacyjnie. Dobrze domywa, a jednocześnie zostawia nawilżoną skórę. Używam jej dwa razy dziennie i jest bardzo wydajna. Jej formułę nie nazwałabym jednak pianką, tylko zwykłym żelem do mycia twarzy. Skład ma całkiem w porządku jak na moje oko. Na pewno kupię ją ponownie.

Wypróbowałam jako nowinkę na półce. Lubię produkty Bielendy. Natomiast ta pianka.hmn.. nie ma nic z pianki. Nie zmywa makijażu. Muszę dwa razy myć twarz. Dziwnie działa, bo po spłukaniu twarzy wodą, twarz pozostaje sucha. Nie wiem czy to działanie cukru :-) Zauważyłam jednak że moja skóra jest nawilżona, nie potrzebuję dodatkowo nawilżania jej. Jednak nie zmywa makijażu więc nie powrócę do tego produktu..

Kupiłam ją gdyż w drogerii nie było poza nią za bardzo alternatywy. Chciałam by docelowo domywała buzię po użyciu myjącego olejku. Cóż nie wiem czy domywa czy nie, ale jakoś nie czuję by moja cera była naprawdę mega czysta. pojawiają się na niej zaskórniki i drobne pryszczyki więc coś w tej mojej rutynie nie działa. Nazwanie tego produktu pianką to duże nadużycie. Jest to jakiś perłowy mus, dość gęsty, nie pieniący się zanadto - żeby powiedzieć wcale, za to spływający z palców. Jak dla mnie bardzo to średnie i jakoś ta formuła mi poi prostu nie pasuje. Do tego zamknięte jest to w tubie....Dlaczego? Mimo moich starań zawsze nakrętka wewnątrz była uwalana resztkami tej "pianki" czego bardzo nie lubię.

Zapach to jedna z kluczowych kwestii, dlaczego właśnie kupiłam ten produkt. Jest nieziemski! Pachnie słodko, karmelowo. Pianka całkiem nieźle radzi sobie z oczyszczeniem, nie zauważyłam żeby nawilżała. Ma fajną konsystencję, nawet kolor jest karmelowy. Bardzo ładny design opakowania, typowy dla Bielendy.