Secret Key Let me Know, CC Cream SPF 50 Krem CC do twarzy

Od kremów CC oczekuję wyrównania kolorytu i bardzo lekkiego krycia. Kupuję wyłącznie kremy CC o wysokiej ochronie UVA/B, bo dodatkowa ochrona nie zaszkodzi. Moja skóra jest mocno dojrzała, mieszana. OPAKOWANIE Lekkie. Plastikowa tubka w kartonowym opakowaniu. Tubka zabezpieczona folią aluminową. Niestety mój egzemplarz kupiony w Hebe miał naruszoną folię i ubrudzoną szyjkę tubki. KOLOR i DZIAŁANIE Nie oceniam składu, bo nie mam dość wiedzy na temat składników SPF. Krem jest średnio-gęsty. Biały, ale na twarzy zmienia kolor. Rzeczywiście daje się ładnie rozprowadzić i stapia się z skórą. Skóra wygląda ładnie. Jest bardzo gładka. Krem dobrze się utrzymuje w ciągu dnia. Gdybym nie znała innych kremów CC byłabym prawdopodobnie bardzo zadowolona. Ale ten krem jest gorszy niż mój ulubiony krem Bergamo. Dłużej zajmuje jego rozprowadzanie i nie daje takiej pięknej poświaty zdrowej skóry jaką daje Bergamo. Krem nie ma zapachu, nie uczula, nie podrażnia. PODSUMOWUJĄC Dobry krem CC z wysoką ochroną. Ale są lepsze (w podobnej cenie), więc zużyję do końca, ale więcej nie kupię.

Ze względu na stan błogosławiony zaczęłam pilnie rozglądać się za lekkim kremem koloryzującym na lato, zawierającym filtry przeciwsłoneczne. Pomimo dość wysokiej ceny (około 70 zł za 30 ml) za namową ekspedientki z Hebe zdecydowałam się na krem LET ME KNOW, Żałuję. Pomimo wyraźnego napisu na opakowaniu "complete cream for whitening your skin" ekspedientka zapewniała, że produkt nie działa rozjaśniająco - wręcz przeciwnie jego zadaniem miało być dopasowanie się do kolorytu cery... Pierwszy test odbył się w lipcu, w dość ciepły i słoneczny dzień. Krem faktycznie zmienia na skórze kolor z białego na beżowy, ale nie do tego stopnia by dopasować się do mojej oliwkowej (nieopalonej) cery. Po nałożeniu produktu twarz prezentowała się groteskowo - świeciła się na całej powierzchni (efekt super glow) i stała się teatralnie jasna, niczym przypudrowana białym pudrem. Przebarwienia i zaczerwienienia były nadal widoczne, prawdopodobnie konieczne było nałożenie dodatkowej warstwy kremu, na którą jednak się nie zdecydowałam. Postanowiłam uratować sytuację beżowym pudrem matującym w kamieniu. Efekt był krótkotrwały. Buzia świeciła się po godzinie. Po kilku dniach ponowiłam próbę. Musiałam być pewna, że to nie było jednorazowe niedopasowanie. Druga próba również zakończyła się niezadowoleniem. Zrozumiałam, że pomimo swego doświadczenia i asertywności dałam się naciągnąć na produkt, który zdecydowanie nie jest mi przeznaczony. Krem przekazuję mamie (posiada wrażliwą cerę o jasnym odcieniu), może chociaż w ten sposób znajdę mu godnego właściciela. Załączam zdjęcie pokazujące 3 etapy (dzięki uprzejmości komara udało mi się zdobyć nawet zaczerwienienie na dłoni): 1. Krem przed rozprowadzeniem. 2. Cienka warstwa, która nie kryje zaczerwienienia. 3. Śladu po komarze prawie już nie ma, ale pojawia się "super" blask.

Biały krem CC który po roztarciu ładnie dopasowuje się do koloru skóry. Daje efekt świetlistej i nieskazitelnej cery. Dobrze nawilża i ma wysoki filtr SPF50. Dobrze sprawdzi się dla skóry suchej i naczynkowej, nawilża i zakryje zaczerwienienia.