Charakterystyka mojej cery - Mieszana, z okresowymi skłonnościami do mocniejszego przetłuszczania się (latem) oraz przesuszania (jesień-zima). Podatna na wszelkie zmiany w diecie oraz stres. Łatwo ją zapchać przez nieodpowiedni dobór kosmetyków, okrutnie mści się za niedokładne oczyszczanie. Zdecydowanie naczynkowa, z wyraźnym rumieniem.
Czego oczekuję od serum – Ważne jest dla mnie, by kosmetyk tego typu spełniał obietnice producenta. Jeśli ma zmniejszać przetłuszczanie się cery – niech je zmniejsza. Jeśli ma niwelować zaczerwienienia – niech faktycznie to robi. Jeżeli producent obiecuje mi, że jego kosmetyk sprawi, że moja skóra będzie gładka i jędrna to niech taka będzie w istocie.
Serum rzadko stosuję pod krem. Zdecydowanie częściej używam go po peelingu i maseczce lub solo jako nocna pielęgnacja.
Nie muszę wspominać chyba o tym, że kosmetyk ten ma zakaz podrażniania mnie i powodowania wyprysków, prawda?
Analiza składu – Na drugim miejscu składzie ulokowała się gliceryna, czyli silnie nawilżająca substancja. Tuż za nią propanediol (naturalny konserwant) i witamina B3 (rozjaśnia przebarwienia, poprawia nawilżenie, działa silnie antyoksydacyjnie, leczniczo, przeciwzapalnie i gojąco na skórę trądzikową i z trądzikiem różowatym). Dalej mamy kilka emolientów, azotek boru (zazwyczaj używany w kosmetykach kolorowych, bowiem pochłania sebum i matowi skórę). Sól kopolimerów akrylowych spełnia w kosmetyku rolę kondycjonującą i może być groźna – pod wpływem innych składników może okazać się toksyczny, nie zaleca się go w produkcji kosmetyków dla dzieci i kobiet w ciąży, kosmetyków do makijażu i pielęgnacji ust, do higieny jamy ustnej i nie należy go nakładać na uszkodzoną skórę. Lecytyna to zagęstnik, który wpływa na to, jak nasza skóra wchłania substancje aktywne.
Mniej więcej w połowie składu znajdziemy glikol propylenowy (nośnik substancji aktywnych i zapachowych, bezpieczny dla skóry), wyciąg z pestek winogron (antyoksydacja!), pantenol i sorbitol, czyli fajny i bezpieczny nawilżacz. Pod nazwą trilaureth-4 phosphate kryje się emulgator, który absolutnie nie jest zalecany dla kobiet ciężarnych ze względu na ryzyko uwalniania toksycznych związków.
W „ogonie” składu biegną nam jeszcze tacy zawodnicy jak rutyna (uszczelnia naczynia krwionośne), kolejny nawilżacz (naturalnie występujący zresztą w naszym organizmie), konserwant (disodium EDTA – kolejne ostrzeżenie dla ciężarnych). W okolicach zapachu jest jeszcze fenoksyetanol. To konserwant, który może działać drażniąco na skórę, wchłaniając się przez skórę do krwiobiegu. Substancja ta ciągle jest badana, ale już teraz zakazana jest w kosmetykach produkowanych i sprzedawanych w Japonii.
Podsumowując, skład jest boleśnie drogeryjny. Kilka składników może być groźnych dla zdrowia i skóry, niepokoi też to, że jest ich tutaj aż tyle. Fenoksyetanol jest co prawda na samym końcu, więc jego ilość jest pewnie minimalna, ale mimo to średniawa. Dziewczyny w ciąży, planujące ciążę lub karmiące – darujcie sobie to serum. A całej reszcie odradzam stosowanie tego kosmetyku dwa czy raz dziennie. Co kilka dni będzie dość.
Opakowanie, konsystencja, zapach – Szklana, estetyczna buteleczka o pojemności 15ml. Pipeta jest tragiczna, ciężko wydobywać za jej pomocą produkt nawet wówczas, gdy jest go jeszcze sporo w opakowaniu.
Pojemność wydaje się mała, ale mamy dziewięć miesięcy na zużycie, a poza tym ze względu na skład nie zalecałabym stosowania tego produktu dzień w dzień. Konsystencja płynnej, ale nielejącej emulsji. Szybko się wchłania nie pozostawiając tłustego, lepkiego filmu na skórze. Serum na lekko zielonkawy kolor. Co do zapachu to ten określiłabym jako typowo kosmetyczny, delikatny, może lekko cytrusowy.
Działanie – Używałam tego kosmetyku przez okres około trzech tygodni i po tym czasie go sobie darowałam i zdecydowałam się wyrzucić butelkę ze sporym zapasem serum w środku. Dlaczego?
Po pierwsze, nie widzę, aby kosmetyk jakkolwiek wpływał na moją naczynkową cerę. Nie niweluje zaczerwienienia, nie sprawia, że wszelkie podrażnienia są mniej widoczne, nie zauważyłam również, aby wzmacniał naczynka krwionośne. Słowem, na mojej cerze kosmetyk ten nie robi totalnie nic.
Po drugie, nie mam cierpliwości do wciąż zacinającej się pipet, a wylewanie produktu bezpośrednio z opakowania jest średnio wygodne. Słowem, nie czuję żadnej przyjemności ze stosowania tego produktu.
Po trzecie, skład jest kiepski w kierunku badziewnego, a ja nie lubię nakładać na moją twarz składników – nieważne w jakiej ilości – które mogą zaszkodzić mojemu zdrowiu.
Podsumowując, mamy do czynienia z produktem nie robiącym nic z obietnic producenta, nie poprawiającym kondycji cery naczynkowej, a dodatkowo z bardzo złym składem. Po co takie coś?
Wady:
- zerowe działanie dla cery naczynkowej
- zacinająca się pipeta
- okropnie kiepski skład
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie